TANK YOU! – czyli 16 KOZACKICH SCEN Z CZOŁGAMI!
10. Underground (reż. Emir Kusturica, 1995 r.)
Postrzelaliśmy, powybuchaliśmy, poskakaliśmy, teraz pora na opary absurdu, czyli m.in. relaksacyjny taniec na rurze, to znaczy lufie, a takowy możemy obejrzeć tylko u Emira Kusturicy. Czołg w pewnym momencie filmu jest bowiem dość istotny dla fabuły. Zbudowany rękoma mieszkańców podziemia, ma swoją premierę w trakcie wesela, gdzie wszyscy goście robią sobie przy nim wspólną fotkę. Pijana Natalia w czerwonej sukience próbuje odstawić przy lufie zmysłowy taniec (motyw ten trafił na oficjalny plakat filmu), a dzieciaki straszą nielubianego członka orkiestry, podążając za nim wycelowaną weń lufą. Kulminacją jest KATASTROFA – jak nadchodzące wydarzenia zapowiada jeden z gości. A katastrofa polega na tym, że do kabiny wchodzi małpa, wkłada pocisk do lufy i strzela w kierunku gości, trafiając w walizkę wypełnioną pieniędzmi trzymaną przez pana młodego. Drugim strzałem robi wielką dziurę w ścianie, przez którą trzymani w podziemiach ludzie wychodzą na zewnątrz i dowiadują się, że wojna dawno się skończyła.
9. Szybcy i wściekli 6 (reż. Justin Lin, 2013 r.)
Musieliśmy doczekać Szybkich i wściekłych 6, żeby scenarzysta, reżyser i producenci wpadli w końcu na pomysł wykorzystania czołgu. I wyszedł im w sumie pościg jak pościg, interesujący o tyle, że przecież w samochodach, z których czołg robił płaskorzeźby, byli kierowcy i pasażerowie… Moim zdaniem seria zmienia się w tym miejscu z sensacyjnego akcyjniaka w makabryczny horror pełną gębą, ale jakoś się o tym nie mówi, tylko że to film familijny, bo Vin Diesel ciągle nawija, że rodzina to, rodzina tamto, rodzina najważniejsza, z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu itd., gada o tej rodzinie, jakby mu się płyta zacięła. I dlatego mimo wielu ofiar śmiertelnych pod gąsienicami czołgu to wciąż kino familijne. Żarty na bok. Najfajniejszym motywem tego całego ambarasu jest skok jednego z bohaterów z miażdżonego przez czołg Forda Mustanga (Mustanga szkoda) na auto prowadzone przez Paula Walkera. I choć tam wszyscy byli zapewne popodpinani na linkach (może poza czołgiem), to i tak kaskaderska i realizatorska robota na 5, a może i nawet 500+. Efektowne ujęcie zaserwowano nam również nieco wcześniej, czyli tuż po tym, jak stalowa lina przecina na pół kabinę Renault Magnum wiozącego czołg na naczepie, i stalowy potwór wyskakuje jak z procy, robiąc konfetti z ciężarówki, którą pewnie i tak za tydzień można było kupić u pana Mirka handlarza jako auto funkiel nówka, niebite, garażowane, a francuskie małżeństwo emerytów to tylko do kościoła jeździło i płakało, jak sprzedawało.
8. Akira (reż. Katsuhiro Ōtomo, 1988 r.)
Czołg w kultowym anime Katsuhiro Ōtomo pełni funkcję poznawczą, albowiem to właśnie podczas starcia ze stalowym kolosem (tuż po rzuceniu o glebę śmigłowcem) do Tetsuo dociera, jak potężną mocą dysponuje, a do ludzi obserwujących tę nierówną (na niekorzyść załogi czołgu) walkę, że oto powrócił wielki Akira i znowu będzie wielkie wyburzanie ich ledwo co pozbieranego do kupy miasta. Tetsuo najpierw siłą umysłu zatrzymuje wystrzelony w jego kierunku pocisk, a eksplozję zamyka w wielkiej kuli, po czym blokuje spust działa czołgu i doprowadza do implozji maszyny, z załogą w środku. Wojskowy, pewnie bardzo drogi sprzęt zdaje się miażdżony niewidzialną ręką z taką łatwością, jakby zrobiony był z klocków Duplo, a nie stali (albo siedzieli). Nigdy wcześniej, ale za to później już tak (HULK – o którym za chwilę), czołg nie wydawał się w starciu z człowiekiem tak kruchą i mało znaczącą popierdółką.
7. Drużyna A (reż. Joe Carnahan, 2010 r.)
Jeśli skok samochodami ze spadochronami w Szybkich i wściekłych 7, zakończony zgrabnym przejściem z lotu swobodnego do płynnej jazdy z pełną prędkością, uważaliście za mocno przegięty, to przypominam, że kilka lat wcześniej członkowie zrimejkowanej Drużyny A naparzali się w powietrzu z dronami. Czołgiem. Jakby nie dość było absurdu, że słynny reżyser Bradley Cooper z szarmanckim uśmiechem wymalowanym na twarzy pruje do dronów z karabinu na wieżyczce (już wiem, czemu wybrano go do podkładania głosu pod Rocketa), już po chwili czołg zawieszony na podziurawionym spadochronie pikuje w kierunku ziemi, a członkowie drużyny strzelają z działa na boki, żeby naprowadzić go nad jezioro. Tuż przed uderzeniem w jezioro strzelają w dół, żeby spowolnić szybkość opadania, a do wody wpadają z towarzyszeniem jakiegoś pitolenia na akordeonie – podkład muzyczny adekwatny do absurdalności całej sceny. W pojedynku pomiędzy bardziej to głupie czy bardziej widowiskowe ogłaszam remis.
6. Rambo III (reż. Peter MacDonald, 1988 r.)
W trzeciej części cyklu przygód weterana z Wietnamu, któremu się kule kłaniały, zaczęło już dochodzić do naprawdę mocnych nadużyć zdrowego rozsądku widzów. John wypalał sobie ranę na wylot prochem, sam (no dobra, z Trautmanem) ruszał na całą armię jedynie z karabinem i słowami Fuck ’em na ustach (co zdecydowanie podwajało siłę rażenia karabinu), a całą zabawę w żołnierzyki kończył szaloną zabawą w tchórza z czarnym charakterem. Rambo w czołgu / czarny charakter w śmigłowcu bojowym – kto pierwszy skręci, ten ci… ten tchórz. Rambo wygrał, ale nie dlatego, że czołg miał więcej itemów odporności od helikoptera, a helikopter za mało many. W tym pojedynku wygrał ten, kto głośniej krzyczał, a Stallone zawsze najgłośniej krzyczał, jak mu się coś pod dupą paliło albo eksplodowało za plecami, więc wygrałby nawet, gdyby jechał polonezem. A jechał czołgiem.