REKLAMA
Ranking
SZYBKA PIĄTKA #122. Filmy, które nadrobimy w 2020 roku

REKLAMA
Początek roku to tradycyjnie czas postanowień. Nasi redaktorzy wybrali filmy, które koniecznie chcą nadrobić w 2020 roku. Zapoznajcie się z ich listą – może czymś się zainspirujecie!
Jacek Lubiński
- Wszystkie filmy Ingmara Bergmana – to był niezwykle płodny człowiek, więc nie zważając na to, co już widziałem (a są to oczywistości), zamierzam w końcu przerobić jego filmografię od A do Z, chronologicznie, ciągiem i z całym dobrodziejstwem inwentarza. Z pewnością będzie to fascynująca przygoda, z której wyłoni mi się portret człowieka wykraczający daleko poza ramy podręczników X muzy. Jestem gotowy.
- Najważniejsze filmy Érica Rohmera – przyznam, że filmografia tego pana to dla mnie jedna z białych plam na mapie historii kina. No, ale box już stoi na półce, więc pora się za niego zabrać. Liczę na smakowite kąski.
- Filmy Wernera Herzoga – jak wyżej. Zakupiony już jakiś czas temu zbiór jego największych dzieł będzie jednocześnie ekscytującą powtórką tych już mi znanych seansów, jak i tych do tej pory zaniedbanych, wliczając w to krótkie formy reżysera. Werner, Ich komme!
- Jakiś film z 2019 roku – w przeciągu dwunastu miesięcy zwyczajnie nie da się obejrzeć wszystkiego, więc jak zwykle niemal pewne jest, że w 2020 zaliczę w domowym zaciszu jakąś zaległość z poprzedniego sezonu. Pytanie tylko jaką (bo wszystkie najważniejsze szczęśliwie mam za sobą)?
- Ważne seriale – niestety z serialami jestem zawsze na bakier. Czarnobyl, Ciemny kryształ, Fleabag… lista zaległości nie ma końca, więc obiecałem sobie, że w nadchodzącym roku zaliczę przynajmniej parę z nich.
Maciej Niedźwiedzki
- Księżniczka Mononoke – wstyd się przyznać. Konsekwentnie od ponad 4 lat prowadzę na stronie cykl poświęcony kinu animowanemu, ale filmy studia Ghibli zacząłem poznawać tak naprawdę dopiero w zeszłym roku. Ciągle mam ogromne zaległości. Księżniczka Mononoke wędruje więc na pierwsze miejsce.
- Ruchomy zamek Hauru – dokładnie z tych samych powodów, co wyżej. Lata temu widziałem pierwsze 30 minut, ale odbiłem się jak od ściany. Aktualnie uważam, że im większy wejściowy szok, tym lepiej. Takie kino otwiera oczy na nową estetykę i nieznane środki wyrazu.
- Ukryta forteca – saga Skywalkerów zakończona. Czas się dowiedzieć, o co George’owi Lucasowi chodziło na samym początku.
- Noce Cabirii – Fellini + Masina + Nino Rota + Pasolini jako jeden ze scenarzystów + Oscar za najlepszy film nieanglojęzyczny. C’mon Maciek, nie widziałeś tego?!
- Wiek niewinności – bo wciąż nie widziałem wszystkich filmów Martina Scorsese. To cieszy.
Michalina Peruga
- Karmel – w 2019 roku w polskich kinach można było zobaczyć poruszające, łamiące serce Kafarnaum libańskiej reżyserki Nadine Labaki o biednym chłopcu z zaniedbanej bejruckiej rodziny, który pozywa rodziców za to, że się urodził. Zachęcona, aby sięgnąć do wcześniejszej filmografii reżyserki, wybieram Karmel – film o pięciu kobietach o różnym spojrzeniu na życie, borykających się z różnymi problemami, które łączy to, że uczęszczają do tego samego salonu piękności.
- Najlepsze lata – ostatnie lata obrodziły w wysokiej jakości filmy coming of age, czyli opowiadające o trudach wchodzenia w wiek dojrzewania. Booksmart, Skate Kitchen, Eighth Grade (żaden z nich nie doczekał się niestety dystrybucji w polskich kinach) czy dokumentalne Jutro albo pojutrze wzbudziły duże zainteresowanie i uznanie tak krytyków, jak i widzów. Podobnie jest z debiutem reżyserskim komediowego aktora Jonaha Hilla Mid90s, który opowiada o 13-letnim Steviem, dla którego jazda na deskorolce staje się ucieczką od rzeczywistości.
- Perski Nowy Rok – idealny tytuł na nowy rok filmowy. Ten film jednego z moich ulubionych reżyserów Asghara Farhadiego prześladuje mnie już od jakiegoś czasu. Kino tego irańskiego reżysera to zawsze świetne dramaty społeczne – nie wątpię, że tak będzie i w tym przypadku.
- Śmierć w Wenecji lub jakiś inny film Luchino Viscontiego – mam w zakresie filmografii tego włoskiego reżysera spore braki: wciąż mam do nadrobienia Rocca i jego braci (1960), Lamparta (1963) czy Portret rodzinny we wnętrzu (1974). Mam nadzieję, że chociaż jeden z tych filmów uda mi się obejrzeć w tym roku.
- Wanda – odkryłam ten film dzięki krytykowi Michałowi Oleszczykowi, który wspomniał o nim w jednym ze swoich facebookowych postów. Wanda, wyreżyserowana przez Barbarę Loden, zwaną kobiecym Johnem Cassavetesem, prywatnie żonę Eli Kazana, to historia o apatycznej kobiecie, która opuściła męża, straciła prawo do opieki nad dziećmi i wyruszyła w podróż po kraju. To ponoć poruszający dramat niezależny w stylu cinéma-vérité.
REKLAMA