search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

STRACH SIĘ BAĆ. Krótka historia kinowej paranoi

Szymon Skowroński

11 grudnia 2018

REKLAMA

Lęk, odraza i paranoja – USA lat sześćdziesiątych

Kinowe oblicze paranoi jednak najwyraźniej kształtuje się na przestrzeni lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych. W tym okresie mają premiery takich obrazów jak Przeżyliśmy wojnę, Siedem dni w maju, Twarze na sprzedaż – wszystkie trzy zrealizował John Frankenheimer. Pierwszy opowiada o jednostce żołnierzy kierowanych za pomocą eksperymentalnej metody oddziaływania na umysł. Drugi przedstawia alternatywną historię próby zamachu na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Trzeci odchodzi od tematyki wojennej i dotyka bardziej psychologicznych aspektów jednostki – tożsamości i percepcji świata. Można śmiało stwierdzić, że swoją nieformalną trylogią Frankenheimer dał podwaliny pod nowoczesne kinowe paranoje. Pomimo światowych niepokojów i niepewnej sytuacji politycznej paranoja przenosiła się również na grunty religijne, psychologiczne i społeczne. Zaledwie dwa lata po Twarzach na sprzedaż powstaje Dziecko Rosemary – obraz kobiety podejrzewającej, że nosi w łonie dziecko diabła. W 1973 to rok premiery Kultu, w którym policjant odkrywa religijny spisek mieszkańców odizolowanej od świata zewnętrznego wyspy. W 1971, 1974 i 1976 Alan J. Pakula realizuje swoją trylogię – Klute’a, Syndykat zbrodni i Wszystkich ludzi prezydenta. Psychoanaliza, pranie mózgu, manipulacja mediami przez najbliższe otoczenie prezydenta – tylko jeden z trzech filmów oparty został na autentycznych wydarzeniach, a jednak wszystkie scenariusze brzmią nieprawdopodobnie. W 1974 Francis Ford Coppola kręci Rozmowę, a w 1975 Sydney Pollack realizuje Trzy dni Kondora. W 1979 wraca wątek strachu przed zagrożeniem atomowym, tym razem pod postacią elektrowni jądrowej w thrillerze Jamesa Bridgesa Chiński syndrom. Ta dekada to również szczyt popularności kina katastroficznego, w którym obawa i zagrożenie wynikają ze zderzenia ludzkich zapędów do dominacji z siłami natury. Tragedia Posejdona, Tajemnica Andromedy, seria Port lotniczy, Rój, Płonący wieżowiec, Terror w przestworzach – wszystkie prezentują całkiem realne sytuacje, wzbudzając jednocześnie irracjonalny strach przed lataniem, epidemiami, pożarami i innymi zagrożeniami, które statystyczne wydarzają się niezwykle rzadko, ale są zupełnie realne i możliwe.

Na szczycie szczytów

W latach osiemdziesiątych XX wieku napięcie między Zachodem a Wschodem sięgnęło zenitu. Strach przed wojną stał się wręcz rutynowym elementem codzienności. Popkultura szybko nasiąkła przekonaniem, że koniec świata jest kwestią czasu. Radiowe hity, takie jak Enola Gay (w wykonaniu Orchestral Manoeuvres in the Dark – OMD) czy Vamos a la playa (wyk. Righeira), w synth-popowym brzmieniu skrywały metafory o wybuchach atomowych. Echa konfliktu widać nawet w tak oddalonych od polityki seriach jak chociażby Rocky, który w czwartej części mierzy się z przeciwnikiem rodem ze Związku Radzieckiego – Ivanem Drago, napisanym niemalże w konwencji superczłowieka, wspomaganego rosyjską myślą technologiczną i wzmacnianego najnowszymi osiągnięciami na polu nauki. W kinach wyświetlano Czerwony świt, Firefoxa, Testament i, chyba najbardziej nihilistyczny i pozbawiony złudnej nadziei, obraz Steve’a De Jarnatta pt. Cudowna mila. Bohater tego ostatniego przypadkiem odbiera telefon, podczas którego nieznany nadawca po drugiej stronie informuje go, że do odpalenia głowic atomowych została zaledwie godzina. Bohater robi, co może, by ocalić siebie i bliskich, ale koniec wydaje się nieunikniony. W 1983 telewizja ABC wyświetliła produkcję Nazajutrz. Film przedstawiał, na przykładzie grupy luźno powiązanych postaci, przyczyny, przebieg i konsekwencję jądrowego holocaustu. Przed telewizorami zgromadziła się rekordowa liczba około stu milionów widzów, emisja filmu stała się jednym z najważniejszych wydarzeń w historii telewizji, a po zakończeniu filmu producenci otrzymali wiele telefonów z pytaniami zaniepokojonych odbiorców. Odwilż nadeszła dopiero z końcem dekady, po upadku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, chociaż strach pozostał.

REKLAMA