SPIELBERG, LUCAS, CAMERON. Wczesne filmy znanych reżyserów
Christopher Nolan – Doodlebug
Twórca Mrocznego Rycerza i Incepcji nie należy do moich ulubionych twórców. Potrafi skomplikować i rozciągnąć rzeczy, które w istocie są proste i zwięzłe. Im mniej kombinuje i nie stara się przedobrzyć, tym lepiej dla jego filmów. Doodlebug to w gruncie rzeczy skondensowana myśl przewodnia jego filmografii – zapętlona fabuła służąca tylko i wyłącznie jako bajer (chlubnym wyjątkiem genialny scenariusz do Memento), stwarzająca niby nieskończone możliwości interpretacji, ale tak naprawdę niemająca żadnego przesłania. Nie można jednak odmówić reżyserowi wyczucia w kwestii tworzenia zapadających w pamięć obrazów – tutaj jest to słuchawka od telefonu włożona do dzbanka z wodą, będąca zapowiedzią prawdziwego obłędu dotykającego bohatera. Doodlebug, jak większość filmów Nolana, może znaleźć tyle samo zwolenników, co przeciwników.
https://www.youtube.com/watch?v=-WhKt_CkXD0
Paul Thomas Anderson – Cigarettes And Coffee
Twórca Magnolii i Aż poleje się krew reżyserskie szlify zdobywał na kamerach VHS. Dorastając w Los Angeles jako syn człowieka związanego z branżą rozrywkową, młody filmowiec miał ułatwiony dostęp do sprzętu i ekipy. Jego pierwszym dziełem był mockument The Story of Dirk Diggler – rozwinięty potem do rozmiarów jednego z najlepszych filmów dekady – Boogie Nights. Jednak dopiero w Cigarettes And Coffee widać podwaliny wielkości, jaką Anderson pokaże kilka lat później: przywiązanie do detalu, wystudiowany ruch kamery i znakomite kreacje aktorów prowadzących świetnie napisane dialogi. Całość dzieje się w przydrożnym barze szybkiej obsługi, charakterystycznym dla kalifornijskiego krajobrazu, i splata ze sobą losy pięciu postaci rozmawiających przy – nomen omen – papierosach i kawie. Mimo że nakręcony na VHS, film od strony warsztatowej prezentuje się naprawdę wyśmienicie. Anderson mistrzowsko obchodzi się z kamerą, śledząc ruch postaci, robiąc zbliżenia i oddalenia i zmieniając pole ostrości w ramach jednego ujęcia. Małe wielkie kino.
Steven Spielberg – Amblin’
Po kilku mniej lub bardziej udanych amatorskich produkcjach młodemu Spielbergowi udało się zorganizować fundusze i taśmę 35mm do realizacji swojego przełomowego dzieła. To ten film zapewnił mu kontrakt w wytwórni Universal (gdzie zrealizował Szczęki) i na jego cześć nazwał później swoją firmę produkcyjną Amblin Entertainment. Sam film nie jest szczególnie dobry. Powstał w czasach kultury hippisowskiej i wyraża jej niepokoje, ale w niezbyt interesujący sposób. Całość to dwudziestopięciominutowa gonitwa dwóch autostopowiczów w rytm muzyki country, zakończona gorzkim finałem. Sekret nie tkwi w scenariuszu ani przekazie, ale technicznej zręczności młodego Spielberga. Udało mu się znaleźć wiele ciekawych ustawień kamery, twórczo wykorzystywał pierwszy i drugi plan do opowiedzenia historii w jednym ujęciu. Wiele chwytów, które tu zastosował, kopiował i rozwijał w ciągu swojej kariery, np. montaż skojarzeniowy, filmowanie sylwetek na tle silnego kontrapunktowego światła lub „zaokrąglanie” kadru. Amblin pozostaje jednak tylko ciekawostką, wartą odnotowania dla największych fanów reżysera.
https://www.youtube.com/watch?v=6490M2uzzeg
Andriej Tarkowski – Zabójcy
Umierając przedwcześnie w wielu 54 lat, Tarkowski pozostawił po sobie wybitny dorobek artystyczny, doceniany przez kinomanów – i nie tylko – na całym świecie. Jego dzieła cechował autorski styl wypowiedzi filmowej z długimi, refleksyjnymi ujęciami, odrzuceniem standardowej dramaturgii oraz silnym elementem symboliki. Tego wszystkiego nie można doszukać się w Zabójcach. To pierwszy obraz zrealizowany przez Rosjanina jeszcze w szkole filmowej – do spółki z innymi studentami: Mariką Breiku i Aleksandrem Gordonem. Jako scenariusz posłużyło opowiadanie Ernesta Hemingwaya pod tym samym tytułem. Dwudziestominutowe dziełko charakteryzuje się przede wszystkim poprawnym warsztatem i stylem zerowym. Trudno doszukiwać się tu jakichkolwiek motywów, którym Tarkowski poświęcił się w dalszej swojej karierze, ale widać, że twórca szybko opanował warsztat i kinowy język. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów reżysera, ale także dla miłośników Hemingwaya – jest to bowiem prawdopodobnie najwierniejsza adaptacja jego prozy.
korekta: Kornelia Farynowska