search
REKLAMA
Ranking

SPEKTAKULARNE FILMOWE EKSPLOZJE. Wybuchowe zestawienie

Mikołaj Lewalski

2 stycznia 2018

REKLAMA

Lubimy oglądać eksplozje – zarówno na niebie, jak i na wielkim ekranie. To nierzadko prawdziwa uczta dla oczu, pokaz mistrzowskich efektów specjalnych, a także satysfakcjonujący moment dla fabuły czy bohaterów. Niejeden punkt kulminacyjny ważnej sceny lub finalnej konfrontacji kończy się właśnie spektakularnym wybuchem. Nic dziwnego więc, że filmowcy wkładają niemało wysiłku w to, żeby ekranowa destrukcja wywoływała opad szczęki albo przynajmniej porządnie imponowała. Naturalnie niektórzy nie znają umiaru, który również tutaj ma znaczenie – taki Michael Bay wciąż nie rozumie, że jeśli co chwilę oglądamy kolejne niewiele znaczące eksplozje, to z czasem przestają one robić na nas wrażenie. W tym zestawieniu postanowiłem wyróżnić dziesięć wybuchowych scen, które wydały mi się najbardziej imponujące – i to nie tylko z racji swojej spektakularności, ale także całego kontekstu i roli w filmie. Jest to lista jak najbardziej subiektywna, a jeśli macie własne pomysły, to zachęcam do podzielenia się nimi w komentarzach!

Ostrzegam przed spoilerami z: Jurassic World, Django, Most na rzece Kwai, Gwiezdnych wojen: Ostatniego Jedi.

Mroczny rycerz – eksplozja szpitala

Ta scena to jedna z największych perełek w całym filmie i jest tak z kilku powodów. Po pierwsze, niebawiący się w półśrodki Nolan postanowił wysadzić w powietrze cały budynek. Z racji niewiarygodnej skali tego przedsięwzięcia oczywistością było, że nie ma mowy o powtarzaniu tej sceny, a ekipa ma tylko jedną szansę na nakręcenie jej. W zamierzeniu miała ona jednak wyglądać inaczej – Joker po prostu wychodził ze szpitala, który wybuchał za jego plecami. W pewnym momencie pomniejsze eksplozje ustały, a oczekiwane wielkie bum nie nastąpiło. Heath Ledger perfekcyjnie zareagował na ten techniczny problem, nawet na chwilę nie wychodząc ze swojej roli. Po wyrażeniu mieszanki zaskoczenia i irytacji zaczął majstrować przy detonatorze i właśnie wtedy miał miejsce główny wybuch. Fantastyczna improwizacja Ledgera uratowała całą scenę, a destrukcja szpitala to coś, od czego trudno odwrócić wzrok.

Jurassic World – spadający helikopter

Cool guys don’t look at explosions. To taki filmowy stereotyp, zgodnie z którym fajne postaci nie zatrzymują się, żeby podziwiać swoje dzieło zniszczenia, a zamiast tego idą niewzruszenie przed siebie. W tym przypadku mamy podobną sytuację, z tym że jej (anty)bohaterem jest Indominus Rex – socjopatyczna hybryda stworzona z DNA kilku dinozaurów i innych zwierząt. Uwielbiam każdy element tej sceny, począwszy od faktu, że kraksa helikoptera nie była dziełem przypadku, tylko sprytu krwiożerczej bestii, która celowo wystraszyła stado latających pterozaurów – te, wylatując z dziury w kopule, natrafiły na śmigłowiec i go zaatakowały, powodując katastrofę. Ruch kamery, która podąża za spadającym helikopterem i ujawnia odbiegającego od eksplozji Indominusa za każdym razem budzi we mnie małe dziecko. Cała sprawa jest dodatkowo istotna, gdyż za sterami pojazdu siedział właściciel całego parku i zarazem osoba odpowiedzialna za zlecenie stworzenia tego rozszalałego wybryku natury. Zabij swojego stwórcę – to dość znajomy motyw w kulturze, prawda?

Django – zniszczenie posiadłości Candy’ego

Wracając do filmowego stereotypu z początku poprzedniego punktu – Quentin Tarantino pokazuje w Django, że znacznie bardziej czadowe jest podziwianie swojego dzieła zniszczenia przez okulary przeciwsłoneczne, jednocześnie popalając papierosa. Destrukcja rezydencji sadystycznego bogacza to jeden z najbardziej satysfakcjonujących momentów, jakich doświadczyłem w kinie. To zwieńczenie niemal trzygodzinnej historii pełnej bólu, upokorzenia i społecznej niesprawiedliwości. Sama willa jest czymś więcej niż obrzydliwie wystawnym przybytkiem – to symbol bogactwa zbudowanego na cierpieniu innych. To także skupisko zepsucia i arogancji białych właścicieli niewolników, którzy wyrządzili wiele zła Django i jego ukochanej. To piękna wybuchowa zemsta, a towarzysząca scenie piosenka czyni tę scenę prawdziwie bezbłędną.

Most na rzece Kwai – wysadzenie mostu

Wielki finał wielkiego filmu. Budowa tytułowego mostu stanowi główną oś fabuły i fenomenalnie obnaża obsesję głównego bohatera, którego upór i metody motywowania podlegających mu ludzi zaczynają upodabniać go do wroga, którym pogardza. Konflikt między protagonistą a japońskim dowódcą dotyczy w dużej mierze przymusowej budowy mostu i ewoluuje przez cały film. Kiedy natomiast ma miejsce pamiętna końcowa sekwencja, most zostaje wysadzony właśnie przez człowieka, który był tak bardzo zdeterminowany, żeby go wybudować i początkowo próbował zapobiec jego zniszczeniu. Sama scena wybuchu robi ogromne wrażenie, a żeby ją nakręcić, podobno użyto tysięcy (!) ton ładunków wybuchowych. Co ciekawe, do kręcenia tego ujęcia zabierano się dwukrotnie, gdyż za pierwszym razem jeden z członków ekipy nie zdążył wyjść poza strefę rażenia i trzeba było przerwać scenę. Pociąg (który miał wylądować w wodzie razem ze szczątkami mostu) przejechał przez most i rozbił się, uderzając w generator. Dzień później podjęto ponowną próbę i tym razem wszystko poszło tak jak trzeba. Nie był to jednak koniec przygód, gdyż podczas transportu zagubiła się walizka z taśmami filmowymi. Po desperackich poszukiwaniach odnalezioną ją na lotnisku w Kairze i tylko za sprawą jakiegoś cudu grzejąca się na słońcu (w walizce) taśma nie uległa całkowitemu zniszczeniu.

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi – eksplozja w ciszy


Niestety nie udało mi się znaleźć odpowiedniego zdjęcia, a szkoda, bo samobójczy manewr admirał Holdo to być może najbardziej spektakularny i niesamowity wizualny fajerwerk w całej sadze. Już sam fakt, że wspomniana bohaterka decyduje się na taki odważny gest, zasługuje na uwagę, ale kluczowe pozostaje to, jakie widowisko mamy okazję dzięki temu podziwiać. Holdo doskonale zdawała sobie sprawę, że nie ma szans dolecieć do monstrualnie wielkiego gwiezdnego niszczyciela Snoke’a, więc postanowiła staranować go podczas wchodzenia w nadprzestrzeń. To, co nastąpiło później, sprawiło, że dosłownie opadła mi szczęka. Zupełna cisza, białe świecące pęknięcia na powierzchni imperialnych statków, kumulacja eksplozji i jej uwolnienie – to po prostu trzeba zobaczyć. Początkowo chciałem umieścić na tej liście wybuch pierwszej Gwiazdy Śmierci z racji jego symboliczności, ale po namyśle stwierdziłem, że to właśnie fascynująca wizja Riana Johnsona zasługuje na wyróżnienie. Ciekawostka: w wielu amerykańskich kinach informowano widzów i pracowników, że Ostatni Jedi zawiera 10-sekundową scenę, w której całkowicie znika dźwięk i to nie jest żadna usterka techniczna ani uszkodzona kopia. W życiu bym nie pomyślał, że ktokolwiek mógłby mieć wątpliwości co do tego, ale najwidoczniej nie dla każdego było to tak oczywiste.

REKLAMA