Kolejny bardzo ważny wątek w filmie Felliniego. Oprócz elit intelektualnych reżyser krytykuje również mass media, które żerują na ludzkiej tragedii oraz pozbawiają bohaterów prawa do prywatności. Chciałbym, omawiając to zagadnienie, wyróżnić dwie sceny, w których problem ten wybrzmiewa najdonośniej. Pierwszą z nich jest wielokrotnie już przywoływana w tym tekście scena cudu. Możemy zaryzykować stwierdzenie, że to właśnie reprezentanci prasy i telewizji lub, jak ich nazywa Królikiewicz, „szmirusy ze środków masowego przekazu” już samą swoją obecnością desakralizują całe wydarzenie, obdzierają je ze świętości. Sprowadzają sacrum do sfery profanum. To przecież właśnie z powodu ich zainteresowania i świadomej ingerencji na plac przybywają tłumy gapiów, które liczą na powtórkę cudu. Obserwujący całe zajście z boku duchowny wątpi w autentyczność wydarzenia. „Cuda rodzą się w samotności, w ciszy. Nie w takim chaosie!” mówi poirytowany. I trudno nie przyznać mu racji. Druga scena, o której chciałbym wspomnieć w tym akapicie, to przyjazd żony Steinera z pracy do domu. Kobieta wysiada z autobusu i nieomal od razu zostaje otoczona przez tłum paparazzi. Zaskoczona i nieco zawstydzona mówi: „Co to wszystko znaczy? Bierzecie mnie za jakąś aktorkę?”. Nie wie jeszcze, że jej mąż dokonał w ich mieszkaniu makabrycznej zbrodni. Paparazzi nie powstrzymują nawet polecenia i prośby inspektora policji, który jednocześnie stara się jak najłagodniej wytłumaczyć pani Steiner, co się stało. W końcu mężczyzna nie wytrzymuje i postanawia wyjaśnić kobiecie wszystko na osobności w samochodzie. Tłum fotografów jednak nie odpuszcza. Otacza pojazd zwartym kręgiem, a gdy wóz policyjny próbuje odjechać na sygnale, paparazzi wskakują na swoje skutery i podążają tuż za nim. W świecie Słodkiego życia nie ma miejsca na prywatność.
Dzisiaj Słodkie życie powszechnie uznawane jest za wielki film, przez wielu (w tym niżej podpisanego) za prawdziwe dzieło sztuki. Jednak nie każdemu obraz Felliniego przypadł do gustu już w dniu premiery. Najbardziej reżyser naraził się Słodkim życiem środowiskom katolickim. Watykańska gazeta „L’Osservatore Romano” jednoznacznie potępiła obraz, wskazując na jego wulgarność, a przede wszystkim oburzając się otwierającą sceną, która jakoby miałaby być parodią drugiego nadejścia Chrystusa. Ponadto redaktor tego dziennika – Raimondo Manzini pisząc o dziele Felliniego w serii napastliwych artykułów tytułował je „Obrzydliwe życie” oraz apelował do rządu włoskiego o interwencję. Film spotkał się również z niezwykle surowym odbiorem ze strony prokatolickiej Falangi, która sprawowała wówczas w Hiszpanii władzę absolutną. W rezultacie oglądanie Słodkiego życia było w tym kraju nielegalne aż do 1975 roku, kiedy to po długiej chorobie zmarł przywódca ugrupowania – generał Francisco Franco. Znacznie entuzjastyczniej film Felliniego został przyjęty przez branżę oraz krytykę filmową. Efektem tego była przede wszystkim prestiżowa Złota Palma, którą Słodkie życie zostało wyróżnione podczas trzynastej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes.
Zobaczmy jeszcze na koniec co do powiedzenia na temat Słodkiego życia ma sam jego twórca – Federico Fellini. W wywiadzie-rzece przeprowadzonym przez Ritę Cirio w ramach książki Fellini. Zawód: reżyser artysta tak mówi o swoim dziele: „W Słodkim życiu nie było całej sekwencji ze szlachcicami [zapewne chodzi Felliniemu o sceny przyjęcia na zamku – komentarz mój], nie było też sekwencji cudu, wszystko to dodałem w trakcie realizacji. (…) W Słodkim życiu nie była przewidziana ani finałowa orgia, ani przybycie morskiego potwora. W rzeczywistości Słodkie życie przypominało pięć albo sześć nowel filmowych: ta o Anicie, potem epizod ojca, potem dodałem cały kawałek o cudzie i jeszcze część o szlachcicach. Istniała natomiast sekwencja motorówki, z której wyciekała cała benzyna i paliły się dwie kobiety, sekwencja, która potem nie weszła do filmu, była w scenariuszu, ale nigdy jej nie nakręciłem: miało się to wydarzyć u wybrzeży Capri, pożar na morzu z dwiema ludzkimi pochodniami”. Wychodzi więc na to, że najważniejsze, najwybitniejsze sceny Słodkiego życia nie znajdowały się jeszcze na etapie preprodukcji w scenariuszu. Zostały dodane dopiero później, wymyślone przez geniusza Felliniego w trakcie okresu zdjęciowego. A jak wyglądałoby Słodkie życie bez nich? Nie potrafię i nie chcę sobie tego wyobrażać.
Bibliografia:
G. Królikiewicz, Kłopot z Fellinim, Łódź 1995.
R. Cirio, Fellini. Zawód: reżyser, przeł. Anna Osmólska-Mętrak, Izabelin 2003 s. 170–171.