SKĄD TA SŁAWA? 10 najbardziej przecenianych aktorów
Też zastanawiacie się czasem nad fenomenem niektórych aktorów i aktorek, próbując odgadnąć, jakim cudem stali się oni gwiazdami? Czasem zdziwienie może się przerodzić we wzburzenie, gdy porównujemy worek nagród przereklamowanej gwiazdy ze skromnym dorobkiem kinowych weteranów i wirtuozów. Jako wyraz swoich przemyśleń w tej materii postanowiłem – na przełaj przez gatunki, rankingi i nagrody – wybrać dziesiątkę najbardziej przecenianych współczesnych gwiazd Hollywood i okolic.
Ryan Gosling
Jedna z największych obecnie gwiazd Hollywood, laureat Złotego Globu, dwukrotnie nominowany do Oscara. Ryan Gosling nie narzeka na brak ani ciekawych propozycji, ani uznania wśród fanów i środowiska filmowego. A jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pod sympatyczną powierzchownością przystojniaka nie kryje się faktycznie utalentowany aktor, ale jedynie sprawny ekranowy model. Ubogi arsenał aktorski Goslinga, właściwie w każdej roli zachowującego się tak samo, da się oczywiście obrócić na korzyść jego i filmu – tak jak choćby w Blade Runnerze 2049, w którym nieplastyczna twarz Ryana świetnie wypadła w roli androida – ale w ogólnym rozrachunku renoma Goslinga zdaje się wyraźnie przerastać jego faktyczne zdolności (a przynajmniej to, co dotąd pokazał).
Eddie Redmayne
Podobne wpisy
Dwie głośne role (Teoria wszystkiego i Dziewczyna z portretu) zapewniły Redmayne’owi worek prestiżowych nagród i nominacji, a także uwielbienie fanów na całym świecie (oraz intratną rolę w serii Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć). Znowu ciężko się oprzeć wrażeniu, że sława jest w większej mierze zasługą pozaekranowego uroku niż faktycznych zasług. Rola Stephena Hawkinga była właściwie samograjem, którego wystarczyło nie zepsuć, natomiast wcielając się w inne, bardziej wymagające postacie Redmayne nieznośnie epatuje swoim chłopięcym sposobem bycia, przerysowując bohaterów i pozbawiając ich psychologicznej głębi (jak w przypadku Einara/Lili z filmu Toma Hoppera). W tym przypadku wydaje się, że problem tkwi w zbytnim zawierzeniu we własny wdzięk, przeradzającym się w postępujące zmanierowanie.
Jennifer Lawrence
Ulubienica jury i widzów zwojowała Hollywood w wieku zaledwie dwudziestu lat, z miejsca stając się wielką gwiazdą, porównywaną m.in. do Meryl Streep. Cztery nominacje do Oscara (w tym jedna statuetka) sugerują, że Lawrence to niespotykanej skali talent aktorski, jednak jej grę rzadko można określić bardziej entuzjastycznie niż jako przyzwoitą. Furorę zrobił chyba przede wszystkim jej antygwiazdorski, prosty sposób bycia “równej dziewczyny”. Ten swobodny image, którym bryluje na czerwonych dywanach, wydaje się jednak podszyty delikatnie pozerstwem, a użyczany ekranowym postaciom prowadzi w wielu przypadkach do mało strawnej pretensjonalności, tak jak w przeszarżowanej rólce w American Hustle, kuriozalnie nominowanej do Nagrody Akademii.
Kristen Stewart
Po sukcesie komercyjnym w sadze Zmierzch para głównych aktorów serii, Kristen Stewart i Robert Pattinson, skręcili w kierunku produkcji ambitniejszych, próbując wypracować sobie zawodową renomę w oderwaniu od teen movie. O ile Pattinson zdążył się wykazać talentem w ciekawych rolach, to niegdysiejsza Bella zbiera wprawdzie pochwały, ale za role nieznośnie zmanierowane i co gorsza takie, w których usilnie stara się pokazać aktorstwo przez duże A. Być może Stewart czeka na rolę, w której zdolny reżyser pozwoli jej ograć swój wizerunek i toporny warsztat, ale do tego czasu dla dobra jej samej lepiej, żeby unikała występów takich jak w Still Alice, gdzie jej niedostatki aktorskie wyolbrzymiało zestawienie z wybitną Julianne Moore.
Emilia Clarke
Co prawda poza Grą o tron kariera Emilii Clarke, wybranej jakiś czas temu najseksowniejszą kobietą świata, wydaje się rozwijać raczej z problemami, ale mimo wszystko wysoki status zapewnia jej właśnie serialowa kreacja Daenerys Targaryen. I o ile w pierwszych sezonach pochwały były zasłużone, tak w momencie, gdy scenarzyści zaczęli wyraźnie niedomagać w wątku Dany, Clarke również obniżyła loty. Można mieć pretensje do scenariusza, zbyt banalnie kreującego Daenerys na uosabiającą wszystkie cnoty mesjaszkę, ale aktorka również nie wydobywa ze swojej postaci niuansów, zadowalając się zachowawczą i pozbawioną polotu grą. Czekając na ostatni sezon Gry o tron, widzowie mogą też czekać na odkupienie Clarke i udowodnienie, że zasługuje jednak na swoją renomę.