search
REKLAMA
Od szeptu w krzyk

SIEROTA (2009). Adopcja z piekła rodem

Krzysztof Walecki

12 października 2018

REKLAMA

Filmy o morderczych dzieciach bywają trudne w odbiorze, gdyż każą nam uwierzyć w wariant, że ktoś może urodzić się złym. W ten sposób dziecku zostaje odebrana niewinność, zastąpiona psychopatycznym popędem, ale nawet gdy oglądamy najgorsze okropieństwa w jego wykonaniu, budzi to nasz opór, wciąż bowiem widzimy na ekranie istotę młodą, pozornie bezbronną, z szansą na zmianę. Sierota i inne podobne jej dreszczowce nie pozostawiają jednak żadnych złudzeń – krwiożercze stworzenie zwane dzieckiem należy zabić, a potem jeszcze dobić, zanim cywilizowani ludzie, którzy nie potrafią pojąć, że kilkulatek może mieć czarną jak smoła duszę, będą chcieli w tym przeszkodzić.

To absurdalne przekonanie jest u Colleta-Serry pociągnięte do granic prawdopodobieństwa, ale i powagi; choć reżyser i aktorzy w ani jednym momencie nie pozwalają sobie na nieco luźniejsze podejście do tematu, spuszczenie z tonu dla dobra rozrywki, scenariusz Davida Leslie Johnsona (na podstawie pomysłu Alexa Mace’a) nie ucieka od niedorzeczności, ale wręcz posiłkuje się coraz bardziej naciąganymi rozwiązaniami. Aby udowodnić otoczeniu, że to matka stwarza prawdziwe zagrożenie, Esther gotowa jest wsadzić swoją rękę w imadło i kręcić korbą, aż jej kości pękną. Innym razem stara się uwieść pijanego i nieszczęśliwego tatusia, łudząc się, że trochę szminki i krótka spódniczka wystarczą. Jest tu groza, napięcie, ale przede wszystkim śmieszność, bo czy dziewięcioletnią dziewczynkę, choćby nie wiem, jak niebezpieczna była, można traktować poważnie w sytuacjach, które wymagają bycia dorosłym? Jest oczywiście wspomniany twist, którego nie zdradzę, aby nie popsuć zabawy. Napiszę tylko, że stawia on na głowie cały koncept złego dziecka, czyniąc z finału Sieroty duchowy odpowiednik Laleczki Chucky.

Wyprodukowany przez Joela Silvera i Leonarda DiCaprio (!) film okazał się umiarkowanym przebojem wśród widzów i krytyków, choć znalazł uznanie u samego Rogera Eberta, który wystawił Sierocie niemal maksymalną ocenę. Kariera Colleta-Serry, naówczas mającego na swoim koncie inny horror, Dom woskowych ciał, poszła w zupełnie innym kierunku – współpraca z Liamem Neesonem na planie Tożsamości zaowocowała trzema kolejnymi filmami sensacyjnymi tego duetu. Hiszpan wrócił do kina grozy, kręcąc 183 metry strachu, ale spotkanie Blake Lively z rekinem nie miało tej samej jakości i napięcia, co krwawa opowieść o Esther. Grająca Kate Vera Farmiga udowodniła, że świetnie się czuje w horrorowym repertuarze, wkrótce stając się główną bohaterką serii Obecność. Co ciekawe, zagrała matkę psychopatycznego dziecka jeszcze dwukrotnie – dwa lata wcześniej w filmie Joshua oraz przez pięć sezonów serialu Bates Motel – a w niedocenionej Potędze strachu poszukiwania zaginionego chłopca, który chciał zabić ojca, zaprowadziły ją do kryjówki zwyrodniałego małżeństwa pedofilów-morderców.

Z Sieroty najlepiej jednak pamięta się tytułową postać, dziecko-potwora w wykonaniu zaledwie jedenastoletniej Isabelle Fuhrman. Kiedy trzeba, potrafi ona być skromna i niewinna, kiedy indziej wyrachowana i bezczelna, aby w mgnieniu oka przeistoczyć się w zimną, pozbawioną uczuć morderczynię. Wierzymy w Esther właśnie dzięki talentowi aktorki, która opiera swą postać na ciągłym udawaniu kogoś, kim wcale nie jest. Kiedy w finale po raz pierwszy widzimy bohaterkę taką, jaka jest naprawdę, rysy Fuhrman zmieniają się diametralnie, a ona sama idzie w bardziej ekspresyjny występ. Szkoda, że później nie dostała równie popisowej roli, choć raz była bardzo blisko – kiedy za remake Suspirii odpowiadał jeszcze David Gordon Green, to właśnie w młodej Isabelle zobaczył główną bohaterkę swojego filmu. Suspirię zrobił ostatecznie Luca Guadagnino, w roli głównej obsadzając Dakotę Johnson, Green zajął się nowym Halloweenem, a Fuhrman nadal czeka na swój przełom. Złe dzieci w dorosłym życiu nie mają lekko.

REKLAMA