WIELKA. Scenarzysta „Faworyty” wymyśla historię Rosji
Opowieść o Katarzynie Wielkiej rozpoczyna się w momencie, w którym większość baśni dobiega końca – księżniczka zostaje wydana za swojego księcia. Rozmarzona, zaczytana w oświeceniowych pismach Niemka przybywa na rosyjski dwór, by zostać żoną cara. Jej wyobrażenia o wytwornym życiu i wielkiej miłości zderzają się jednak z okropną rzeczywistością. Jej mąż, car Piotr, to idiota i tyran, a jego dwór – stado analfabetek i ich zapijaczonych mężów. Katarzyna będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaką to baśń ją wrzucono i jaką rolę ma do odegrania. Czy jest dobrą wróżką, która zdejmie z Rosji zły czar złego cara? Czy Piotr jest Bestią, którą ona, jako Piękna, musi oswoić i przemienić w dobrego władcę? A może jej mąż to po prostu potwór, któremu należy uciąć łeb i samej przejąć władzę? Te rozterki młodej carycy Katarzyny portretuje pierwszy sezon serialu Wielka.
Podobne wpisy
Caryca Katarzyna II, tyranka odpowiedzialna za więcej zła niż „tylko” nasze zabory, jako ikona feminizmu? Powiedzieć, że to kontrowersyjny pomysł, to nic nie powiedzieć. Od samego początku jednak wyraźnie sugeruje się nam, że serialowa Katarzyna to osobistość całkiem odrębna od swojego historycznego pierwowzoru, więcej: sama Rosja to w Wielkiej wymyślona, fantasmagoryczna kraina. Od ostentacyjnego lekceważenia faktów, przez kuriozalne peruki noszone na widoczne włosy, aż po podtytuł „historia miejscami prawdziwa” – wszystko mówi nam o tym, że to raczej wariacja na temat biografii niż biografia faktyczna. Wariacja w dodatku zdrowo postrzelona, utrzymana w konwencji farsy, a miejscami wręcz kabaretu. Nic dziwnego, skoro za serial odpowiedzialny jest Tony McNamara, scenarzysta Faworyty.
Wielka kontynuuje jego autorskie podejście do kina kostiumowego, skupionego na kostiumie właśnie, tyle że rozumianym w sensie metaforycznym, jako ludzkie przebranie, maska, pozór, coś sztucznego i nienaturalnego. Zwolennicy rzetelnych produkcji historycznych i faktograficzni puryści nie mają tu czego szukać, bo dla australijskiego scenarzysty XVIII-wieczna Rosja jest baśniową, nierzeczywistą krainą. Katarzyna II w ujęciu McNamary nie wszczyna wojen i nie ciemięży chłopstwa; to pacyfistka, oświeceniowa aktywistka i zwolenniczka zniesienia klasowych oraz płciowych podziałów. Jeśli kupimy tę specyficzną stylistykę, a na moralny relatywizm przekłamanego portretu historycznej figury przymkniemy oko, to czeka nas 10 godzin iście dworskiej zabawy.
Bo dworuje się tutaj z wielu spraw i na okrągło. Wielka jest świetną komedią, choć poczucie humoru McNamara ma specyficzne i mocno absurdalne. Trochę Alfred Jarry, a trochę Lewis Carroll. Mistrzem ceremonii był tu chyba Marcowy Zając z Szalonym Kapelusznikiem, a Piotr swym bezmyślnym okrucieństwem i manią wielkości przypomina Królową Kier. Sama Katarzyna to z kolei Alicja, wrzucona w tę groteskową krainę czarów i usiłująca nauczyć się jej zasad. Właśnie jej zdumionymi oczami obserwujemy kolejne ekscesy dworaków. To opowieść nie tyle o epoce oświecenia, co utrzymana w stylistyce oświeceniowej literatury; satyryczna, ironiczna, prześmiewcza, formalnie wysmakowana i postępowa w warstwie ideologicznej. Jak powiastka spod pióra Woltera, który zresztą pojawia się w serialu „osobiście”. Co ciekawe, w tym krzywym zwierciadle zdarzają się momenty naprostowywania zdziwaczałej rzeczywistości, zapowiedź tego, że Rosja może jeszcze powrócić do normalności i wybudzić się z sennego koszmaru. Wystarczy, że dworzanie znikają z oczu Piotra, a do ich świata na chwilę powraca realizm: carska kochanka z czułością całuje dłoń zdradzanego, zmuszonego znosić upokorzenia męża, a zapijaczony dowódca wojsk dokonuje cynicznego i trzeźwego osądu rzeczywistości. Liczne sceny okrucieństwa pokazują natomiast, że konsekwencje złych rządów Piotra są jak najbardziej realne i momentami zbliżają tę farsę w stronę tragifarsy.
Wielka to też kolejna świetna, niebanalna kreacja Elle Fanning. Jej Katarzyna z miejsca kradnie sympatię widza. To romantyczka i idealistka, ale taka, która wciela swoje marzenia w życie; niepokorna dziewczyna o niespożytej energii i żywej inteligencji. Dzięki temu emancypację i coming of age Katarzyny ogląda się ze szczerym zaangażowaniem. Partnerujący Fanning Nicholas Hoult jest co najmniej tak samo dobry. Przeszarżowana rola Piotra sprawia czystą przyjemność tak aktorowi, jak widzowi. Car Houlta to postać budzącą równocześnie śmiech swą żałosnością i grozę bezmyślnym okrucieństwem, a jednak w tej stricte kabaretowej kreacji znalazło się miejsce na półcienie, kiedy to twórcy pokazują nam Piotra jako niekochanego syna i nieudacznika żyjącego w cieniu ojca. Z kolei na drugim planie przewija się cała plejada charakterystycznych, wyrazistych osobowości. W pamięć zapadają przede wszystkim krnąbrna służka Marial (świetna Phoebe Fox), podburzająca Katarzynę do przeprowadzenia zamachu stanu, oraz szalona ciotka Elżbieta, nimfomanka i treserka motyli w jednej osobie (Belinda Bromilow).
Produkcja nie jest jednak pozbawiona wad. Choć wśród reżyserów poszczególnych odcinków trafiają się intrygujące nazwiska (np. Bert & Bertie, odpowiedzialne za Troop Zero), to żadne z nich nie dopełnia McNamary tak idealnie jak Lanthimos w Faworycie. Także rozciągnięcie do 10 godzin dość skromnego objętościowo materiału źródłowego, czyli początkowych aktów ze sztuki teatralnej McNamary The Great, nie przebiegło bezboleśnie. Dopisane wątki czasem sprawiają wrażenie klasycznych fillerów, a repetycja poszczególnych gagów, pomysłów czy zachowań miejscami męczy. Główną wadą produkcji jest zatem pewna powtarzalność i nieco zbyt długi metraż, przez które Wielka wytraca momentami swą największą zaletę: lekkość i szarżujące tempo. Serial skorzystałby na bardziej krytycznej postprodukcji i krótszych odcinkach. Najsłabsze momenty to natomiast te, w których Wielka usilnie próbuje być czymś więcej, niż jest, i wkłada w usta Katarzyny pompatyczne monologi o naturze władzy tudzież o jej misji względem Rosji. Przemyślenia twórców na temat polityki są jałowe i naiwne, a swoją łopatologią gryzą się też z ironiczną i purnonsensową stylistyką całości. Dialogi, gdzie explicite wykłada się nam wnioski, do których ze spokojem doszlibyśmy sami, nużą tym bardziej, że i je dotyka powtarzalność, wracanie do kwestii już poruszonych. Wielka nie demaskuje żadnych prawd, a najlepiej radzi sobie jako specyficzny spektakl kostiumowy i zwariowana komedia. Mam wrażenie, że z tego pomysłu dało się wycisnąć więcej, ale może twórcy dopiero się rozkręcają i oszczędzają siły na kolejne sezony.
Sztuka The Great McNamary opowiada cały fikcyjny życiorys Katarzyny II, a nie tylko jej młodość, którą sportretował serial. Pożywka dla ciągu dalszego jak najbardziej się znajdzie, drugi sezon został już zresztą oficjalnie potwierdzony. Twórcy od samego początku nastawili się na kręcenie kontynuacji – dlatego zapewne w ostatnim odcinku postawili na dość banalny cliffhanger w miejsce satysfakcjonującej konkluzji. Najciekawsze wydarzenia wydają się dopiero rozpościerać przed naszą bohaterką. Tym bardziej że sama Katarzyna pod koniec Wielkiej nie jest już tą samą niewinną dziewczyną z początkowych odcinków. Odkrywa ciemną stronę swojej natury, uczy się polityki, kłamstwa, a nawet poświęcania bliskich sobie osób. Subtelny foreshadowing wskazuje, że ta, której sukcesowi kibicowaliśmy, może wyewoluować w czarny charakter. Czy kolejne sezony wykreują żeński odpowiednik Waltera White’a? Czas pokaże – pomysł wyjściowy Wielkiej ma tak duży potencjał, że przy nieco większej staranności twórców możemy otrzymać niezapomniane widowisko i satyryczny, tragikomiczny traktat o naturze władzy.
https://www.youtube.com/watch?v=Dred6cDUAB4