Serial HANNA. Recenzja pierwszego odcinka – z udziałem Joanny Kulig
Amazon Prime po świetnie przyjętych Homecoming czy The Marvelous Mrs. Maisel ma chrapkę na kolejny serialowy hit. Hanna na podstawie filmu Joego Wrighta z 2011 roku to tytuł, w którego produkcję oraz promocję włożono sporo pieniędzy. O serialu jest głośno – pilota z okazji Super Bowl przez 24 godziny można było oglądać przedpremierowo, pokazy pierwszych odcinków odbędą się podczas zbliżającego się festiwalu w Berlinie. Zapowiadało się to wszystko pięknie, ale początek Hanny nie zachwyca.
Trudno powiedzieć, dlaczego twórcy sięgnęli akurat po tę historię. Kinowy pierwowzór zebrał co prawda dość dobre recenzje, ale nie mieliśmy do czynienia ani z sukcesem artystycznym, ani tym bardziej komercyjnym. Ot, niezły film. Czy po tych ośmiu latach od premiery wielu widzów o nim pamięta? Wątpliwe. Ktoś stwierdził jednak, że warto byłoby przerobić Hannę na serial. I tutaj następuje kolejne zdziwienie, bo jedną z największych wartości filmu z Saoirse Ronan była jego tajemniczość, nieoczywistość, klimat oparty na niedopowiedzeniu. Nie widzę większego sensu w uzupełnianiu tej opowieści – a pierwszy odcinek sprowadza się właśnie do wypełniania swoistych luk w scenariuszu filmu z 2011.
Dla przypomnienia – Hanna opowiada o nastolatce, która została wyszkolona przez ojca na perfekcyjną zabójczynię. Dziewczyna wychowana gdzieś w leśnej głuszy tak naprawdę nie zna cywilizacji. Razem z tatą ukrywa się przed ludźmi, którzy chcą ich zabić. Różnica pomiędzy serialem a filmem jest taka, że w nowej wersji Erik Heller, były agent, miał w planach jedynie chronić córkę. Nie szukał zemsty. To, że Hanna ostatecznie będzie musiała skonfrontować się z osobami odpowiedzialnymi za śmierć jej matki, jest tu właściwie dziełem przypadku.
Twórcą serialu jest David Farr, autor scenariusza oryginalnej Hanny. Trudno byłoby spodziewać się po nim dużych zmian w stosunku do pierwowzoru, i rzeczywiście zbyt wiele ich nie ma. Co ciekawe, te, które do tej pory się pojawiły, to w większości bardzo przyjemne polskie akcenty. W małej roli matki Hanny wystąpiła Joanna Kulig (która znowu dostała okazję do popisania się swoim talentem wokalnym), niemal cały pierwszy odcinek rozgrywa się też gdzieś na północy naszego kraju. Główna bohaterka poznaje nawet Polaka o swojsko brzmiącym imieniu… Arvo. Chłopak w czasie pracy przy wyrębie lasu słucha Paktofoniki. Jest też kilku mówiących po polsku policjantów.
Oczywiście trudno uwierzyć, że rejony, w jakich rozgrywa się akcja, rzeczywiście mogłyby znajdować się w północnej Polsce (z pewnością nie u nas też je nakręcono). Niestety nie jest to największa głupota, którą twórcy zaserwowali w pilocie. Rozumiem, że jest to serial akcji, ale zbyt wiele mamy tu niedorzeczności i dziur logicznych. W filmie Wrighta dało się to jeszcze przeżyć – dla mnie świat przedstawiony został tam wzięty w cudzysłów, panowała tam pewna umowność. W serialu, który rozwija tę historię, było jednak więcej czasu i miejsca na urealnienie, z czego zdecydowanie nie skorzystano.
Podobne wpisy
Tym, co robi w Hannie wrażenie, jest z pewnością strona wizualna. Widać, że dopieszczano ją w każdym szczególe. Produkcja ma też duży potencjał, jeśli chodzi o aktorstwo. Na ekranie ponownie zobaczymy niezapomnianą parę z Dochodzenia (The Killing), a więc Mireille Enos i Joela Kinnamana. Każdy, kto widział ten serial kryminalny, wie, że ci aktorzy potrafią wiele, a widoczną między nimi chemią można by obdzielić ze sto innych par. Tym razem Enos i Kinnaman nie będą jednak współpracować. Staną po przeciwnych stronach barykady. On gra ojca Hanny, a ona szefową wywiadu, która na niego poluje. W przypadku grającej główną rolę Esme Creed-Miles uczucia mam mieszane – nie dość, że w niektórych scenach wygląda jak kopia Wonder Woman, to słabo odgrywa skrywaną niewinność Hanny. Może w następnych odcinkach będzie lepiej.
Podsumowując – ten serial ma jakiś potencjał, ale jeśli podczas 50-minutowego odcinka produkcji z pogranicza thrillera i akcji zaczynam się nudzić i rozmyślam o tym, co zrobię jutro na obiad, nie jest to dobry znak. Pilot powinien intrygować, sprawiać, że jak najszybciej chce się poznać dalszy ciąg historii. Wobec Hanny jestem raczej obojętny. Po kolejne odcinki sięgnę głównie dla pary Enos i Kinnaman, do których po Dochodzeniu czuję przeogromny sentyment.