search
REKLAMA
Sequele

SEQUELE – Obcy kontra Predator

Tekst gościnny

1 stycznia 2012

REKLAMA

TYTUŁ POLSKI: Obcy kontra Predator
ROK PRODUKCJI: 2004
DYSTRYBUCJA W POLSCE: Imperial, CinePix
REŻYSERIA: Paul W.S. Anderson
WYSTĄPILI:

Sanaa Lathan
Lance Henriksen
Raoul Bova
Eoin McCarthy
Colin Salmon

Rok 2004. Satelita Korporacji Weyland odkrywa dziwną anomalię termiczną głęboko pod lodami Antarktydy. Jej właściciel, Charles Bishop Weyland (Lance Henriksen), organizuje ekspedycję na miejsce zdarzenia. Na jej czele staje alpinistka Lex Kine (Sanaa Lathan) i doktor Sebastian Wells (Raoul Bova). W opuszczonej wiosce rybackiej drużyna odkrywa świeżo powstały tunel prowadzący bezpośrednio do anomalii, którą jest starożytna piramida. W środku niechcący budzą do życia Królową Obcych, która zaczyna produkcję jaj. Za pośrednictwem intruzów powstają kolejne zastępy poczwar z kosmosu. Nie bez powodu – w piramidzie znajduje się też trójka przedstawicieli innego gatunku – Predatorzy, międzygalaktyczni łowcy, których ostatecznym testem będzie oczyszczenie budowli ze wszystkich innych form życia. Film Paula Andersona miał za zadanie zmierzyć się z legendą, która narosła wokół dwóch kultowych serii: “Obcego” i “Predatora“, a zarazem umiejętnie połączyć je w jeden półtoragodzinny film akcji. Czy mu się udało? Średnio, bardzo średnio. Fabule trudno wytknąć coś poważniejszego, bo, nie oszukujmy się, w oryginalnych filmach również nie odgrywała ona pierwszoplanowej roli. Klimat został zachowany jedynie w szczątkowej formie – głównie ze względu na usunięcie wszelkich mocniejszych widoczków w rodzaju obdartych ze skóry ciał. Aktorstwo znośne – zdecydowanie wybija się tu jedynie Lance Henriksen, doskonale znany fanom “Obcego” jako android Bishop. Efekty specjalne całkiem niezłe, trudno cokolwiek zarzucić wyglądowi Obcych, a ich Królowa to już wypisz wymaluj dziecko Camerona z “Aliens“. Szkoda jedynie Predatora, którego nowy wygląd bez maski nie wzbudza choćby najmniejszego szacunku. Również choreografia walk wypadła na niezłym poziomie, szczególnie jeśli chodzi o starcia na linii jeden Predator – jeden Obcy. Co więc znacząco obniża ocenę? Zdecydowanie długość, a raczej krótkość obrazu. Brak również najmniejszego uczucia strachu – choć mogłoby się wydawać, że wąskie korytarze ciemnej piramidy to co najmniej tak dobra sceneria, jak ogromny statek handlowy. Widać, że zabrakło tu ręki doświadczonego reżysera. Można obejrzeć i zapomnieć.

TYTUŁ POLSKI: Obcy kontra Predator 2
ROK PRODUKCJI: 2002
DYSTRYBUCJA W POLSCE: Imperial, CinePix
REŻYSERIA: Colin & Greg Strause
WYSTĄPILI:

Ian Whyte
Ty Olsson
Juan Riedinger
Shareeka Epps
Reiko Aylesworth

Film zaczyna się dokładnie w miejscu zamknięcia jedynki. Ze zwłok znanego już Łowcy rodzi się Predalien – śmiertelnie niebezpieczna krzyżówka Obcego z Predatorem. Potwór ten błyskawicznie przybiera dorosłą formę i zabija pozostałych członków załogi, tym samym skazując statek na awaryjne lądowanie w lesie nieopodal niewielkiej mieściny w stanie Kolorado. Obecne na pokładzie “twarzołapy” szybko rozprzestrzeniają się po terenie, zapładniając zdezorientowanych mieszkańców. Tymczasem na Ziemię dociera Wolf – doświadczony Predator, którego jedynym zadaniem jest zatarcie wszelkich śladów obecności Obcych na Ziemi. Nie wyłączając Predaliena, oczywiście. Bracia Strause popełnili największy grzech, jaki tylko mogli – zupełnie zatracili klimat oryginalnych filmów, brak którego odczuwamy, niestety, przez cały seans. Chyba główną winę ponosi fakt, że nie uświadczymy tu już odciętej od świata grupy ludzi skazanych na samotną walkę z potworem/potworami. Ale zaraz, przecież tak samo było z drugą częścią “Predatora”, który przecież był niemal tak samo świetny jak pierwowzór. Więc co się stało? Nie wiadomo. Faktem jest, że po wyjściu z kina nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że twórcy mieli jakiś tam (nawiasem mówiąc bardzo nieoryginalny) pomysł, który następnie niezręcznie dostosowali do realiów Paula Andersona. A może to po prostu wina Obcych, którzy, niestety, w przeciwieństwie do Predatora, w ogóle nie pasują do współczesności (co nie było widoczne w pierwszej części, gdzie akcja nie rozgrywała się przecież w cywilizowanym otoczeniu)? A może tego, że banda rozryczanych nastolatków nijak nie przystaje do twardzieli średniego wieku z pozostałych filmów? Sam brak klimatu to olbrzymi minus, ale, uwaga, nie jedyny! Kolejny to aktorstwo. I mówiąc, że jest koszmarne, mam na myśli, że jest KOSZMARNE! I to nie jest tak, że to czcza gadanina krytyków, którzy pozjadali wszystkie rozumy, bo to chyba zauważy nawet największy laik. Najlepszym przykładem niech będzie dialog mający miejsce tuż po zaszlachtowaniu dwóch kolegów z grupy wyrostków. Konia z rzędem temu, który odegrałby coś bardziej drętwo. Do żadnej postaci ludzkiej nie można poczuć najmniejszej sympatii, co jest o tyle bulwersujące, że czasu ekranowego mają tu całkiem sporo. Jedyną pozytywną stroną dialogów jest wtrącenie od czasu do czasu jakiegoś małego żartu. Przemocy tu co niemiara, ale film nie potrafi przestraszyć. Co z tego, że widzimy Obcego wygryzającego się na zewnątrz ofiary, skoro i tak jej los jest nam absolutnie obojętny? Montaż również pozostawia wiele do życzenia – w gęstym deszczu zupełnie nie potrafimy odróżnić dość podobnych do siebie bestii. Za to całkiem niezła jest muzyka i wstawienie motywów znanych z innych części. Fajnie też, że bracia umieścili sporą ilość nawiązań do nich – paradoksalnie najlepszą sceną jest ostatnia, w której… a, nie powiem. Czas poświęcony na “Obcy kontra Predator 2” co prawda nie jest czasem zupełnie straconym, ale na pewno nie jest też dobrze spożytkowanym. Niezwykły przeciętniak – obawiam się, że mimo wszystko gorszy nawet od poprzednika. Ogółem – wielkie rozczarowanie.

CIEKAWOSTKI:

  • Jedyną postacią łączącą obie części jest Predalien (urodził się w ostatnich sekundach jedynki) i jego “ojciec” (w przypadku dwójki – jedynie jego zwłoki).
  • Jedynym aktorem łączącym obie części jest Ian Whyte wcielający się w jedynce w “ojca” Predaliena, a w dwójce – w Wolfa (w obu przypadkach jest Predatorem).
  • Na końcu każdej części ma miejsce potężna eksplozja siedliska Obcych (motyw ten nie został wykorzystany jedynie w trzeciej części “Obcego”).
  • Pomysł z zestawieniem obu gatunków narodził się po premierze “Predatora 2”, gdzie na statku Łowców można było dostrzec czaszkę Obcego – później powstało kilka komiksów, książek, a nawet, najsłynniejsze, dwie gry komputerowe. Aż dziw bierze, że oba gatunki trafiły razem do kina tak niedawno.
  • Obcy (w tym Predalien) w obu filmach dojrzewają szybciej niż zostało to przedstawione wcześniej. Fani próbują wyjaśnić to na najrozmaitsze sposoby.
  • Gdy pierwsza część trafiła do kin z ograniczeniem wiekowym PG-13, fani na całym świecie podnieśli głosy oburzenia. Właśnie dlatego dwójce z miejsca przyznano kategorię R – tylko dla dorosłych.
  • Warto zauważyć, że pierwszy człon tytułu dwójki różni się od pierwszego za sprawą zmiany liczby Obcych z pojedynczej na mnogą. Po polsku nie sposób tego ująć, tak więc w obu przypadkach mamy “Obcy” (warto nadmienić, że coś podobnego pojawiło się również przy premierze “Aliens”, którego polski tytuł brzmiał “Obcy – decydujące starcie”). Z niewiadomych powodów opuszczono wszakże człon “Requiem” (Msza za zmarłych), a zamiast tego dano po prostu dwójkę. W większości krajów nieanglojęzycznych film również opatrzono numerem.
  • Statek Predatorów z obydwu części absolutnie nie przypomina tego z drugiego “Predatora”.
  • W dwójce pojawia się rdzenna planeta Łowców.
  • “Obcy kontra Predator” to pierwsze starcie z ksenomorfami na powierzchni naszej planety w historii kina.
  • Wolf, podobnie jak Predator z filmu z 1987, ginie w wyniku eksplozji jądrowej.
  • Imię Wolf zostało zainspirowane postacią Winstona Wolfe’a z “Pulp Fiction” – chodzi o rolę “sprzątacza”, czyli w tym przypadku kogoś odpowiedzialnego za zacieranie śladów na miejscu zdarzenia.
  • Anderson w swoim filmie wprowadził nową termowizję Predatorów – wywołało to wśród fanów spore kontrowersje, dlatego bracia Strause zdecydowali się powrócić do klasycznego widoku.
  • W pierwszym filmie padają dwie kultowe kwestie z obu serii: “Zabij mnie!” (“Obcy”) i “Ale z ciebie paskudny sukinsyn” (“Predator”). W drugiej części również pada kilka takich tekstów, m.in. “Get To The Chopper!” (“Predator”).
  • Więcej ciekawostek na temat pierwszego “AVP” znajduje się na stronie KMF w artykule “Rozszyfrowanie” (www.kmf.org.pl/avp_rozszyfrowanie.html). Za jakiś czas pojawi się podobny tekst poświęcony drugiej części filmu.

CZY BĘDZIE KOLEJNA CZĘŚĆ?

Druga część nie kosztowała wiele, dlatego pewnie zwróci się z niemałym zyskiem, a przecież zysk jest najważniejszy przy decyzji o stworzeniu kolejnego sequela (opinie krytyki zajmują mało chwalebne ostatnie miejsce). Z drugiej strony nie zdziwiłbym się, gdyby Hollywood skupiło się raczej na pełnoprawnych kontynuacjach sagi o każdym potworze z osobna. Mimo rozczarowania oboma obrazami, nie mówię trójce stanowczego nie. Stawiam wszakże parę warunków. Nie może jej reżyserować ani Anderson, ani Strause’owie. Po drugie, chciałbym, aby akcja przeniosła się w czasy bliższe grom – czyli daleka przyszłość, gdzie Obcy czują się najlepiej, a Predator na ekranie jeszcze nie miał okazji się zaprezentować.

Tekst z archiwum film.org.pl

 

REKLAMA