SEQUELE znacznie LEPSZE od ORYGINALNYCH filmów

„Ciche miejsce 2” (2020), reż. John Krasinski
Naiwnie sądziłem, że Ciche miejsce będzie filmem zamkniętym, który nie da się pociągnąć dalej. Nic bardziej mylnego. Podczas gdy jedynka wydawała się niezmiernie ciekawa, lecz zakończenie niestety zawiodło, dwójka jest szersza, może nawet nieco bardziej przygodowa, z większą ilością postaci mających znaczenie dla fabuły, a nie tylko samej rodziny, co przykuwa do ekranu. Powoduje, że w sumie podobną historię ucieczki w ciszy, ogląda się z ciekawością, i w ogóle nie pamięta się o pierwszej produkcji.
„Hobbit: Pustkowie Smauga” (2013), reż. Peter Jackson
To tu poznajemy Smauga, a jego rozmowa z Bilbem jest majstersztykiem filmowego dramatyzmu i ukazania smoczej mądrości. Gdybym miał więc wybierać między tym tytułem a pierwszą częścią Hobbita, wybrałbym Pustkowie, chociażby ze względu tylko na tę scenę. Nie spodziewałbym się również tego, że ostatnia część serii będzie tam zmarnowana ze względu na batalistyczne przeciągnięcie całej historii. Co zrobić jednak, skoro materiału było jedynie tyle. Może lepiej było zrobić jedynie dwie części?
„Ludzka stonoga 2” (2011), reż. Tom Six
Zawsze będę pełen podziwu dla aktorów, którzy wytrzymali na planie z reżyserem, który opisywał im, co mają zrobić, jak się zachować, jak najbardziej realistycznie zrealizować perwersyjny do granic scenariusz. Ludzka stonoga 2 jest filmem przerażającym i obrzydliwym, konfrontującym widza ze swoimi fobiami na poziomie elementarnym. Piszę o tym filmie, że jest „lepszym” od Ludzkiej stonogi 1 w pewnym specyficznym sensie. O ile pierwsza część starała się jakoś widza ochronić przed najgorszymi momentami połączenia odbytu z ustami w postaci zszycia ze sobą trzech osób, o tyle druga część stawia psychologiczną porzeczkę znacznie wyżej, a przy tym nie popada w pastiszowość w przedstawianiu dewiacji, jak Ludzka stonoga 3. W tym sensie piszę o niej jako o lepszym sequelu, bo jest ciekawym eksperymentem na widzu, z którego da się czerpać konkretną wiedzę na temat swoich emocjonalnych reakcji. Oczywiście Ludzka stonoga 1 również miała to eksperymentalne zacięcie, lecz nie tak dotkliwie wiwisekcyjne, co kontynuacja.
„Sonic 2. Szybki jak błyskawica” (2022), reż. Jeff Fowler
Od kilku miesięcy goszczę w kinie na filmach dla dzieci częściej niż na jakichkolwiek innych produkcjach. Do postaci Sonica podchodziłem zawsze z rezerwą. Przeszkadzało mi to połączenie animacji z filmem aktorskich, co pamiętam jako niezbyt udane, np. w Kto wrobił królika Rogera. Sonic jest oczywiście kinem lepiej spasowanym między światami animowanym i realnym, lecz wciąż widz ma świadomość, że aktorzy wcale Sonica nie widzieli. Grali w swoim świecie odseparowani od wyglądu produktu finalnego. Widać to było w pierwszej części mocniej niż w drugiej, co odwracało uwagę od fabuły. Sama zaś akcja zawierała o wiele mniej dynamiki i nieoczekiwanych zwrotów, co dzieciom mogło się nie podobać. Sonic 2 nadrobił to wszystko, dodając naprawdę ciekawego antagonistę. Brawa należą się Jimowi Carreyowi za rolę, która zapada w pamięci nawet dorosłym.
„W ciemność. Star Trek” (2013), reż. J.J. Abrams
Z wielką radością odkryłem na nowo Star Treka w wydaniu blockbusterowym, współczesnym, uwzględniającym gusty widzów młodych, a nie tych koło czterdziestki i pięćdziesiątki, którzy niekiedy zbyt boją się naruszenia dawnej legendy Williama Shatnera. Chris Pine w roli kapitana Kirka okazał się godnym następcą, młodym, energicznym, dzikim, pamiętnym, a w filmie W ciemność. Star Trek otrzymał świetnego dramatycznie antagonistę w postaci Benedicta Cumberbatcha jako Khana. Niestety takiej postaci zabrakło w pierwszym filmie, a Eric Bana w roli Nero nie wszedł do końca w rolę, nie scalił ze światem przedstawionym, mimo że starał się być niesamowicie zdeterminowany i poważny. Może właśnie to zaważyło na tym, że agresja aktorska Cumberbatcha wygrała z nadęciem Bany.