search
REKLAMA
Zestawienie

SEQUELE znacznie LEPSZE od ORYGINALNYCH filmów

Sporadycznie się zdarza, że sequel jest lepszy od oryginalnego filmu.

Odys Korczyński

21 listopada 2022

REKLAMA

Sporadycznie się zdarza, że sequel jest lepszy od oryginalnego filmu. Składa się na to szereg przyczyn – pomysł dopracowany z myślą o jednym filmie, a nie kilku, zmiany na stanowiskach reżyserów i scenarzystów albo np. zbyt duży wpływ producenta na ostateczny kształt sequela, co z kolei spowodowane jest analizą biznesową efektów, które osiągnęła pierwsza część. To i wiele innych przyczyn wpływa na niską jakość kontynuacji nieraz kultowych dla historii kina tytułów. Zdarzają się jednak wyjątki, bo jakimś zrządzeniem filmoznawczego losu, twórcy wyciągają odpowiednie wnioski i nawet z pomysłu, jaki nie przewidywał żadnej kontynuacji, tworzą arcydzieła na miarę oryginalnych produkcji. Potrzebny jest wtedy tylko czas, żeby tak stworzone sequele dojrzały i uznane zostały za lepsze niż pierwowzory. Poniżej dziesięć przykładów filmów dorównujących lub wyprzedzających stylem i klasą filmy matki.

„Terminator 2: Dzień sądu” (1991), reż. James Cameron

Niekwestionowany król tego zestawienia; zawiera tak wiele motywów, które weszły do kanonu gatunku, że niewiele filmów science fiction, które nakręcono po 2000 roku, mu dorównuje. Pierwszą, równie kultową, część odbieram jako takie badanie gruntu, a i weryfikowanie, do czego był zdolny w roli Terminatora Arnold Schwarzenegger. Przede wszystkim, czy był w stanie stworzyć postać archetypową. Dzisiaj już wiemy, że uniósł ten ciężar i stał się Terminatorem nieśmiertelnym w historii kina, Terminator 2: Dzień sądu zaś prócz elementów stricte fantastycznych zawiera w sobie dojrzałe podejście do katastrofizmu i filozoficznej jego interpretacji w kontekście stosunku człowieka do maszyn, jako potencjalnych nowych gatunków, stanowiących konkurencję dla naszej inteligencji.

„Gwiezdne wojny: Część V – Imperium kontratakuje” (1980), reż. Irvin Kershner

George Lucas zaryzykował i wygrał pierwszą częścią szansę na poprawienie wszystkich błędów, które musiał popełnić ze względu na brak doświadczenia i środków, żeby nakręcić w tamtych czasach film z gatunku gwiezdnej opery, jaki zaspokoi fantazję reżysera. Imperium kontratakuje więc kręcone było w czasach lepszych, z doświadczeniem, większą wiedzą, co się chce pokazać, a czego się jeszcze nie da. Scenariuszowo historia również jest mądrzejsza, a relacja Luke’a Skywalkera i Dartha Vadera nabiera charakteru kultowego. Pamiętać się będzie zawsze scenę ich walki w ciemnych, industrialnych pomieszczeniach, gdzie na pierwszy plan wychodziły jedynie miecze świetlne, a sylwetki walczących pozostawały w cieniu. Obie po ciemnej stronie mocy?

„Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a” (2022), reż. David Yates

Ten film ma dwie role – jest spin-offem i sequelem. Generalnie spin-offy Harry’ego Pottera zawiodły mnie na całej linii. Zawiódł przede wszystkim Newt Skamander, a może Eddie Redmayne, lub obaj jednocześnie. Wprowadzenie Deppa jako Grindelwalda również niewiele dało. Dopiero poszerzenie wątku Dumbledore’a, osadzenie go w tematyce LGBT oraz zestawienie z Madsem Mikkelsenem odwróciło moją uwagę od spastycznego Newta. Film stał się więc po prostu ciekawy, nietuzinkowy, chociaż zastrzeżenia do zakończenia każdy miłośnik przygód Pottera mieć powinien. Relacja Dumbledore’a i Grindelwalda również została nieco zmarnowana, ale całość produkcji jednak przykuwa do ekranu dużo bardziej niż dwa pierwsze spin-offy.

„Tron: Dziedzictwo” (2010), reż. Joseph Kosinski

Długo się broniłem sam przed sobą, przed przyznaniem się, że Tron: Dziedzictwo udał się jako kontynuacja legendarnej dla gatunku produkcji Stevena Lisbergera. W owych czasach był to film odkrywczy zarówno pod względem tematycznym, jak i estetycznym. Co zaś do samej estetyki, kto jak nie Joseph Kosinski mógł podnieść tę rękawicę rzuconą gatunkowi i miłośnikom fantastyki. Dziedzictwo rzecz jasna dorównało filmowi matce, a nawet go znacznie przerosło. Stworzyło precyzyjniej i klimatyczniej świat, który zamieszkują programy, a ich wizualizacja bardziej do mnie przemawia niż postawienie na realizm przez siostry Wachowskie w Matrixie. Co zaś do samej treści, poziom abstrakcji został utrzymany. Mało tego, wprowadzono bardzo charakterystyczne postaci, które są pamiętane długo, np. Castor (Michael Sheen).

„Mad Max 2 – Wojownik szos” (1981), reż. George Miller

Więcej realizmu i dekadencji, a mniej katastroficznego surrealizmu – tak bym porównał ze sobą dwa pierwsze filmy. To Wojownik szos stworzył legendę szalonego Maxa. Czym byłby ten film bez antagonistów w postaci Weza i Humungusa albo Kapitana Wiatrakowca. W pierwszym Mad Maxie nie było tak mocnych postaci, nie umniejszając oczywiście Obrzynaczowi. Wyraźnie da się również zauważyć różnicę techniczną między tymi filmami. Mad Max 2 jest pełnokrwistym kinem postapokaliptycznym, inspirującym do tworzenia artów, nawiązań, komentarzy itp. Mad Max z 1979 roku dopiero wykluwał legendę Wojownika szos.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/