Piekło to inni ludzie. THRILLERY, które NISZCZĄ PSYCHIKĘ

Thrillery, czyli dreszczowce, to jeden z najbardziej emocjonujących, ale i stresujących gatunków filmowych. Ciągłe napięcie, niezależnie od tego, czy mówimy o dynamicznej, czy też bardziej powolnej akcji, sprawia, że seanse mogą być niezwykle wymagające psychicznie. A niektóre wręcz, ze względu na fabularne zakręty i formalną intensywność, zostawiają z poczuciem emocjonalno-psychicznego wyniszczenia. W tym tekście przyglądam się właśnie takim przykładom thrillerów, które niszczą psychicznie. Dla dodania kolorytu nie uwzględniam tu filmów o tematyce wojennej.
„Nieodwracalne”
Legendarny już film Gaspara Noégo zasłynął za sprawą brutalnej sceny gwałtu trwającej kilka minut i będącej narracyjną osią historii opowiadanej w odwróconej chronologii. Oprócz tego elementu Nieodwracalne uderza w widza refleksją na temat konsekwencji decyzji i tego, jak „czas niszczy wszystko” (cytując motto filmu). Noé natomiast niszczy psychikę widzów, tworząc film pod wieloma względami genialny i wirtuozerski, ale też bezkompromisowo brutalny. Tytuł nie kłamie – seans drugiego pełnego metrażu Gaspara Noégo wywołuje nieodwracalne skutki w głowach widzów, dlatego warto się zastanowić przed seansem, czy chcemy sobie to robić.
„Kieł”
Zanim Yórgos Lánthimos został gwiazdą Hollywood, wybił się na rynku europejskim szokującym Kłem, eksplorującym mroki rodzinnych więzów i rodzicielskiej władzy. Opowieść o dzieciach wychowywanych w skrajnej izolacji, z zestawem reguł i kompetencji poznawczych wypaczającym ich pogląd na rzeczywistość robi źle w głowie przede wszystkim dlatego, że ekstrema pokazane w filmie są tylko o kilka działek odległe od tego, co uważamy w naszym życiu za neutralną i nieszkodliwą normę. Puenta, której tu nie zdradzę, jest zaś metaforycznym podsumowaniem wielu życiowych trajektorii. Lepiej nie oglądać tego filmu z rodzicami. Ani dziećmi.
„Zniknięcie”
Holenderski thriller z 1988 roku jest pozycją już w zasadzie kultową i regularnie pojawiająca się w zestawieniach filmów, które szokują mimo minimalnej obecności przemocy na ekranie. George Sluizer trzyma od samego początku do końca w napięciu, stawiając po drodze interesujące pytania na temat ludzkich motywacji, moralności i jej granic, zarówno wobec innych, jak i samego siebie. Frapująca intelektualnie narracja okraszona jest zaskakująco mocnym końcem, który wbija się w pamięć i może śnić się po nocach.
„Pan Zemsta”
Tutaj mógłbym w zasadzie umieścić całą Trylogię Zemsty Park Chan-Wooka, jednak ograniczę się do jej otwarcia. Pan Zemsta to brutalny i pełen napięcia dramat o zemście, która nie daje ukojenia. Park zarysowuje różnorodne konteksty sprawiające, że widz musi problematyzować działania bohaterów, którzy miotają się w bezsensownej spirali przemocy w porażająco smutny sposób. Pan Zemsta zmusza do kwestionowania kluczowych przesłanek moralnych, którymi kierujemy się w życiu i sieje emocjonalne spustoszenie w oczekujących opowieści o zbrodni i karze widzach.
„Gra wstępna”
Zostajemy w Azji, ale przenosimy się do nieodległej Japonii, gdzie powstała Gra wstępna Takashiego Miike. Film o castingu na żonę przybiera nieoczekiwany obrót (i to więcej niż raz), przemieniając się w ekstremalny thriller o ludzkich żądzach i okrucieństwie. To jeden z tych filmów, na które nie można się przygotować, ale warto obejrzeć – choćby po to, by skonfrontować się z tym, jak brutalne instynkty przedzierają się przez gładką powłokę nowoczesnego społeczeństwa i sprowadzają ludzi do ich krwawej cielesności.
„Funny Games”
Michael Haneke nie zwykł oszczędzać widzów, niemal zawsze atakuje ich percepcję w ostry sposób, każący podawać w wątpliwość własne motywacje do oglądania. Nie zrobił jednak niczego bardziej radykalnego w tej kwestii niż Funny Games – bezczelną opowieść o oprawcach, którzy dokonują przemocy dlatego, że mogą. Haneke mówi więcej – okrucieństwo w kulturze istnieje dlatego, że go pożądamy, podtykając widzom śledzącym klasyczne home invasion kliniczne lustro. Puenta tak go usatysfakcjonowała, że postanowił nakręcić kadr po kadrze amerykański remake, by podkreślić swoją krytykę globalnego kina rozrywkowego. W obydwu wersjach Funny Games robi z naszymi głowami rzeczy szalenie nieprzyjemne, operując mistrzowsko dyskomfortem i konwencją filmową.
„Kuracja”
Kiyoshi Kurosawa to absolutny mistrz budowania filmowej grozy, która nie przekracza ram realizmu, a Kuracja to jego magnum opus. Kryminalny thriller skupiający się na serii zagadkowych morderstw powoli wwierca się w głowę, odkrywając powoli karty i miarowo rozkładając nasze zabezpieczenia przed tabu śmierci, cierpienia i mroku czającego się w każdym z nas. Kuracja działa subtelniej niż Pan Zemsta czy Gra wstępna, ale równie skutecznie, udowadniając, że największy horror to świat, w którym mieszkają ludzie.
„Parasite”
Choć przebój Bonga Joon-ho na pozór nie jest filmem wywołującym dyskomfort, pod bogatą formą spinającą groteskę, dramat społeczny, psychologiczny thriller i rubaszną komedię kryminalną atakuje węzłami fabularnymi i wnioskami, które mogą przyprawić o ból głowy. Ponura w gruncie rzeczy opowieść o klasie i społecznej przemocy niepostrzeżenie drenuje emocjonalnie, na koniec zostawiając z poczuciem nieprzyjemnego psychicznego wyczerpania.
„Goście”
Choć duński thriller doczekał się ugrzecznionego remake’u, to oryginał Christiana Tafdrupa przejdzie do historii kina. Film eksploruje granice naszej uprzejmości i konwenansów, które prowadzić mogą na manowce – choćby w objęcia psychopatycznych morderców. Prosty i prawdopodobny koncept, w którym wakacyjna znajomość prowadzi krok po kroku do przerażającej matni, jest tu wykorzystany do cna, a skala dyskomfortu, który wywołuje, jest wielokrotnie przekroczona. Pierwotne (niezamerykanizowane) zakończenie to jedna z najmocniejszych rzeczy, jakie powstały w kinie.
„Pusher II – Krew na rękach”
Zanim Nicolas Winding Refn stał się neonowym demonem, przedkładającym całkowicie formę nad treść swoich dzieł, nakręcił fenomenalną trylogię Pusher. Jej druga część, koncentrująca się na niezbyt rozgarniętym dresiarzu-gangsterze, granym znakomicie przez Madsa Mikkelsena to poniekąd przepisana na półświatek Kopenhagi edypalna opowieść o boksowaniu się z tożsamością narzuconą przez otoczenie. Obserwowanie psychicznie niedostosowanego bohatera w brutalnym życiu mafii i tragiczne konsekwencje porzucenia jego potrzeb emocjonalnych jest niesamowicie dojmujące i wystawia psychikę widzów na szwank.