Sceny z filmów SCIENCE FICTION wywołujące największy DYSKOMFORT
David Cronenberg niewątpliwie prowadzi pod względem pomysłowości w kreowaniu scen, w których przemoc faktycznie będzie sprawiać dyskomfort, a na dodatek tematyka owych momentów będzie jakoś powiązana z science fiction. Nie powinna to być czysta, bezrozumna przemoc jak w filmach akcji czy horrorach. Ona sama aż takiego wrażenia już nie robi na widzach. To dzisiaj nie lada sztuka tak dobrać elementy poruszających scen, żeby wciąż robiły wrażenie, gdyż film i generalnie media są pełne różnorakiej przemocy. Znieczuliliśmy się na nią już dawno, lecz wciąż są takie sceny, kiedy leje się krew, że odczuwamy niepokój, dyskomfort, coś na kształt zatarcia między tym, co realne a naszym wrażeniem fikcji. Z pewnością znalazłbym w kinie Cronenberga jeszcze wiele takich momentów, żeby wypełnić nim w całości to zestawienie, ale trzeba dać również szansę innym reżyserom.
Defibrylacja Vance’a („Coś”, 1982, reż. John Carpenter)
Zacząłem celowo od tej znanej sceny w historii horroru i science fiction, bo zrobiła ona na mnie ogromne wrażenie i dosłownie nie mogłem potem spać kilka nocy, kiedy oglądałem Coś w dzieciństwie. Nie miałem 10 lat, a raczej jakieś 8. Sama akcja resuscytacyjna Vance’a robiła wrażenie, nie mówiąc już o zapadającej się klatce piersiowej i szczękach, które w mgnieniu oka oderwały lekarzowi ręce. Specjaliści od efektów specjalnych postarali się, żeby wnętrze ludzkiego ciała straszyło bardziej niż sam obcy organizm. Czego się więc w tej scenie obawiamy bardziej?
Wiszące zwłoki żołnierzy („Predator”, 1987, reż. John McTiernan)
Jest to pierwszy znak, jaki widzi oddział dowodzony przez majora Dutcha (Arnold Schwarzenegger), że w dżungli kryje się coś, co przekracza ich dotychczasowe doświadczenie w jakiejkolwiek walce. Zwłoki wiszą spokojnie. Nie widzimy ich śmierci żołnierzy ani tego, co ich zabiło. Doskonale jednak wiemy i oczekujemy również tej wiedzy od bohaterów. Niestety się z nią nie spotykamy. Na dodatek czujemy narastający strach, bo zwłokom towarzyszy charakterystyczna, klekocząca muzyka skomponowana przez Alana Silvestri. Dżungla żyje, a nasi komandosi są już właściwie martwi. Ta nasza widzowska wiedza powoduje większy dyskomfort niż obraz czerwonego mięsa obdartych ze skóry ciał.
Asha chęć na seks oralny („Obcy – 8. pasażer Nostromo”, 1979, reż. Ridley Scott)
Odpowiednio szeroki opis tej sceny znajdziecie w artykule Ile jest Obcego w Obcym. Teraz jedynie wspomnę, że dorośli widzowie, którzy mają już jakieś doświadczenie życiowe i byli lub są aktywni seksualnie – nawet jeśli bezpośrednio nie domyślają się konkretnej symboliki w zachowaniu Asha – powinni czuć, że ten sposób ataku na Ripley jest bardzo znaczący dla osadzenia ideologicznego filmu Ridleya Scotta. Wymuszony seks oralny jest jedną z ważnych praktyk między partnerami w BDSM, z tym że wymuszenie odbywa się tu na innych zasadach, dających przyjemność obu stronom. Ani Ash, ani Ripley takiej przyjemności seksualnej nie odczuwali. Zafascynowany Ksenomorfem android chciał zabić w ten sam sposób, jednak jego akt przemocy jest pusty, a śmiercionośny pocałunek facehuggera prowadzi do powstania nowego życia. To kolosalna różnica moralna. A tak na marginesie, czy zwróciliście uwagę na kształt „głębokogardłowego przytulacza”?
Transformacja Brundle’a w Brundle-muchę („Mucha”, 1986, reż. David Cronenberg)
Włosy, musze nadwrażliwe włosy twarde jak stal i narastająca chęć jedzenia słodkiego, na przemian z przyjemnością seksualną. A to wszystko złączone z sukcesywnym wypieraniem ludzkich tkanek przez te owadzie, ociekające śluzem, śmierdzące, nie do zaakceptowania w człowieczej estetyce. Nie podam więc w tym przypadku konkretnej sceny jak w większości tu wspomnianych przypadków. Chodzi bardziej o akt samej przemiany rozłożony na wiele scen. Cronenberg zręcznie ustopniował to, co dzieje się z Sethem Brundlem (Jeff Goldblum) tak, aby widz czuł obrzydzenie na poziomie atawistycznym.
Biczowanie telewizora i falliczny pistolet („Wideodrom”, 1983, reż. David Cronenberg)
Praktyki BDSM często wywołują niepokój, coś w rodzaju męczącego gdzieś głęboko dyskomfortu, co nie oznacza, że jest on czymś złym, a wręcz odwrotnie. Taka reakcja jest charakterystyczna dla ludzi, którzy doświadczeń z takimi praktykami nigdy nie mieli. Lęk miesza się u nich z ciekawością, odraza z podnieceniem. Niektórzy więc się łamią i próbują, a wtedy… Scena z biczowaniem telewizora, w którym jęczy podniecona kobieta, jest właśnie taka – łamiąca tabu, odstręczająca, a zarazem pociągająca. Chcemy być jako widzowie na miejscu Maxa Renna i podniecać się tego rodzaju przemocą. Druga podobna nieco w wymowie scena to ta, kiedy z telewizora wyrasta ręka z pistoletem, z tym że jest ona obciągnięta czymś w rodzaju ludzkiej skóry. Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl, to penis w erekcji, a nie broń palna. Cronenberg jest genialny w obnażaniu naszych najskrytszych fantazji.