„I gdy spotka się tych dwoje, będzie już tylko ta jedna pewność;
że wszystko pod sklepieniem niebieskim zapisane zostało jedną ręką.”
(Paulo Coelho – „Alchemik”)
Romea poznajemy w chwili, gdy ten oddaje się młodzieńczej fascynacji osobą Rozaliny (która ani w książce, ani w filmie nie pojawia się inaczej, jak w wypowiedziach innych postaci), co nazywa miłością, choć spytany przez Benwolia: „Cóż tak Twoje chwile dłuży?”, odpowiada: „Nieposiadanie tego, co je skraca”. „Brak miłości?” dopytuje Benwolio, słysząc w odpowiedzi: „Brak jej tam, skąd bym pragnął wzajemności” – wiemy już zatem, że Romeo był się zakochał bez wzajemności, będąc dręczony myślami o ukochanej Rozalinie (pięknej ponoć), i wiedząc jednocześnie, że myśli te wędrują tylko w jedną stronę, trafiając w mur obojętności. Wkrótce Romeo przeżyje jednak najwspanialszą miłość w swoim życiu, krótką, lecz gorącą, kruchą i potężną jednocześnie. Miłość jedyną w swoim rodzaju; szczerą, prawdziwą, odwzajemnioną i niezachwianą po sam grób – na przekór wszystkim niesprzyjającym okolicznościom: zawiści ludzkiej, zdrowemu rozsądkowi i śmierci (więcej o śmierci w Romeo i Julii czytaj w rozdziale ŚMIERĆ – str. 5). Pierwsze spotkanie najtragiczniejszych kochanków w historii literatury ma miejsce na balu w domu rodzinnym Julii, gdzie niepostrzeżenie wkrada się Romeo. Julia (gdy pierwszy raz ją widzimy, trzyma głowę pod wodą podczas kąpieli) właśnie przebywa w łazience (Luhrmann, idąc pod prąd taniego sentymentalizmu, pierwsze spotkanie Romea i Julii osadził właśnie w – jakby nie patrzeć – toalecie), gdzie wpada Romeo, aby zanurzywszy głowę w wodzie (ponownie motyw wody), otrzeźwić się nieco i zniwelować działanie pewnej tabletki (o niej za chwilę), którą przed balem otrzymał od Merkucja.
Zostawmy na chwilę kochanków, którzy za moment spostrzegą się nawzajem poprzez wodę w wielkim akwarium i przenieśmy się do Sykomorowego Gaju. Już tu bowiem widzimy pierwsze oznaki tego, że niedługo dwoje ludzi żyjących pod tym samym niebem i patrzących na te same gwiazdy połączy swoje losy – Romeo oparty o ścianę obserwuje w zamyśleniu pokaz fajerwerków („Gwiazdy”!) na nocnym niebie, to samo w tym czasie czyni Julia, wyglądając przez okno swojego balkonu, przybrana w anielskie skrzydła. Do Romea i przyjaciół zgromadzonych w Sykomorowym Gaju dołącza wkrótce Merkucjo. To on daje Romeo zaproszenie na Bal Kapuletów (zatem Merkucjo jest bezpośrednio tym, dzięki któremu kochankowie za chwilę się poznają), po czym wygłasza długi monolog o śnie, w którym widział Królową Mab (Władczyni snów) – u Luhrmanna temu „zakręconemu” monologowi o marzeniach sennych: „Wozem zaś pusty orzeszek. Dzieło wiewiórki lub majstra robaka…” towarzyszy motyw zabawy Merkucja białą pastylką z czerwonym logo serca przebitego strzałą. Nie trzeba długo się zastanawiać; to z pewnością coś w rodzaju tabletki LSD (znak naszych czasów?), która ma być lekarstwem na złamane serce Romea, jak też rozluźnić go przed balem w domu Kapuletów (wszak w poszukiwaniu nowej miłości – a początkowo w celu spotkania Rozaliny – Romeo ma wejść do gniazda os, domu swego największego wroga). Ostatnie słowa, jakie wykrzykuje Merkucjo na temat Królowej Mab, brzmią: „This is she… THIS IS SHE!!!” (pol. „Ona to… ona!”). I choć Romeo ucina przemowę Merkucja: „Skończ już, Merkucjo; Prawisz o niczym.” (Merkucjo też był po LSD zapewne), to jego ostatnie słowa stanowią symbolicznie wykrzyczaną deklarację o znalezieniu tej właściwej kobiety – czyżby zatem słowa Merkucja były swoistą zapowiedzią tego, że Romeo za chwilę spotka tę jedyną? Tak czy inaczej, Merkucjo miał (i będzie miał) wielki wpływ na losy kochanków (więcej o tym w rozdziale ŚMIERĆ – str. 5).
Dość tego, wracamy na bal. Zostawiliśmy naszych bohaterów w łazience na chwilę przed nawiązaniem pierwszego kontaktu wzrokowego. Oto bowiem Romeo przyglądający się wodzie i rybkom w akwarium po drugiej stronie spostrzega Julię, obserwują się nawzajem z rosnącą fascynacją i zainteresowaniem (to prawda, że człowiek zainteresuje się drugim dopiero wtedy, gdy zaintryguje go wygląd zewnętrzny, każdy twierdzący, że „wygląd nie ma znaczenia” nie wie, co mówi, bądź niczym Merkucjo „prawi o niczym”; ale podobno też pieniądze szczęścia nie dają, tak mówią ci, którzy ich nie mają). Bo czy najsłynniejsi kochankowie wszech czasów rozpoczęli od poznania swoich charakterów, zainteresowań, wnętrza, osobowości? Nie! Iskra przeskoczyła najpierw między ich twarzami, ciałami, wyglądem, urodą, figurą, wszystko odbyło się w absolutnym milczeniu, a nie podczas trywialnej rozmowy: skąd jesteś, co robisz, jak masz na imię, czy też (będące znakiem naszych czasów) skąd klikasz?. Romeo i Julia nie wiedzieli, kim jest to drugie i jak się nazywa, pozwolili dać się nieść rodzącemu się uczuciu. Piękna jest scena, w której Julia, tańcząc z Walecznym Parysem, żartuje z niego śmiejąc się pod nosem, i jednocześnie zerka zalotnie w stronę wpatrzonego w nią jak w obrazek Romea, który mówi do siebie: „Kochałem dotąd? Zaprzecz mój wzroku! Boś jeszcze nie znał równego uroku…”. Piękna jest scena, w której Romeo chwyta Julię za dłoń – już wtedy wiedzieli, że są dla siebie, że to właśnie TO, że to ON, że to ONA! („This is she!!!” wykrzyczane przez Merkucja nabiera w tym momencie pełnego wydźwięku!):
„Jeśli dłoń moja, co tę świętość trzyma,
Bluźni dotknięciem; zuchwalstwo takowe
Odpokutować usta me gotowe”
(Romeo – Akt I, Scena 5)
Wreszcie cudowna i wzruszająca jest bieganina młodych kochanków, aby ukryci w windzie mogli oddawać się objęciom i pocałunkom. Jakżeż słodko brzmią słowa Julii: „Jak z książki całujesz” i jak śliczna melodia tym pierwszym zachwytom towarzyszy (przepiękny, muzyczny temat miłosny – oczywiście więcej w rozdziale MUZYKA – str. 8).
Idyllę przerywa moment, w którym Romeo i Julia poznają swoją tożsamość – noszą wszak nazwiska Monteki i Kapulet: dwa najbardziej nie pasujące do siebie słowa, jak dwa te same, odpychające się bieguny magnesu, których nijak połączyć się nie da, nie zaprzeczając przy tym prawom fizyki. Znane jest jednak powiedzenie, że tylko to może być wielkie, udane, wzniosłe i wartościowe, co zrodziło się w pocie czoła, bólu i cierpieniu (tak przecież przychodzimy na świat, choć z drugiej strony… powstajemy „podczas przyjemności”, a wszystko, co przyjemne i dobre jest albo niezdrowe albo zabronione), zatem jak wielka bariera stoi na przeszkodzie miłości Romea i Julii, tak wielka staje się ich miłość. Miłość tak wielka, że młodzi tej samej jeszcze nocy stwierdzają, że chcą związać swoje losy na wieczność, gdy Romeo, nie bacząc na niebezpieczeństwo, wraca do domu Kapuletów. Tu powinna nastąpić scena balkonowa, zamieniona u Luhrmanna w scenę „basenową”; w końcu, skoro młodzi tak lubią wodę, to do wyznań powinno dojść właśnie podczas nieplanowanej kąpieli. Urocze i wzruszające jest zakończenie tej sceny, gdy młodzi po wyjściu z basenu wpadają do niego raz jeszcze – już specjalnie – chcąc jeszcze chwilę nacieszyć się tą chwilą, sobą, tym nagłym wybuchem uczuć, tym, że właśnie złożyli sobie miłosne deklaracje! Miłość Romea i Julii wytrzymuje wszystkie próby, będąc zdolną do największych poświęceń (obydwoje w zamian za ocalenie swojego uczucia gotowi byli wyzbyć się własnych nazwisk), miłość nie znająca końca, lęku czy zawahania… Miłość odważna i brawurowa, która poddaje się jedynie śmierci, choć nie przegrywa nawet z nią!
„Lecz niech mię znajdą, jeśli ty mię kochasz.
Lepszy kres życia skutkiem ich niechęci
Niż przedłużony zgon w braku twych uczuć”
(Romeo – Akt II, Scena 2)
Jedną z najpiękniejszych scen filmu jest chwila, w której Romeo wypija truciznę i w tym samym momencie budząca się Julia dotyka jego policzka. Ich role odwracają się, pozornie martwa Julia wraca do życia, a Romeo umiera – przez te kilka sekund patrzą w swoje oczy głęboko, ze swoistym żalem niemożliwym do wypowiedzenia; minęli się ze sobą o kilka sekund… (więcej w rozdziale ŚMIERĆ – str. 5).
„Idę, czas kończyć. (chwytając sztylet Romea)
Zbawczy puginale! Tu twoje miejsce. (przebija się)
Tu rdzewiej! O śmierci! (Pada na ciało Romea i umiera)
(Akt V, Scena 3 – scena samobójstwa)
Przez cały film przewija się tu i ówdzie stylizowany na logo COCA-COLI plakat z napisem „Wherefore – L’AMOUR” (z ang. i franc. „A teraz miłość”); pojawia się już w pierwszych scenach na tabliczkach wiszących na stacji benzynowej i konsekwentnie ukazuje się w dalszych fragmentach filmu, nieraz jako graffiti namalowane na ścianie, nieraz jako plakat. Dwa razy pojawia się też słynny motyw serca przebitego strzałą – Baltazar rysuje je na tablicy w sali bilardowej (odnośnie Rozaliny), a Merkucjo daje Romeo tabletkę z takim logo właśnie.