search
REKLAMA
Zestawienie

ROBERT DOWNEY JR. Dawne, mniej popularne role aktora, które warto znać

XXI wiek jest granicą. Nowszych ról Roberta Downeya Jr. nie będzie w tym zestawieniu.

Odys Korczyński

17 marca 2024

REKLAMA

XXI wiek jest granicą. Robert Downey Jr. był wtedy jeszcze bardzo młodym człowiekiem i młodym aktorem. Brał życie z pełną nieodpowiedzialnością za swoje czyny, a aktorstwo mieszał z przyjemnością bycia na haju. I kto by pomyślał, że dzisiaj będzie laureatem Oscara? A może to błąd? Właśnie powinno się tak myśleć, bo dużo eksperymentował w dramatach i komediach obyczajowych, a nawet w 1993 dostał nominację dla najlepszego aktora pierwszoplanowego za film Chaplin? Dzisiaj nie będzie go jednak w zestawieniu (znajdziecie go jednak w rankingu 10 najlepszych występów aktora). Będzie za to 10 innych mniej znanych ról, którymi Downey Jr. mozolnie utorował sobie drogę do XXI wieku, gdy już mógł stać się bardziej doświadczonym człowiekiem, by stać się artystą spełnionym, ale chyba wciąż nie w sposób tak szalony, jak by tego chciał.

Julian Wells, „Mniej niż zero”, 1987, reż. Marek Kanievska

Forpoczta stanu psychicznego Downeya Jr. wiele lat potem, co zaprowadziło go do więzienia. Film, który ocieka kokainowym proszkiem i sugestywnie maluje portret uzależnienia od narkotyków, w świecie bogactwa, seksu, przepychu i ślepego dążenia do samozniszczenia. Fabuła Mniej niż zero opowiada o małej grupie przyjaciół sześć miesięcy po ukończeniu szkoły. Jeden z nich poszedł na studia i całkiem nieźle sobie radzi – pozornie. Julian zaś (Robert Downey Jr.), bezskutecznie próbował założyć wytwórnię płytową, lecz ostatecznie stał się narkomanem. Ma długi i nie widzi szans ich spłacenia. Prześladuje go pewien niebezpieczny i diaboliczny człowiek. Wspaniała kreacja Downeya. Jego rozbiegane oczy, spocona skóra, ruchowa nadpobudliwość pozostają w pamięci.

Ralph, „Rok 1969”, 1988 reż. Ernest Thompson

Właściwie, jeśli mówimy o pamiętnych kreacjach aktorskich, w przypadku tej produkcji docenienie należy się nie tylko Robertowi Downeyowi Jr., ale i Kieferowi Sutherlandowi oraz Winonie Ryder. Stworzyli niezwykłych bohaterów – młodych, na początku swoich życiowych doświadczeń, lecz już tak obciążonych strachem, wyimaginowanym przez władzę obowiązkiem walki za nie swoje ideały, w wojnie, która ostatecznie okazała się przegrana, bo nieopłacalna finansowo i politycznie. Ralph jednak nie interesował się polityką i nie chciał być narzędziem w rękach polityków, więc uczynili z niego winnego. I tę winę jako aktor wziął na siebie Robert Downey Jr., odgrywając winnego w sugestywny sposób. Warto obejrzeć, jak się zachowuje, gdy jest na wolności, a jak, gdy kamera widzi go za kratami. I wreszcie jak, gdy w finale patrzy na idących ku niemu ludzi. Nie chcę zbytnio spojlerować, ale Downey naprawdę wzrusza w tej roli człowieka walczącego na swoim froncie o  własną wolność, chociaż niektórzy pewnie będą nazywać go tchórzem.

Alex Finch, „Wszystko jest możliwe”, 1989, reż. Emile Ardolino

Koncepcja była naprawdę ciekawa. Downey zagrał Alexa Fincha inkarnację niejakiego Louiego, ofiary wypadku z lat 60. Cybill Shepherd zaś zagrała Corinne, której mąż zginął w wypadku drogowym na początku lat 60. Downey jest jego nowym wcieleniem, z nową tożsamością, lecz jak się okazuje, z nie do końca wykasowanymi wspomnieniami poprzedniego życia. Problem w tym, że Corinne ma córkę, która spotyka owego Alexa Fincha i zostaje jego dziewczyną. Finch jednak miewa napady bycia zmarłym mężem, co zwraca uwagę wciąż tęskniącej za nim Corinne. Wywiązuje się z tego niezła komedia, ale i emocjonalny trójkąt. Downey znakomicie się sprawdził w takiej slapstickowej fabule.

David Barnes, „Babka z zakalcem”, 1991, reż. Michael Hoffman

Szalony to film, w którym Robert Downey Jr. zagrał nieco oślizgłą postać karierowicza. Nie da się go polubić, a to oznacza, że się sprawdził w wykreowaniu Davida Barnesa. Co ciekawe, oryginalnie miał to być 50-letni facet, lecz został odmłodzony przez reżysera, gdyż ten znał Downeya i uznał, że postać powinna być dostosowana do aktora, a nie odwrotnie. To częsty zabieg, gdy reżyser lub producent nagle uświadomią sobie, że daną rolę powinien zagrać raczej aktor znany im osobiście, a nie ten zgodny wizerunkowo z bohaterem. Rolę zawsze można przepisać, zmodyfikować, aktora jednak trudniej.

Thomas Reilly, „Serce i dusze”, 1993, reż. Ron Underwood

Rola wymagająca ze względu na to, że Downey Jr. nie mógł być w niej „sobą”, czyli postacią bazową, ale za jej pomocą wcielał się w szereg innych bohaterów zupełnie odmiennych od siebie. Bo Thomas Reilly urodził się w chwili ich śmierci, a oni odeszli gwałtownie, bez spełnienia swoich marzeń, realizacji planów i odpokutowania win. Nadarzyła się jednak okazja, żeby jeszcze coś w życiu zrobić, tyle że nie w ich, lecz w czyimś, a dokładniej: czyimiś rękami. I tak Thomas Reilly stał się nie tylko gadającym do siebie świrem, lecz i autentycznie zupełnie kimś innym – śpiewakiem, złodziejem, samotną matką itp. To wchodzenie w role wymagało od Roberta Downeya Jr. dużego aktorskiego otwarcia, przez co stał się bardzo bliski widzowi.

Peter Wright, „Tylko ty”, 1994, reż. Norman Jewison

Komedia romantyczna w starszym stylu – jeszcze taka bardziej refleksyjna, wolniejsza w akcji i naprawdę zmysłowa. Jak może się domyślacie, kończy się szczęśliwie pięknym pocałunkiem na pokładzie startującego samolotu. Downey dobrze sprawdza się w relacji z Marisą Tomei. Tylko niekiedy denerwuje to, że od samego początku jesteśmy przekonywani przez scenariusz, że oni jako główni bohaterowie powinni się w sobie zakochać. Wciąż jednak nie mogą albo nie chcą, albo coś staje im na drodze. A to, że odczuwamy takie napięcie podczas oglądania tego filmu, oznacza, że jest on dobrze zrealizowany, a aktorzy się postarali.

Tommy Larson, „Wakacje w domu”, 1995, reż. Jodie Foster

Wakacje w domu to rola z dalszego planu, niemniej bardzo zwracająca na siebie uwagę. Scena z prowadzeniem samochodu, scena ze skakaniem po samochodzie, scena z krojeniem indyka, scena z piłką i wreszcie scena z polaroidem – kiedykolwiek pojawia się Downey w roli Tommy’ego Larsona, film nabiera tempa i żaden aktor, może prócz Charlesa Durninga, nie jest w stanie mu dorównać. Trudno z całą pewnością to stwierdzić, lecz być może aktor zawdzięczał tę aktorską energię narkotykom. Podobno brał na planie, co nie uszło uwadze Jodie Foster, niemniej podsumowała go wspaniale i z szacunkiem: I was forever grateful for what he brought to that movie. He was 100% present, as far as I was concerned. He was there, and he brought a character that was rich and that was messed up and that was in pain and suffering. I think you could feel that underneath all of his bravado and his rapier wit. You could feel that, underneath, somebody was suffering. So yes, as the director, I can’t say I took advantage, but his pain is onscreen. In some ways, it was good for the movie.

Robert Merivel, „Czas przemian”, 1995, reż. Michael Hoffman

Downey pokazał w tej produkcji mnóstwo twarzy – a charakteryzacja mu w tym dopomogła, również odwaga w pokazaniu się nagim. Jest taka scena, gdy grany przez niego Robert Merivel ucieka w samej peruce, aż w końcu skacze do łóżka. Unosi go także tłum, a kamera pokazuje go radosnego z butelką w ręce. Szalone ma życie, lecz nie jest to nieskrępowana radość, lecz maska. Jako medyk przeżywa niesamowite przygody – nie tylko medyczne. Lekkość, z jaką zagrał tę postać Downey, imponuje, chociaż sam film w jakiś przedziwny sposób męczy tempem akcji. W karierze aktora jednak to ważna pozycja, bo rzadko mu się zdarzało grać w produkcjach stylizowanych.

Blake Allen, „Dwie dziewczyny i chłopak”, 1997, reż. James Toback

Trudny, kameralny film nakręcony w bardzo trudnych czasach dla Roberta Downeya Jr. Chodzi o narkotyki. Wszyscy od dawna wiedzieli, że nadużywa. Groziło mu aresztowanie. Wszystko się waliło, ale on jeszcze nie był gotowy na odpowiednią reakcję. Były jednak symptomy, chwilowe otrzeźwienia, coś w rodzaju refleksji. Dwie dziewczyny i chłopak jest niesztampową opowieścią o trójkącie między ludźmi, którzy szukają miłości, lecz żadne z nich nie jest na nią gotowe. Rola Blake’a Allena jest rolą przede wszystkim napastnika, ale i ofiary swojego strachu. Na uwagę zasługuje scena z lustrem oraz muszlą klozetową. Jest mnóstwo krwi, pistolet i konfabulujący Downey. Film ten w jego karierze jest jednym z najbardziej niedocenionych, ale i najlepszych.

Vivian Thompson, „W moich snach”, 1999, reż. Neil Jordan

Mogę z tym żyć – te słowa, które wypowiada Vivian w finale, są kwintesencją doskonałego szaleństwa, które odegrał, kiedy jeszcze miał długie włosy i częściowo uchodził za konfabulację głównej bohaterki. W finale znów pojawia się również lustro, a Downey odpowiada swojemu odbiciu Z tym też mogę żyć, jakby faktycznie zaakceptował swoje szaleństwo. Nie brzmi to pozytywnie. A dalej jest już tylko krew – do widza należy rozsądzenie, czy prawdziwa, czy urojona. W moich snach jest mniej znanym filmem Neila Jordana, ale jakże dojrzałym. W życiu Downeya również nastąpiło tąpnięcie, może jak na tym filmowym moście albo przed lustrem.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA