RICK I MORTY. Recenzja pierwszej połowy czwartego sezonu
Twórcy Ricka i Morty’ego postawili w poprzednich sezonach poprzeczkę tak wysoko, iż wątpiłam, że nowy sezon będzie w stanie choć minimalnie się do niej zbliżyć. Okazuje się jednak, że pierwsza połowa czwartej serii jest równie rozrywkowa co poprzednie, choć to już bardziej zabawa koncepcją aniżeli wartość dodana. Widać bowiem, że seria zmierza do bycia metakomentarzem dla znanych wszystkim zjawisk popkulturowych, by następnie przerabiać je na swoją modłę ku uciesze fanów.
Nowy sezon to także zupełnie nowy format, odbiegający od wcześniejszych odsłon serii. To nie jest już klasyczna wiwisekcja rodzinnych archetypów, gdzie rozstanie Jerry’ego i Beth stanowiło punkt wyjścia dla rozwoju poszczególnych bohaterów. Nowy sezon to swego rodzaju reset, czego dowodem jest chociażby powtórka kultowego monologu z pierwszego sezonu w premierowym odcinku. Tym razem twórcy postanowili dodać twist, który właściwie określa ten sezon – to nie tylko przygody tytułowych Ricka i Morty’ego, lecz także pozostałych członków rodziny, między którymi na przestrzeni poprzednich sezonów zmieniła się dynamika.
Podobne wpisy
Rick i Morty to już nie tylko międzygalaktyczna przygoda. Pamiętajmy, że w maju 2018 roku Adult Swim zamówił aż 70 nowych odcinków serialu. Teoretycznie twórcy mogliby je wypełnić epizodami na temat różnych rzeczywistości czy miejsc, do których bohaterowie mają dostęp na wyciągnięcie ręki poprzez portal Ricka. Większą satysfakcję czerpie się jednak z odcinków, kiedy to bohaterowie serii starają się uczyć siebie na nowo, pokazując, iż dynamika rodzinna i jej przemiany stanowią dużo ciekawszy materiał niż niszczenie światów czy kolejne strzelaniny. Serial pokazuje, że potrafi zmienić swoją formułę, dalej pozostając świeżym tworem na rynku.
Dzieje się dużo, choć w pięciu odcinkach nawet przez chwilę nie pokazano, co stało się z cytadelą Ricków oraz Złym Mortym, zaś zagadka związana z tym, kim jest matka Beth, chyba do samego końca nie zostanie rozwiązana. Niemniej produkcja w obecnym kształcie okazuje się sprawdzać najlepiej, zaś powyższe elementy to wyłącznie potencjalna wisienka na torcie. Wydaje mi się jednak, iż ten sezon nie wszystkim przypadnie do gustu, szczególnie jeśli chodzi o ultrafanów poprzednich sezonów i sposobów prowadzenia narracji. Jest to widoczne chociażby na przykładzie odcinka ze smokami, gdzie nagromadzenie absurdów i „zdzirowatości” może być trudne do zniesienia. Twórcy zdają się mówić swoim widzom, że to, co wydaje się ważne, tak naprawdę istotne nie jest, i rzucają fanom w twarz kolejne absurdalne rozwiązania.
Nawet jeśli nie mieliśmy w tym sezonie odcinka na miarę tych najlepszych w serialu, to nadal solidna dawka przygody, totalnego absurdu i naśmiewania się z praktycznie wszystkiego, bez względu na to, czy będziemy go porównywać do poprzednich odsłon, czy traktować jako odrębny twór. Warto zwrócić uwagę, że w każdym kolejnym odcinku widać, iż twórcy starają się przeciwstawić toksycznym fanom, którzy domagają się, by Rick i Morty skupiał się na byciu prostą przygodą, pozbawioną meta- oraz politycznego kontekstu. Znając pokręcone poczucie humoru Dana Harmona oraz Justina Roilanda, nie byłam zdziwiona, że i ten aspekt został wyśmiany na przestrzeni wszystkich dotychczasowych epizodów.
Każdy z odcinków jest unikalny, więc ukontentowani będą zarówno fani klasycznych przygód, jak i wielbiciele rodzinnych dramatów czy absurdalnego humoru oscylującego wokół nazistów i węży. Ciekawe jest, iż kolejne epizody nawiązują tytułami do klasyków kina i telewizji, takich jak Lot nad kukułczym gniazdem czy Battlestar Galactica, choć sam odcinek nie ma z nimi absolutnie nic wspólnego. Jest to jednak na swój sposób satysfakcjonujące.
Pierwsza połowa czwartego sezonu Rick i Morty to bez wątpienia świetna zabawa na tak wielu poziomach, że z ich liczby nie zdają sobie sprawy chyba nawet sami twórcy. To dalej ciekawe przygody, metakomentarze oraz próby stworzenia czegoś zupełnie innego. Niestety wciąż nie ogłoszono, kiedy będziemy mieli możliwość obejrzenia kolejnych odcinków, lecz na pewno zaczekamy do 2020 roku. Dotychczasowe epizody to jednak czysta przyjemność, nawet jeśli nie trafią do grona kultowych.