search
REKLAMA
Zestawienie

RICHARD LINKLATER. Oceniamy WSZYSTKIE FILMY reżysera

REDAKCJA

11 sierpnia 2019

REKLAMA

Przez ciemne zwierciadło (2006)

Dawid Myśliwiec: Dzięki nałożeniu warstwy animowanej na materiał aktorski, a zwłaszcza dzięki owemu dynamicznemu kombinezonowi, Richardowi Linklaterowi udało się wywołać wrażenie permanentnego odrealnienia przy jednoczesnym zakorzenieniu tej opowieści w świecie zrozumiałym dla widzów. Zamiast stworzyć wysokobudżetowy, gwiazdorsko obsadzony thriller science fiction (co zresztą, musicie przyznać, byłoby bardzo nie w jego stylu), Linklater zrealizował oniryczny, odpowiednio mroczny dramat kryminalny o autodestrukcyjnych skłonnościach ludzkości. A przy tym sprawił, że Przez ciemne zwierciadło wygląda obłędnie. [fragment recenzji]

Tomasz Raczkowski: Mierząc się z adaptacją powieści Philipa K. Dicka, Linklater w przypływie realizatorskiego geniuszu na pierwszy plan wyciągnął największy bodaj atut ekranizowanego materiału – surrealistyczne poczucie paradoksalności i dziwaczności świata, który pozornie wydawać się może całkiem zwyczajny. Aktorsko-animowana forma wizualna Przez ciemne zwierciadło przywodzi na myśl cut-scenki z gier komputerowych, przez co doskonale oddaje mroczny klimat niedalekiej przyszłości, w której osadzona jest kryminalna intryga. Ten świetny pomysł pomógł Linklaterowi stworzyć bardzo dobrze oglądający się film, przekazujący w atrakcyjnej formie egzystencjalno-filozoficzny ciężar opowiadanej historii, nie popadający przy tym w banał.

Ja i Orson Welles (2008)

Filip Jalowski: (…) Drugi (po nieudanych Braciach Newton) film biograficzny w karierze Linklatera jest połowicznym sukcesem. Z jednej strony potwierdza linklaterowską maksymę, wedle której nie trzeba pisać opasłych biografii, aby poznać jakim ktoś jest człowiekiem. Wystarczy odpowiedni moment, ta magiczna chwila napięcia towarzysząca oczekiwaniu na wielki zmiany. Jest to również całkiem zgrabny, pełen niuansów oraz odwołań, ukłon w stronę człowieka, który już w rok po swoim Juliuszu Cezarze miał przestraszyć Amerykę inwazją Marsjan, a cztery lata później wpisał się w historię kina swoim Obywatelem Kanem. Pomijając jednak te wszystkie wellesowskie konteksty i skupiając się na, jakby nie patrzeć, wiodącym wątku przyśpieszonej lekcji z dorastania odbieranej przez bohatera Efrona, nie sposób nie zauważyć, że jest to opowieść dość banalna. Komu jak komu, ale Linklaterowi schematyczne podejście do dorastania zdecydowanie nie przystoi. Tradycje zobowiązują. [fragment artykułu]

Radosław Pisula: Linklater po wiwisekcji związków i traktatach o dorastaniu z lat 90. wraz z historią scenicznych działań wielkiego Orsona Wellesa wchodzi w rozliczeniowy okres swojej kariery, gdzie pędzący wiek, upływające lata, odciskają swoje piętno na jego artystycznej drodze – to jest niby o Wellesie, ale też jednak o Linklaterze. Mamy tutaj znakomite reżyserskie prowadzenie Zaca Efrona, który po raz pierwszy ma okazję oddychać naprawdę wielkim aktorstwem, zestawionego z szalejącym Christianem McKayem w roli twórcy Obywatela Kane’a, który znakomicie kumuluje w sobie jego bezsprzeczny talent, megalomanię, ale i te momenty, gdy na chwilę uchyla tarczę. To życie teatrem, laurka Linklatera dla całego procesu tworzenia – pewne wyzwanie formalne i ten troszkę spielbergowski moment, gdy bezczelny twórca, zawsze płynący pod prąd, zaczyna stawać się mentorem dla nowych pokoleń, czego znakomitym dopięciem będzie Boyhood. Ale to przede wszystkim celna autorska próba uchwycenia charakteru wielkiego artysty, gdzie Linklater jest też trochę tym młodym Efronem – zachwyconym rzeczami, szukającym swego miejsca. Nie jest to największe osiągnięcie tego reżysera, w żadnym wypadku, ale stanowi naprawdę zaskakującą próbę rozwinięcia tematów, które przewijają się przez jego filmografię.

Bernie (2011)

Dawid Myśliwiec: Jeden z tych filmów Linklatera, które bardzo dobrze się ogląda, ale których nie poleciłbyś kumplowi słowami: „Stary, musisz to obejrzeć!”. Historia tytułowego bohatera (wracający do współpracy z Linklaterem Jack Black) i jego przyjaźni z 80-latką (Shirley McLaine) oparta została na faktach i zawiera sporo komediowego dobra, ale też nie wyróżnia się niczym, co mogłoby sprawić, byśmy zapamiętali ten film na dłużej. Jeśli szukacie dobrej komedii na weekendowy wieczór, Bernie powinien zdać egzamin.

Filip Jalowski: Bernie utrzymany jest w lekkim duchu, bo mimo powagi sprawy historia Tiedego mimowolnie wywołuje delikatny uśmiech na twarzy. To czarna komedia mająca w sobie wiele z patologicznych, acz na pewien sposób dziwnie przyciągających światów Todda Solondza, czyli reżysera wywodzącego się z tego samego pokolenia filmowców, co Richard Linklater. Film świetnie zagrany i sympatyczny w odbiorze. Tylko tyle i aż tyle. [fragment artykułu]

Przed północą (2013)

Dawid Myśliwiec: Długo kazał nam czekać Linklater na zakończenie najpiękniejszej miłosnej trylogii w historii. Warto było jednak wykazać się cierpliwością, by otrzymać znakomity, choć bardziej gorzki niż słodki finał historii Celine i Jesse’ego. Tym razem to już dojrzali ludzie, rodzice i kochankowie, których płomienny romans i wzajemna fascynacja mocno wyblakły, ustępując szarej codzienności i nieustannym wątpliwościom. Przed północą nieustannie trzyma widza w obawie, że ta wspaniała relacja wreszcie się rozpadnie, a jedna z najbardziej uwielbianych par w historii kina przejdzie do historii. Jednocześnie jednak Linklater daje nam do zrozumienia, że w pewnym wieku miłość to już nie tylko pełne pasji rozmowy i słuchanie winyli, ale też ciężka praca nad zachowaniem kruchej równowagi.

Łukasz Budnik: W porównaniu do poprzednich części jest to film znacznie bardziej gorzki, ale cóż – to naturalna kolej rzeczy. Linklater, Hawke i Delpy nie próbują na siłę wywrócić do góry nogami relacji Celine i Jessego, a raczej, jak zauważył Dawid, portretują to, jak płomienny romans ustępuje miejsca gorzkiej rzeczywistości. To kolejny udany powrót, znów wypełniony mnóstwem celnych, wciągających dialogów i piękne zakończenie trylogii.

Boyhood (2014)

Dawid Myśliwiec: Gdyby kiedyś powstała definicja filmu kompletnego, Boyhood bez wątpienia spełniałoby większość wprowadzonych przez nią kryteriów. Richard Linklater jak mało który reżyser potrafi w swoich dziełach uchwycić coś na pozór banalnego, ale wyjątkowo trudnego do sportretowania – codzienne życie.

Łukasz Budnik: Niesamowita sprawa, kręcić film przez kilkanaście lat i ani razu nie stracić kontroli nad tym, co dzieje się na planie. Ta wspomniana przez Dawida codzienność jest tu bardzo angażująca – po trzech godzinach seansu widz może poczuć się nie tylko jak uczestnik, lecz także jak świadek wydarzeń. Myślę, że każdy odnajdzie w Boyhood cząstkę własnych doświadczeń i to jest w tym filmie piękne.

Każdy by chciał!! (2016)

Dawid Myśliwiec: Każdy by chciał!! to kolejna fantastyczna filmowa impreza w dorobku Richarda Linklatera, po której nie grozi wam kac. Wręcz przeciwnie – pojawia się niepohamowany apetyt na kolejne „melanże”, które zostawiają uczestnika w poczuciu maksymalnie wykorzystanego czasu z najlepszymi ludźmi na świecie. I tylko szkoda, że – jak po każdej imprezie – wychodząc z kina, musimy skonfrontować się z rzeczywistością dalece mniej pozytywną niż świat kreowany przez Linklatera. [fragment recenzji]

Łukasz Budnik: Linklaterowi dobrze zrobił powrót do tematyki z Uczniowskiej balangi. Każdy by chciał to przyjemna, nostalgiczna podróż do lat 80., a reżyser świetnie odnajduje się w kreśleniu portretu ówczesnych nastolatków, w przekonujący sposób ukazując radości i trudy wynikające ze wskoczenia w dorosłość.

Last Flag Flying (2017)

Dawid Myśliwiec: Po imprezowym, choć w pewnym sensie także refleksyjnym Każdy by chciał!!, Linklater postanowił opowiedzieć dużo głębszą historią, nacechowaną znacznie poważniejszymi i silniejszymi emocjami. I okazało się, że tu także radzi sobie bardzo dobrze – Last Flag Flying jest może trochę zbyt patriotyczno-amerykańskie, ale jeśli już miałbym oglądać filmy sławiące gwieździsty sztandar, wolałbym, by wychodziły spod ręki Linklatera niż Clinta Eastwooda. Świetne kreacje trzech uznanych aktorów: Steve’a Carrella, Bryana Cranstona i Laurence’a Fishburne’a i duże wyczucie w opowiadaniu o radzeniu sobie ze stratą.

Olek Młyński: Richard Linklater, po duchowym powrocie do początków swojej twórczości w Każdy by chciał!!, zaserwował fanom kino wojenne w niecodziennym wydaniu. Last Flag Flying to sequel Ostatniego zadania Hala Ashby’ego, opowiadającego o trzech amerykańskich marynarzach walczących na wojnie w Wietnamie. Linklater bierze na warsztat tych samych bohaterów, i przygląda im się kilka dekad później: walka z Wietkongiem się zakończyła, wieże World Trade Center w Nowym Jorku zostały zniszczone, a amerykańskie wojska uwikłane są w odległy i mało zrozumiały dla nich konflikt w Iraku. Twórca Boyhood spogląda na te przepełnione traumą i wątpliwościami czasy z perspektywy trzech stetryczałych i nękanych przez grzechy młodości facetów. Dzięki konwencji buddy movie ta mocno nacechowana politycznie historia nie nabiera jednak tak dosłownej i niezgrabnej formy jak choćby Fast Food Nation z 2006 roku. [fragment recenzji]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA