search
REKLAMA
Zestawienie

RICHARD LINKLATER. Oceniamy WSZYSTKIE FILMY reżysera

REDAKCJA

11 sierpnia 2019

REKLAMA

Życie świadome (2001)

Dawid Myśliwiec: Ponoć Życie świadome powstało na podstawie wspomnień z narkotycznych tripów. I rzeczywiście – zarówno w warstwie wizualnej, jak i tekstualnej film Richarda Linklatera wydaje się odklejony od rzeczywistości. Sam bohater niejednokrotnie przemieszcza się z jednej lokalizacji do drugiej tak, jak osiem lat później robił to Oscar we Wkraczając w pustkę Gaspara Noé. Jednak mimo onirycznej formy i pozornie abstrakcyjnej fabuły Życie świadome oferuje całe mnóstwo niezwykle trafnie sformułowanych spostrzeżeń na temat egzystencji człowieka współczesnego. Warto zażyć tej intelektualnej kąpieli i wydobyć z niej coś dla siebie. [fragment recenzji]

Filip Jalowski: Życie świadome pełne jest filozoficznych rozważań, które sięgają swoimi mackami daleko poza zagadnienia związane ze strukturą snu. Doświadczenie płynące z seansu pierwszej animacji Linklatera porównać można do dryfowania. Chaotyczny nurt odbija nas od brzegu do brzegu, od osoby do osoby, od teorii do teorii. Spotkanie macek oraz dryfowania skutkuje jednak tym, że z powierzchni ciężko sięgnąć dna lub chociażby solidnej głębokości. Reżyser, poruszając ogrom zagadnień, jedynie delikatnie ich dotyka, prześlizguje się po nich nie unikając banału. Oczywiście, można zrzucić to na karb mechaniki snu, który również zmusza nas do dryfowania i zaczepiania się o losowo napotykane elementy wydobyte z głębin podświadomości. Nie przeczę, że takie były intencje samego reżysera. Nie zmienia to jednak faktu, że momentami nieco przefilozofowana gadanina kolejnych osób stających na drodze Wigginsa może męczyć. Może, ale nie musi. [fragment artykułu]

Taśma (2001)

Filip Jalowski: Linklater wraz ze swoimi aktorami oraz operatorem (Maryse Alberti) wyciąga ze sztuki Belbera dosłownie wszystko, co można w niej odnaleźć. W przeciągu niespełna półtorej godziny widz staje się świadkiem niezwykle przekonującej psychodramy. W pokojowym hotelu przeszłość powraca do dawnych znajomych ze zdwojoną siłą, brutalnie wyważa drzwi, które oni jedynie delikatnie uchylali. Linklater, jak to na niego przystało, nie próbuje nikogo oceniać. Żadna z postaci nie jest tu bohaterem pozytywnym, nikt nie zasługuje również na miano czarnego charakteru. Taśma jest opowieścią o ludziach uwikłanych w przeszłość, próbujących oswoić się z nią, przekabacić na swoją stronę. Właśnie dlatego film staje się wojną punktów widzenia. To właśnie ich zderzenie jest najbardziej interesującą częścią spektaklu. Jeśli ktoś nie potrafi przekonać się do kina teatralnego, Taśma jest najlepszą drogą do tego, aby się przełamać i rozpocząć poszukiwanie kolejnych tytułów (choć o rzecz tak dobrą wcale nie jest w tym gatunku zbyt łatwo). [fragment artykułu]

Dawid Myśliwiec: Jeden z wielu dowodów na to, że Ethan Hawke to znakomity aktor. Wraz z Umą Thurman, ówczesną małżonką, oraz Robertem Seanem Leonardem, z którym 12 lat wcześniej spotkał się na planie Stowarzyszenia Umarłych Poetów, wznoszą się tutaj na wyżyny aktorstwa. Linklater udowadnia zaś, że potrafi odnaleźć się także poza światem luźniejszych filmowych form. W Taśmie chodzi o przepracowywanie emocji, o rozliczanie się z przeszłością i mierzenie się z poczuciem winy. To niepozorny, ale szalenie wart uwagi film.

Szkoła rocka (2003)

Filip Jalowski: Opierając się o scenariusz Mike’a White’a, Linklater tworzy pełne wigoru kino familijne, które wyrywa się ogranym schematom, szanując inteligencję zarówno widzów dorosłych, jak i dzieci. Szkoła rocka to takie Stowarzyszenie Umarłych Poetów w wersji light. Dużo mniej w tym wszystkim goryczy, aczkolwiek Black (podobnie jak niegdyś Williams) tworzy postać uciekającą od wyświechtanego wzorca „od zera do bohatera”. W Szkole rocka nie mamy do czynienia z sytuacją, w której odgryzający głowy nietoperzom świr zamienia się w pełnego ciepła, powszechnie akceptowanego „fajnego kolesia” – postać zupełnie nijaką i niestety charakterystyczną dla kina familijnego. Black to od początku do końca ten sam bohater, ktoś, kto żyje według własnych zasad, ktoś, kogo napędza pasja. Nic dziwnego, że po latach aktor odegrał niezwykle podobną rolę na potrzeby kultowej już gry video – Brütal Legend. Takich postaci się nie zapomina. [fragment artykułu]

Przemysław Mudlaff: Szkoła rocka to najprawdopodobniej jeden z najbardziej niedocenianych filmów familijnych wszech czasów. Tymczasem, za dość sztampowym plakatem i wydawać mogłoby się niewiele obiecującą twarzą Jacka Blacka, kryje się jedno z najbardziej energicznych i inspirujących dzieł Linklatera. Szkoła rocka uwodzi humorem i bijącą z filmu miłością do muzyki. Nie wiem czy postać Deweya Finna została napisana specjalnie dla Blacka, ale aktor idealnie do niej pasuje. Amerykański artysta ma w sobie więcej życia, niż niejedna współczesna kapela rockowa. Film, który łączy pokolenia, zupełnie jak muzyka, którą można podczas jego seansu usłyszeć.

Przed zachodem słońca (2004)

Dawid Myśliwiec: Drugi akt trylogii Przed… Linklatera jest niemal równie dobry, jak jego poprzednik – nie ma tu może takiej samej dawki uroku (bohaterowie są przecież starsi, bardziej cyniczni), ale wciąż doskonale widać w nich wzajemną fascynację i chęć całkowitego zatracenia się w rozmowie. Rzadko zdarzają się sequele tak udane, jak Przed zachodem słońca.

Łukasz Budnik: Znakomity sequel, który stanowi piękne uzupełnienie poprzednika, a przy tym naturalnie rozwija tak jego, jak również postaci Jessego i Celine. Forma jednego wielkiego dialogu nadal działa bezbłędnie, szczególnie, że para podejmuje inne, nieco dojrzalsze tematy niż w Przed wschodem słońca. Hawke i Delpy po raz kolejny są tak naturalni, jakby improwizowali rozmowy na bieżąco – to sama przyjemność oglądać ich na ekranie. Końcówka filmu na długo – a może i zawsze – zostaje w pamięci.

Drużyna specjalnej troski (2005)

Filip Jalowski: Drużyna specjalnej troski to drugi, po Szkole rocka, film familijny sygnowany podpisem Linklatera. Historia byłej gwiazdy baseballu, która na stare lata zbyt często zaczęła zaglądać do kieliszka, to remake filmu Straszne misie (1976) z Walterem Matthau w roli głównej. W wersji z roku 2005 na stanowisku patologicznego trenera drużyny amerykańskiej Małej Ligi Matthau zastępuje Billy Bob Thornton, odwzorowujący w zasadzie swą rolę z o dwa lata wcześniejszego Złego Mikołaja. Delikatne dostosowanie scenariusza do czasów współczesnych wiele nie zmienia. Drużyna specjalnej troski to zgrabna kalka filmu poprzedzającego ją o niemal trzydzieści lat. [fragment artykułu]

Łukasz Budnik: Cóż, Linklatera wolę jednak w tym bardziej wrażliwym wydaniu. Drużyna specjalnej troski to film do bardzo szybkiego zapomnienia, który broni się nieco rolą Bill’ego Bob Thorntona, ale poza tym nie reprezentuje sobą nic, co mogłoby przyciągnąć przed ekran. Dziwaczny dysonans pomiędzy żartami celującymi w dorosłego widza, a tymi adekwatnymi bardziej dla młodzieży.

Fast Food Nation (2006)

Filip Jalowski: Można zaryzykować stwierdzenie, wedle którego Przed zachodem słońca wyssało z Linklatera zbyt wiele twórczej energii. O ile na wcześniejszych etapach swojej kariery reżyser w zasadzie nie chybiał (pomijając przeciętnych Braci Newton), to po roku 2005 i Drużynie specjalnej troski nadszedł czas na rok 2006 i Fast Food Nation. Adaptując powieść Erica Schlossera Linklater po raz pierwszy raz w karierze zdecydował się zarzucić zasadę przyświecającą wszystkim jego produkcjom, zaczął oceniać. Nie tylko swoich bohaterów, ale i rzeczywistość społeczno-kulturową, która popycha ich do pewnych zachowań. Oskarżycielski ton w żadnej mierze do Linklatera nie pasuje, dlatego Fast Food Nation szybko zaczyna przybierać kształty nieco przeciągniętej tyrady na temat okropieństw współczesnej Ameryki. Jej symbolem, a jakże, staje się tytułowa knajpa z marnym żarciem, które doprowadza do otyłości miliony ludzi salutujących do gwiaździstego sztandaru. [fragment artykułu]

Łukasz Budnik: W Fast Food Nation Linklater dobrze radzi sobie ze spektrum poruszanych tematów, a jako wsparcie ma świetną obsadę i znakomitą stronę techniczną (montaż). Ze względu na podejmowane zagadnienia nie jest to film prosty w odbiorze, ale warto zapoznać się z nim chociażby po to, żeby wyrobić sobie własną opinię. To też ciekawy przykład na to, jak Linklater próbuje swoich sił w różnych stylach, nawet jeśli nie z idealnym rezultatem.

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA