search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

RENESANS AUTORSKIEGO PLAKATU? Polscy artyści stworzyli plakaty dla Netflixa

Tomasz Raczkowski

11 sierpnia 2018

REKLAMA

Z całą pewnością bardzo wielu kinomanów, podobnie jak ja, ceni instytucję filmowego plakatu. Zwłaszcza dzisiaj, w czasach, gdy doświadczenia kinowe rozszerzamy przez Internet, rola tej formy jest bardzo istotna. Plakat to przecież nie tylko obrazek promujący film, ale również jego główny emblemat, poniekąd skupiający w pigułce jego tożsamość. Nie lubimy przecież brzydkich grafik, nierzadko irytują nas powielane bezmyślnie schematy. Dlatego fanów spragnionych większej liczby artystycznych plakatów cieszą tendencje dostrzegania w nich autonomicznej formy sztuki, zwłaszcza jeśli projekty o takim charakterze podejmowane są przez głównych graczy na rynku.

Takie przedsięwzięcie zrealizował ostatnio polski dział marketingu serwisu Netflix. Streamingowy gigant zlecił szóstce młodych, polskich artystów i artystek przygotowanie autorskich, artystycznych plakatów swoich oryginalnych produkcji: Okji, Opowieści o rodzinie Meyerowitz (Utwory wybrane), Mudbound, Najpierw zabili mojego ojca oraz Notatnika śmierci (plakaty do Okji przygotowała dwójka plastyków). Unikatowe plakaty, które powstały w rezultacie projektu, to nieszablonowe grafiki, wpisujące się w temat reprezentowanych obrazów. W stylistyce, którą zaproponowali autorzy i autorki, można dopatrywać się inspiracji słynną polską szkołą plakatu, którą przywodzi na myśl przede wszystkim artystyczne, niedosłowne przetworzenie graficzne filmowych elementów wizualnych i motywów. Nie są to jednak prace, które kopiują jakąś konwencję. Każdy z plakatów nosi widoczne piętno autorskie i ma własną estetyczną tożsamość.

Różnorodność podejść i specyfikę autorskiego oka widać najlepiej na przykładzie plakatów Okji, ekologicznej baśni przygodowej Bonga Joon-ho. Justyna Frąckiewicz w swoim plakacie skupiła się na dotykanym przez film problemie wykorzystywania zwierząt przez przemysł żywnościowy. W jej wizji Okję reprezentuje pojawiająca się w filmie na talerzu eleganckiego konesera kiełbaska – to subtelne, ale i sugestywne wprowadzenie do identyfikacji wizualnej dramatycznego wydźwięku filmu, osadzającego cierpienie zwierząt w szerszym kontekście globalnego biznesu i społecznego odwracania wzroku od kulis produkcji żywności. Z kolei Jan Kallwejt postawił na oddanie polifonicznego rozmachu filmu Koreańczyka, proponując grafikę zbudowaną wokół wizerunku tytułowej superświni i jej opiekunki, wokół których rozmieszczone są towarzyszące ich historii symbole, takie jak pakowane steki czy przemysłowe rury.

Ciekawą inspirację fakturą filmu widać również w przygotowanym przez Tymka Jezierskiego plakacie Opowieści o rodzinie Meyerowitz. Oszczędność grafiki skupionej na łączących się w jeden zespół profilach koresponduje z konstrukcją filmu Noah Baumbacha, w którym oglądać możemy skoncentrowane na charakterach wycinki z historii rodziny, składające się w pewną niesymetryczną całość. Chłodna, surowa kolorystyka tworzy też specyficzną, a tak ważną dla komediodramatów aurę niejednoznaczności, niedopowiedzenia, której, prawdę mówiąc, próżno szukać w oficjalnych, międzynarodowych grafikach złożonych z fotosów.

Podobny klimat niepewności egzystencjalnej ma w sobie przygotowana do filmu Mudbound grafika Maksa Bereskiego. Szara tonacja i prostolinijna konstrukcja zdają się stanowić idealną ilustrację punktu wyjścia fabuły obrazu Dee Rees, opowiadającej o odnajdywaniu siebie i walce o marzenia na amerykańskiej prowincji. Autor wykorzystuje klasyczne symbole – dom na końcu długiej drogi, małe, przytłoczone przez krajobraz postacie i bombowce na horyzoncie, tworząc sugestywną kompozycję komunikującą już na pierwszy rzut oka tożsamość i problematykę filmu. Na tym przykładzie świetnie widać, jak dobry plakat może spełniać swoje zadanie – przekazywać dużo informacji na temat reprezentowanego filmu i zaciekawić, zachęcając do zapoznania się z całością.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA