Ranking WSZYSTKICH filmów z serii STAR WARS
W związku z niebywałą popularnością zakończonego wczoraj drugiego sezonu The Mandalorian oraz ogłoszeniem kolejnych produkcji należących do świata Star Wars, w zeszłym tygodniu zaprosiliśmy was do wzięcia udziału w głosowaniu na najlepszy kinowy film ze serii stworzonej przez George’a Lucasa. Oznacza to, że do wyboru mieliście wszystkie dziewięć epizodów Sagi Skywalkerów, dwa spin-offy oraz animowane Wojny klonów.
Oto rezultaty głosowania!
12. Han Solo: Gwiezdne wojny – historie (2018)
Zupełnie nie wierzyłem w ten film (w czym swój udział na pewno miały ogromne problemy realizacyjne), tymczasem okazał się całkiem sprawną przygodą, która po rozczarowaniu Ostatnim Jedi przywróciła moją sympatię do serii. Alden Ehrenreich okazał się bardzo dobrym wyborem castingowym – udało mu się sprawić, że zupełnie nie myślałem podczas seansu o Solo w wykonaniu Harrisona Forda, a skupiłem się jedynie na nowej interpretacji postaci. Świetny jest też Donald Glover jako Lando, choć tutaj od początku było wiadomo, że będzie to strzał w dziesiątkę. [Łukasz Budnik]
11. Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy (2015)
Perfekcyjne zwiastuny sprawiały, że trudno było wysiedzieć w miejscu w oczekiwaniu na siódmy epizod. Po kinowym seansie byłem bardzo zadowolony, dając się nieco omamić powrotem tak lubianej serii do kin. Z biegiem czasu i po powtórnym obejrzeniu nie jestem już aż tak entuzjastyczny, choć trudno odmówić Przebudzeniu Mocy co najmniej kilku udanych elementów. Świetna jest postać Kylo Rena, scena śmierci wiadomej postaci i kapitalny finał w pokrytym śniegiem lesie – w ogóle od strony wizualnej film Abramsa to czysta uczta dla oczu. Żałuję jednak, że Disney i Lucasfilm nie postanowili skupić się w nowej trylogii na tym, o czym ostatecznie tylko słyszymy, czyli Luke’u trenującym nowych Jedi. [Łukasz Budnik]
10. Gwiezdne wojny: Część I – Mroczne widmo (1999)
Podobne wpisy
Ataku klonów i Zemsty Sithów nie powtarzam wcale, ale, o dziwo, Mroczne widmo nadal w jakiś sposób na mnie oddziałuje. Bez zastanowienia mogę wyrecytować listę wad i bolączek tego filmu: koślawy scenariusz, w którym brakuje wyraźnego głównego bohatera, za to roi się od opisowych, drętwych dialogów; próba upchnięcia zbyt wielu wątków i tematów, co przekłada się na niespójny charakter całości, gdzie długie polityczne debaty mieszają się z błazeńskimi scenkami komediowymi; kiepsko dobrany wykonawca roli młodziutkiego Anakina; natrętne komputerowe efekty specjalne, które w dniu premiery mogły się podobać, ale z biegiem czasu i rozwoju technologii straciły swoją moc, a było ich za dużo i stanowiły zbyt integralny element historii, by je lekceważyć; kiepska reżyseria George’a Lucasa, który po dwóch dekadach przerwy w zawodzie po prostu stracił dar opowiadania opowieści, i tak dalej, i tak dalej. A nie biorę nawet pod uwagę samych pomysłów co do losów postaci i całego świata. A jednak, wbrew logice (lub w wyniku jej braku) w moim myśleniu o tym uniwersum Mroczne widmo bardziej lubię, niż go nie lubię. Dlaczego? Cóż… odpowiedzi są trzy, a tak naprawdę jedna: sentyment, sentyment i jeszcze raz sentyment. To wielka siła, która pozwala nam patrzeć na niektóre rzeczy w nieco inny sposób niż na inne. [Szymon Skowroński, fragment artykułu]
09. Gwiezdne wojny: Część II – Atak klonów (2002)
Tę odsłonę prequeli lubię najmniej, głównie ze względu na mnóstwo nudy i KOSZMARNE dialogi w niesamowicie złym wątku miłosnym. Gdy Anakin opowiada Padmé, jak to dusi się, drży i cierpi, jako widz duszę się, drżę i cierpię. Aż abstrakcyjne wydaje mi się to, że tak drewniany romans został zilustrowany przepięknym motywem muzycznym – strach myśleć, jak kiepsko wypadłby ten aspekt, gdyby nie John Williams. Z drugiej strony lubię wątek Obi-Wana, ciągnięty charyzmą McGregora, i mimo wszystko nie potrafię myśleć o Ataku klonów wyłącznie w negatywach. [Łukasz Budnik]