Ranking filmów grupy MONTY PYTHON. Wybór czytelników
W zeszłym tygodniu, z okazji rocznicy utworzenia grupy Monty Python, zaprosiliśmy was do wzięcia udziału w głosowaniu na najlepszy pełnometrażowy film legendarnych komików. Poniżej przedstawiamy wyniki, oczywiście w kolejności od tej produkcji, która otrzymała najmniej głosów.
4. A teraz coś z zupełnie innej beczki (1971)
Pierwszy pełnometrażowy film grupy Monty Python to prawdziwy crème de la crème, kwintesencja absurdalnego humoru brytyjskiej grupy. A teraz coś z zupełnie innej beczki jest kolekcją najlepszych, najbardziej pamiętnych oraz kultowych skeczy znany z telewizyjnego Latającego cyrku Monty Pythona. Znajdziemy tu więc słynny skecz o papudze, najśmieszniejszy żart świata, brudny widelec, wyprawę na dwa szczyty Kilimandżaro, gang staruszek i wiele więcej. Wszystkie klasycznie przeplatane animowanymi kolażami Terry’ego Gilliama oraz meta żartami filmu o filmie. To pozycja dla tych, którzy pozostają wciąż najwierniejszymi fanami klasyki, czyli właśnie Latającego cyrku… . [Maja Budka]
3. Sens życia według Monty Pythona (1983)
Sens życia to ostatni wspólny pełnometrażowy film grupy komików pod nazwą Monty Python. W odróżnieniu od powstałych wcześniej hitów Monty Python i Święty Graal oraz Żywot Briana, produkcja z 1983 roku jest właściwie zbiorem skeczy z delikatnie zarysowanym motywem przewodnim zawartym w tytule. Jest to zatem pewnego rodzaju powrót do korzeni angielskiej grupy komediowej, która rozpoczynała również od serii luźno powiązanych dowcipów, ale w serialu telewizyjnym pod nazwą Latający cyrk Monty Pythona. Sens życia to humor w wersji „hardcore silly”. Szydzi się tu właściwie z wszystkich i wszystkiego. Religia, seks, narodziny, śmierć, wojna, bieda, bogactwo to tylko niektóre wyśmiewane tutaj tematy. Chociaż nie wszystkie skecze są w filmie na tym samym wysokim poziomie i momentami granica dobrego smaku zostaje przekroczona (patrz skecz w restauracji), to wciąż produkcja Pythonów z 1983 roku bawi lepiej niż znakomita większość współczesnych komedii. Dodajmy do tego świetne aktorstwo, cudowne piosenki oraz niepowtarzalne animacje, a otrzymamy ostrą jak brzytwa satyrę, którą w 1983 roku doceniono w Cannes nagrodą Grand Prix Festiwalu. [Przemysław Mudlaff]
Podobne wpisy
2. Monty Python i Święty Graal (1975)
Zasadniczo zorganizowany wokół motywu poszukiwania Świętego Graala obraz to zbiór luźno powiązanych narracyjnie epizodów obśmiewających kolejno arturiańskie oraz rycerskie imaginarium. W absurdalnych przerysowaniach Pythoni nie tylko bawią do łez, ale i wydobywają groteskowość wielu aspektów ducha i światopoglądu utrwalonego w ekranizowanych legendach. O geniuszu Świętego Graala wykraczającym poza czyste walory komediowe może świadczyć choćby to, w jaki sposób łączone są w nim przeciwstawności – obok skrajnie satyrycznego przedstawienia jazdy konnej czy idiotycznych dialogów („Twoja matka była chomikiem, a ojciec cuchnął owocem dzikiego bzu”, by podać pierwszy z brzegu przykład) znalazły się zaskakująco… realistyczne ujęcia realiów średniowiecznych, jak chociażby wszechobecność brudu i zwłok biedaków dotkniętych zarazą czy przerażająco pokrętna logika sądów nad domniemanymi czarownicami. W Monty Pythonie i Świętym Graalu twórcom Latającego cyrku… udało się stworzyć błyskotliwą satyrę na historię, teraźniejszość i popkulturę, w której poszczególne skecze składają się na zaskakująco spójny i intrygujący świat, który autentycznie oddziałuje pozytywnie na wyobraźnię. Jest to chyba najoryginalniejsze podejście do uniwersum legend arturiańskich – przekłuwające ich fikcyjność, baśniowość i patos, łączące wątki legendarne ze współczesnymi kontekstami i tworzące na gruzach burzonego w ten sposób mitu nową jakość. [Tomasz Raczkowski, fragment artykułu]
1. Żywot Briana (1979)
Kilka dni temu, na potrzeby napisania tego tekstu, odświeżyłem sobie Żywot Briana na kanapie przed telewizorem. Drugi seans dostarczył mi sporo radości (pomimo tego, że doskonale pamiętałem niemalże wszystkie gagi) i uświadomił, jak bardzo mylili się przeciwnicy tego filmu w 1979 roku i jak bardzo mylą się dzisiaj, nazywając go bluźnierczym. Jedyną grupą, która powinna czuć się urażona po obejrzeniu filmu Pythonów, nie są ani katolicy (do których zresztą zalicza się autor), ani żydzi, ani protestanci, ani muzułmanie. Są nią półgłówki nieposiadające własnego zdania, oszołomy ślepo podążające za tłumem, które z powodzeniem mogłyby walczyć o tytuł „arystokratycznego głupka roku” ręka w rękę z pięcioma upośledzonymi uczestnikami słynnego skeczu. To z ludzi niemyślących śmieją się w Żywocie Briana Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones i Michael Palin, a my od czterdziestu lat śmiejemy się wraz z nimi. [Jan Brzozowski, fragment artykułu]