PROJEKT DOPPELGANGER #3 – MROCZNA POŁOWA (1993)
W poprzedniej odsłonie cyklu, pisząc o filmie Miasto śmierci, wspomniałam o dualizmie ludzkiej natury, tkwiących w człowieku pierwiastkach dobra i zła, uśpionych mrocznych instynktach, dwóch twarzach. Kontynuujemy ten temat. Dziś na tapecie ekranizacja prozy Stephena Kinga. Scenariusz i reżyseria – George A. Romero. W rolach głównych: przystojny i uroczy Timothy Hutton oraz Timothy Hutton potworny i odrażający.
Thad Beaumont i George Stark to sobowtóry nie do końca identyczne. Bohaterowie Mrocznej połowy dzielą tę samą twarz, ale inaczej się ubierają, mają inne fryzury i odmienny akcent (George wygląda też trochę tak, jakby przesadził z solarium). Jednak sobowtórowość w Mrocznej połowie jest bardzo złożona, mamy tu bowiem do czynienia z motywem bliźniąt oraz alter ego.
George Stark to wytwór wyobraźni i literacki pseudonim. Żyje w umyśle Thada Beaumonta. Jest drugim obliczem spokojnego i poukładanego ojca, męża, wykładowcy. Obaj piszą. Thad jest autorem ambitnych, ale mało poczytnych książek, George krwawych kryminałów, które sprzedają się w milionach egzemplarzy. Pisarskie drugie ja Thada jest mu potrzebne nie tylko do zarabiania pieniędzy. Za jego pośrednictwem wyładowuje gniew i frustrację, nasyca apetyt na krew i przemoc. Zgodnie z definicją alter ego jest jego przeciwieństwem. Wszelkie cechy osobowości, postawy, poglądy i pragnienia sobowtóra Thada znajdują się w opozycji do tych, które charakteryzują jego samego. Ta ciemna strona osobowości obiektywnie nie istnieje – ale tylko do czasu. Kiedy Thad uśmierca swoje alter ego, są to paradoksalnie jego narodziny. Symboliczny pogrzeb George’a Starka staje się szansą na zyskanie fizycznego ciała. Już po kilku godzinach wygrzebuje się spod ziemi i rusza się zemścić. Zostawia po sobie krwawe ludzkie ochłapy (Stark nie rozstaje się z brzytwą) i narastającą grozę.
Okazuje się, że George jest czymś więcej niż zmaterializowanym fantazmatycznym alter ego pisarza. Przed Beaumontem ukryto, iż miał – a dokładniej miał mieć – brata bliźniaka. W książce i filmie mamy do czynienia z bardzo ciekawym motywem – medycznym fenomenem zwanym z łaciny fetus in fetu, płód w płodzie. Szacuje się, że co dziesiąta ciąża to ciąża mnoga. Jeden z płodów może zaniknąć w pierwszych tygodniach ciąży. Silniejszy „wchłania” słabszy. Czasami po podobnym procesie nie ma śladu, ale może też dojść do sytuacji, kiedy części ciała słabszego bliźniaka są ukryte w ciele tego, który się urodzi. Owe szczątki zachowują się jak pasożyt, który szkodzi organizmowi żywiciela, może wywołać zmiany nowotworowe, a nawet zacząć mutować zagrażając życiu. Fetus in fetu może wykształcić głowę, włosy, paznokcie, a czasami nawet oczy. Zwykle jednak nie ma narządów wewnętrznych i nie jest zdolny do samodzielnego życia. Najczęściej jest umiejscowiony w brzuchu, ale zdarza się, że i w innych częściach ciała. Opisując to zjawisko w swej powieści King zaszalał i umieścił bliźniaka w mózgu bohatera, a Romero wyeksponował ten motyw z makabryczną i groteskową dosłownością.
Mieliśmy już okazję przekonać się, że sobowtóry ostro ze sobą konkurują. Jak widać w przyrodzie rywalizacja ta bywa posunięta do ekstremum, kiedy dwa identyczne embriony toczą zaciętą walkę, z której tylko jeden wyjdzie żywy.
Jako nastolatek Thad przeszedł operację usunięcia „guza”. Rodzice zataili przed nim szczegóły, ale nie potrafili zrezygnować z sentymentalnego pochowania szczątków drugiego syna w rodzinnym grobowcu. Właśnie one stały się pożywką dla Starka i pozwoliły mu przybrać materialną postać.
Tylko jak wytłumaczyć racjonalnie i trzeźwo myślącym ludziom, że wytwór wyobraźni może się eksternalizować? Kto w to uwierzy? Diagnoza brzmi zatem – Thad jest szaleńcem i psychopatycznym mordercą z rozszczepieniem jaźni. Mało kto jest skłonny uwierzyć, że ma do czynienia z czymś znacznie bardziej tajemniczym i groźnym. Tym bardziej, że na winę Thada wskazują znalezione na miejscach zbrodni odciski palców (spieszę z wyjaśnieniem – bliźnięta jednojajowe posiadają ten sam kod genetyczny, więc teoretycznie mają takie same linie papilarne, ale z praktyki daktyloskopijnej wynika, że odciski palców bliźniąt mimo wszystko różnią się niewielkimi szczegółami).
Czego chce sobowtór? Zająć miejsce Thada. Przywłaszczyć jego tożsamość, żyć jego życiem, zabrać mu kobietę, wchłonąć go i zastąpić. Bo może być tylko jeden. Jest to widoczne w scenie, kiedy Beaumont i Stark siedzą razem w ciemnej pracowni pisarskiej. Energii, swoistej siły witalnej starcza tylko dla jednego. Im bardziej rzeczywisty staje się Stark, tym gorzej wygląda Beaumont. Kiedy jeden się regeneruje, drugi rozkłada i tak na przemian. W Mrocznej połowie można się dopatrzeć wiary w kreacyjną moc słowa. W końcu to pisarski dar Beaumonta przywiódł Starka na ten świat i tylko pisanie może zapewnić mu przetrwanie. I tu pojawia się haczyk. George Stark nie zastąpi Thada, bo nie umie pisać, jest tylko widmem, lustrzanym odbiciem (w scenie w pracowni Thad trzyma ołówek w prawej dłoni, a siedzący naprzeciwko George próbuje pisać lewą). Jeden bez drugiego nie ocaleje. W wielu filozofiach światopoglądach i religiach znajdziemy pogląd, że pary przeciwieństw są zasadą wszelkiego istnienia – jeśli coś nie ma antytezy, jest niekompletne. Pytanie tylko, jak zapanować nad mroczną połową, ograniczyć jej destruktywne instynkty i pragnienia, przejąć nad nią kontrolę, zanim ona zrobi to pierwsza?
Mroczna połowa to lekko przykurzony i zapomniany horror, który jednak warto obejrzeć. Jeżeli nie dla motywu sobowtóra, to chociażby dla świetnego finału, ze scenami rodem z Ptaków Hitchcocka – z tym że bardziej krwawymi i upiornymi. Twórcom można zarzucić kilka błędów, chociażby to, że traktują widza jak średnio rozgarniętego ucznia, któremu trzeba wyłożyć kawę na ławę zamiast pozwolić samodzielnie pomyśleć. Mroczna połowa bardziej zapadałaby w pamięć, gdyby pozostawić trochę dwuznaczności i niedopowiedzeń.
Bo świat sobowtórów jest tych dwuznaczności i sprzeczności pełen. Przekonacie się o tym przy okazji kolejnego artykułu. Może zaskoczy was, że nie każdy filmowy sobowtór musi być zły…