POLSKIE WESTERNY. Szlakiem bezprawia – od Bieszczadów po Teksas
Komedia z pomyłek (1967), reż. Jerzy Zarzycki
W polskich kinach w 1968 można było obejrzeć film nowelowy złożony z trzech krótkometrażówek roku ubiegłego. Wspólny tytuł produkcji – Komedie pomyłek. Zbiorówkę zainicjował Mąż pod łóżkiem Stanisława Różewicza, a pozostałe dwa to „westerny” Jerzego Zarzyckiego Człowiek, który zdemoralizował Hadleyburg i Komedia z pomyłek. Każdy powstał w oparciu o nowele, kolejno: Fiodora Dostojewskiego, Marka Twaina i Henryka Sienkiewicza. W dość niefortunnie zatytułowanej Komedii z pomyłek wystąpili Iga Cembrzyńska i Zdzisław Maklakiewicz w rolach sklepikarzy walczących o klientów. Główna bohaterka Lora Neuman przypomina nieco postać Annie O’Toole (Ida Lupino) z Bonanzy. Obie kobiety mają gorący temperament, żyłkę do interesów i nie dadzą sobie w kaszę dmuchać (to przysłowie tutaj brzmi jak gra słowna, gdyż rywal bohaterki nazywa się Hans Kasche). Charaktery są zarysowane umownie i z humorem, nie ma w nich żadnej głębi psychologicznej. Scenariusz Józefa Hena chyba jednak nie do końca wykorzystuje pomysł z noweli Sienkiewicza, ale widać, że aktorzy całkiem nieźle bawili się na planie, w efekcie czego film jest w stanie wywołać uśmiech. Poza tym opowiedziana tu historia jest optymistyczna w przeciwieństwie do Człowieka, który zdemoralizował Hadleyburg, który mimo humorystycznego tonu przedstawia dość pesymistyczny obraz upadku moralnego człowieka.
Kwestia sumienia (1967), reż. Ewa i Czesław Petelscy
Podobne wpisy
Kolejny krótki metraż, w którym polskie plenery udają amerykańskie, ale tym razem historia opowiedziana jest na poważnie. Podstawą literacką były w tym wypadku dwa opowiadania Ambrose’a Bierce’a The Story of a Conscience i Parker Adderson, Philosopher, rozgrywające się podczas wojny secesyjnej. Andrzej Łapicki i Wiesław Gołas w rolach żołnierzy dwóch przeciwstawnych obozów. Konfederacki szpieg wpada w ręce kapitana Unii, który musi podjąć decyzję o skazaniu delikwenta na śmierć. Niegdyś uratował on jego życie, a teraz kwestie honoru, uczciwości i sumienia zostają skonfrontowane z brutalnym prawem wojny. Całkiem interesująca nowela filmowa zrealizowana przez twórców Ogniomistrza Kalenia (1961). W tamtym filmie też wystąpił Wiesław Gołas, natomiast w warstwie dramaturgicznej i przygodowej można było dostrzec inspirację westernami. Tym bardziej szkoda, że Ewa i Czesław Petelscy nie podjęli dalszych prób stworzenia westernu z prawdziwego zdarzenia. Kwestia sumienia to dobry początek, ale pozostawiający jednak pewien niedosyt. W końcu druga połowa lat sześćdziesiątych to czas popularności tego gatunku nie tylko we Włoszech, ale również za naszą zachodnią granicą.
Wilcze echa (1968), reż. Aleksander Ścibor-Rylski
14 kwietnia 2018 minie dokładnie pięćdziesiąt lat od premiery tego filmu. Aleksander Ścibor-Rylski był przede wszystkim rozchwytywanym scenarzystą, który szczególnie we współpracy z Andrzejem Wajdą odnosił sukcesy. Ale miał też buntowniczy charakter, dzięki któremu postanowił niektóre swoje scenariusze zrealizować sam. Za jego najlepszy film uważany jest dramat sportowy Jutro Meksyk (1965) ze Zbigniewem Cybulskim. Natomiast najbardziej wyjątkowym – ze względu na pokrewieństwo z westernem – są Wilcze echa. Mimo kreatywnego, poetyckiego tytułu obraz jest raczej płytki, ale ma swój specyficzny urok. Widz otrzymuje właściwie trzy filmy w jednym – western, kryminał i kino przygodowe – które spotykają się w łatwym do przewidzenia finale. Obok klasycznego pojedynku dobra ze złem dostajemy zagadkę zniknięcia komendanta milicji oraz tajemnicę skarbu Tryzuba, czyli kosztowności zrabowanych przez Ukraińców.
Pierwszoplanowy bohater – chorąży Piotr Słotwina – to awanturnik, człowiek niezdyscyplinowany, ale w głębi duszy szlachetny i uczciwy. Podejmuje on nierówną walkę z bandytami, którymi dowodzi niejaki Moroń. W rolę Słotwiny wcielił się estoński aktor Bruno O’Ya, ale na budowę postaci, oprócz jego oszczędnej mimiki, miał wpływ Bogusz Bilewski. Pamiętny Kwiczoł z Janosika i Jacek z Rancha Texas podłożył głos protagoniście, dodając szlachetnemu bohaterowi nonszalancji i luzu. Herszta gangu zagrał Mieczysław Stoor, mistrz drugiego planu zmarły w 1973 na skutek zaczadzenia podczas realizacji filmu Gniazdo (1974).
Pokrewieństwo z amerykańskimi westernami dobitnie sugeruje heroiczna przygodowa muzyka Wojciecha Kilara, jaką byłby w stanie skomponować Dimitri Tiomkin lub Elmer Bernstein. Może rozczarowywać finałowy pojedynek, ale w ogólnym rozrachunku film okazuje się interesującą rozrywką, która podejmuje ciekawy dialog z powstającymi w USA, Niemczech czy Włoszech filmami o Dzikim Zachodzie. Jest konkretna akcja – galopady, podchody, fałszywe oskarżenia – na tle podkarpackich krajobrazów, filmowanych w kolorze przez Stanisława Lotha. Szkoda, że nieliczne próby zrobienia polskiego westernu nie znalazły wielu naśladowców, bo mógłby powstać z tego fascynujący nurt filmowy. Być może jednak widzowie nie czuli potrzeby oglądania Dzikiego Zachodu w wersji polskiej, bo żaden z zaprezentowanych w zestawieniu filmów nie stał się gigantycznym sukcesem kasowym na miarę Za garść dolarów (1964).
Południk zero (1970), reż. Waldemar Podgórski
Tym razem Aleksander Ścibor-Rylski oddał swój scenariusz w ręce Waldemara Podgórskiego, który jako samodzielny reżyser zadebiutował dopiero w 1968 – filmem szpiegowskim Hasło Korn. Obraz zatytułowany Południk zero podejmuje frapujący temat, jakim jest sytuacja Mazurów bezpośrednio po zakończeniu drugiej wojny światowej. Gdy porucznik Bartkowiak pyta jednego z mieszkańców „Jesteście Polak?” ten kręci głową przecząco i mówi „Mazur”. Na to porucznik: „Mazur to także Polak, taki sam jak ja i oni”. Historia bowiem mocno zmieniła losy obywateli, sprawiła, że niektórzy zatracili własną tożsamość narodową i zostali wykluczeni ze społeczeństwa. O tym opowiada również jeden z najlepszych filmów Wojciecha Smarzowskiego Róża (2011), który notabene też przypomina western.
Głównych antagonistów zagrali Ryszard Filipski i Janusz Kłosiński. Całkiem nieźle budowana jest relacja między nimi, wiadomo że dojdzie do konfliktu, a jednak udało się utrzymać napięcie. Pomaga z pewnością tajemniczość, z jaką zostali przedstawieni Mazurzy – są ogarnięci strachem, a więc także bardzo nieufni i milczący. W przeciwieństwie do filmu Prawo i pięść, główny bohater w swojej walce nie jest sam, pomaga mu dwóch kolegów z młodzieżowej bojówki. Tytułowy południk zero może oznaczać punkt inicjujący nowy rozdział w życiu. Aby zapanowała zgoda i stabilizacja należy porzucić egoizm na rzecz wartości, które paradoksalnie rządziły w czasie wojny – odwaga i niezłomność. Bo trzeba się zbuntować przeciwko najeźdźcom i podjąć skuteczny kontratak. Muzykę do filmu skomponowała Katarzyna Gärtner i jest to praca godna zapamiętania. Krótki motyw przewodni z czołówki ma w sobie coś z włoskiej muzyki filmowej, jest nastrojowy i porywający, z wykorzystaniem zróżnicowanych instrumentów, od drumli i fletu po skrzypce.