search
REKLAMA
Artykuł

Polskie kino ma się świetnie! NAJLEPSZE FILMY festiwalu filmowego w Gdyni

Polskie kino ma się naprawdę dobrze. Nie wierzycie?

Rafał Oświeciński

26 września 2021

REKLAMA

7. SONATA, czyli dźwięki, których nie słychać

SONATA to duże, pozytywne zaskoczenie! O filmie nie widziałem nic, a tu proszę, kawałek niegłupiego kina, a przy tym dość lekkiego mimo poważnej tematyki (niepełnosprawność fizyczna i umysłowa). Chodzi o niezwykłą ambicję u niezwykłej osoby – głuchoniemego chłopaka z autyzmem (albo bez, zależy jakie badanie), który uwielbia grać na fortepianie i ma w sobie zalążki talentu. Ma wsparcie w dobrych osobach wokół, ale też mnóstwo przeszkód, które niekoniecznie jest w stanie przeskoczyć. To pokrzepiający na duchu film o przełamywaniu barier i swoich ograniczeń ale – wbrew pozorom – nie niepełnosprawnego Bartka, ale ludzi wokół, którzy są czasem bardziej ograniczeni niż on. Nie jest to rzewna czy tania emocjonalnie historia – nie wyciska łez na zawołanie, ale może wzruszyć, bo – czego nie widziałem – jest oparta na życiorysie prawdziwej, żyjącej wciąż osoby. I znając finał nie jest trudno roztkliwić się, choć naprawdę film nie umizguje się do widza, nie melodramatyzuje niczego.

I znowu aktorsko jest wybornie, wcale nie zdziwię się, jeśli Foremniak dostatnie nagrodę, bo jest tutaj znakomita w roli znerwicowanej, zapracowanej ale zdeterminowanej matki. Obok niej rewelacyjny Łukasz Simlat, który również jest kłębkiem nerwów, choć to dobry, rozczarowany i naznaczony tragedią ojciec. Jednak gwiazdą jest Michał Sikorski. Cały seans zastanawiałem się jak to reżyser zrobił, że wydobył tak dobre jakościowo aktorstwo z osoby niepełnosprawnej – bo to naprawdę robi wrażenie. A tu się okazuje, że to od początku do końca jest zagrane – ta postać bowiem dojrzewa, zmienia się, ale wciąż tkwi w swoich ograniczeniach. Nie boję się stwierdzenia, że to jest wybitna rola, uwierzyłem w nią całkowicie. Czasami niektóre dialogi zgrzytają, jest kilka skrótów, choćby pod sam koniec, ale całość broni się brakiem słodyczy w budowie dość wzniosłej i inspirującej historii.

Zaskakująco dobry film!

7+

6. BO WE MNIE JEST SEKS, czyli w niej naprawdę jest seks

Magiczna, magnetyczna, wspaniała, piękna –  taka jest tutaj Kalina Jędrusik. To jest film, który wzmacnia jej mit, nie stara się niczego burzyć – tutaj Warszawa lat 60. jest pastelowa, bohema artystyczna bawi się na prywatkach i w SPATiFie. Co więcej – i co może wielu jej biografom przeszkadzać – to tylko fragment jej życia, kilka miesięcy raptem, kiedy obserwujemy ją u szczytu kariery. Ważne jest nie to, jak naprawdę jej życie wyglądało nawet wówczas, ale to, jaka była w wyobraźni swoich miłośników. I ten film oddaje tę fascynację ciałem, gestem, głosem, ale też pokazuje niesamowitą osobowość, charyzmę, wyemancypowane poglądy stojące w opozycji do roli kobiet 60 lat temu.

Nie można nie pokochać Kaliny. Jeśli to było celem – a jestem przekonany, że tak – to film udał się w 100%. A udał się też dlatego, że ma Marię Dębską, która jest tutaj zjawiskowa, obłędna. Jest Kaliną w każdej sekundzie. Cudowna. Świetny film!

8

5. ŻEBY NIE BYŁO ŚLADÓW, czyli monument filmowy 

Chyba najgorętsza premiera festiwalowa, która gromadzi na seansach tłumy. I też największa obietnica, bo w końcu to nasz kandydat do nominacji do Oscara. I jak to bywa z filmami, których reputacja jest zbudowana na deklaracjach grupy znawców (?) a nie zachwycie widzów – pod tym względem nie czuję tej mocy, dzięki której film podbije międzynarodowe serca. To tak na marginesie.

Bo film jest bardzo dobry. Ma naprawdę wiele znakomitych momentów, pojedynczych scen, w którym brylują świetni aktorzy. Rozmowy Więckiewicza z Kotem, Ziętka z Braciakiem, przesłuchania, rewizje, rozmowy, zebrania – tam gdzie jest na to miejsce czuć aktorską energię i to największa zaleta. Jednak od całości łatwo się można odbić. Bo nie dość, że trwa prawie 3 godziny, to akcja jest niespieszna, a fabuła bardzo mozaikowa. To film, który jest dość daleki od dokumentalnej formy (więcej tu typowego art-housu), ale przedstawia historię z naprawdę wielu perspektyw, opowiedzianą przez dziesiątki postaci, jak w rasowym reportażu. Ja to przyjąłem bardzo dobrze, bo też znałem genialną książkę Cezarego Łazarewicza, ale nie ukrywajmy: próg wejścia jest postawiony dość wysoko. Tym bardziej, że ten film nie chce być uniwersalnym dramatem z epickim finałem na sali sądowej, albo rasowym thrillerem w typie „Życia na podsłuchu”. No nie, to – od strony tych dobrych – zniuansowany dramat psychologiczny, a od strony złych – dramat komunistycznego absurdu. I z tego powodu doceniam ambicję i w ogóle wysoko oceniam ten film, ale z drugiej jestem przekonany, że z takiego tematu można wyciągnąć więcej kinowych emocji, można spowodować, że widz siedzi na krawędzi fotela i z wkurwu na to, co się dzieje, bije pięścią w ścianę. Bardziej, mocniej, dosadniej.

A dlaczego nie wierzę w oscarowe szanse? Bo tutaj za zbrodnie odpowiada totalnie absurdalny ustrój ludowego państwa polskiego i ludzie, którzy umiejętnie posługiwali się owym absurdem. I to jest coś, co może być nieczytelne dla widza z zachodu, który doszukuje się powiązań ze współczesnymi zbrodniami w typie George’a Floyda. Brakuje też klasycznego oczyszczającego finału. O tak to.

8

4. WSZYSTKIE NASZE STRACHY, czyli bądź wierny, idź

Film, który nie idzie na skróty. Odnoszę wrażenie, że to jeden z najodważniejszych filmów festiwalu i najbardziej dojrzale, niestandardowo opowiadający o homofobicznej rzeczywistości. Opowiada o artyście – autentycznym, żyjącym sobie do dziś – tworzącym swoje dzieła głęboko na prowincji, z której się wywodzi, która go ukształtowała i której jest wyrazistą częścią – i nie ma zamiaru jej opuszczać. Jest homoseksualistą, ale i gorliwym katolikiem. I już w tym momencie burzone są nasze oczekiwania: bo Daniel jest chrześcijaninem, który nie przestaje wierzyć nawet w momencie kryzysu czy nacisku. Co więcej, nie chce konfrontacji z lokalnym środowiskiem, bo po części rozumie ich pretensje, uprzedzenia czy niezrozumienie – droga Chrystusa jest wybawieniem od zła, bo wszyscy w tej małej społeczności poruszają się pośród podobnych wartości, tylko… boją się. Siebie, innych, tamtych.

Znakomity film, idący w poprzek oczekiwań co do debaty na temat wiary, niewiary,  Kościoła i homoseksualizmu. Nie na zasadzie kontry bądź świętej wojny, a próby zrozumienia siebie nawzajem, nazwania strachów.

8

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA