Polecamy NAJLEPSZE filmy z American Film Festival i MFF Nowe Horyzonty 2020
Bezprecedensowa edycja Nowych Horyzontów połączona z American Film Festival dobiegła już końca i z pewnością przejdzie do historii. Fakt, że festiwale prawie w całości zostały przeniesione na serwery internetowe, nie zaniżył poziomu filmowych wrażeń dostarczanych podczas domowych seansów. Wręcz przeciwnie – edycja online miała swoje plusy. Odebrała co prawda możliwość rozmów o filmach na zatłoczonych kinowych korytarzach czy w tętniącym życiem klubie festiwalowym, ale umożliwiła uczestnictwo w festiwalu wielu tysiącom ludzi z każdego zakątka kraju i świata. W ciągu 11 dni otwarto dostęp do blisko 170 tytułów filmów, tak więc było w czym wybierać. Mimo przytłaczająco dużej liczby produkcji do obejrzenia postanowiliśmy wybrać po jednym filmie, który stał się dla każdego z nas wyróżnikiem tegorocznej edycji. Filmie, który szczególnie zapadł w pamięć, wywołał największe emocje i który postanowiliśmy uhonorować w kilku zdaniach. Poniżej znajdziecie pięć naszych największych polecanek z 20. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty i 11. American Film Festival.
Między śmiercią a śmiercią, reż. Hilal Baydarov
Podobne wpisy
Trochę ironiczny, trochę groteskowy, trochę tragiczny – tak najlepiej podsumować można film Hilala Baydarova. Azerski filmowiec przeplata w Między śmiercią a śmiercią poetyckie sekwencje egzystencjalnej zadumy i tragikomiczne scenki sytuacyjne, tworząc jedyną w swoim rodzaju filmową opowieść o śmierci, winie i konfrontacji z dorosłością. Film obraca się wokół młodego Davouda, który w gniewie wychodzi z domu od chorej matki i wikła się w ciąg niefortunnych wydarzeń. Uruchamiają one jego podróż – fizyczną przez prowincję, a także duchową. W sposobie, w jaki łączone są tu obserwacje intymnego cierpienia, majestatyczne zakaukaskie pejzaże i dyskretna panorama społeczna Azerbejdżanu, jest coś z ducha kontemplacyjnego kina Nuriego Bilge Ceylana, a zawiązanie intrygi przywołuje na myśl klasyczne Do utraty tchu, z którym azerski film dzieli też do pewnego stopnia luźną, podatną na dygresje strukturę. Równocześnie jednak Baydarov kreuje własny, autorski świat, lepiony z wyczuciem z wyrafinowanej społecznej krytyki, powoli sunącego wizualno-słownego strumienia świadomości i pięknie akcentowanej lokalności. W Między śmiercią a śmiercią Azer objawia się jako nietuzinkowy talent światowego kina, a pokazywany w tym roku w Wenecji oraz na Nowych Horyzontach film należy do najciekawszych nowych głosów filmowych ostatnich lat. [Tomasz Raczkowski]
Ratusz, reż. Frederick Wiseman
Czteroipółgodzinny dokument poświęcony Bostonowi i jego mieszkańcom (na czele z fantastycznym, wszechobecnym burmistrzem). Przyznam szczerze, że powoli staję się wielkim fanem 90-letniego Fredericka Wisemana. Razem z Ratuszem widziałem już trzy nakręcone przez niego filmy (jeszcze Ex Libris i Monrovia, Indiana). Wymagający, monumentalny metraż zawsze równoważy bardzo płynny, zręczny montaż, który sprawia, że dokumenty Amerykanina ogląda się nadzwyczaj przyjemnie (właściwie można się przy nich nieźle zrelaksować). Wpływają na to również bohaterowie portretowani przez Wisemana – zwykli, sympatyczni ludzie, wykonujący swoją pracę z prawdziwą pasją i oddaniem. Odnoszę wrażenie, że żaden dokumentalista nie jest obecnie tak blisko człowieka jak twórca Ratusza. Jego filmy to dogłębne, kompleksowe portrety – nie tyle konkretnych miejsc, co zaludniających je społeczności. Amerykańskiego reżysera interesują bowiem przede wszystkim ludzie – skorzy do pomocy, pracujący u podstaw dla dobra ogółu. Kolejne pełniące funkcję tytułów miejsca zdają się tylko pretekstem do snucia (ekstremalnie) długich opowieści, w których główne role przypadają bohaterom życia codziennego. Na tym właśnie polega głęboko humanistyczny wymiar twórczości Fredericka Wisemana. Wybitnego obserwatora, który dostrzega i zapisuje na taśmie szlachetną stronę człowieka. [Jan Brzozowski]