Ju-on (2000–2016)
Zachodnią wersję można traktować w kategoriach remake’u, choć fakt, że korzysta praktycznie z każdego poprzedniego japońskiego filmu z cyklu, powtarzając klasyczne momenty z nowymi bohaterami i często umieszczając je w innym kontekście, sprawia, że mamy do czynienia z czymś więcej niż typowym przetworzeniem obcego oryginału na amerykańską modłę. Zwłaszcza że Shimizu wcale nie opuszcza Tokio, każąc hollywoodzkim aktorom, Sarah Michelle Gellar oraz Billowi Pullmanowi, przeżywać koszmar dokładnie w tym samym domu, w którym reżyser straszył w czterech wcześniejszych filmach. Tytułowa klątwa z jednej strony uderza kulturowo obcych w identyczny sposób, co tutejszych, z drugiej wydaje się bawić dowolnością konstrukcji, stwarzając schizofreniczną wręcz jakość. Niby powtórka z rozrywki, ale nawet znając poprzednie części, łatwo dać się zaskoczyć sposobem, w jaki te same sceny tworzą nieco inną opowieść, w czym wydatnie pomaga brak podziału na konkretne epizody. Zupełnie odwrotnie niż japońskie kontynuacje, gdzie praktycznie ta sama historia budowana jest z całkiem nowych elementów (poza częścią czwartą, ale o tym za chwilę), choć efekt przecież podobny, zważywszy, że działanie klątwy sprowadza się do odradzania z każdym kolejnym zgonem. Cykl trwa bez przerwy, a powtarzalność jedynie umacnia wrażenie niekończącego się horroru. Tym samym amerykańskie filmy traktować można nie tyle jako remaki, co wariacje, a nawet przedłużenie oryginalnej serii.
Podobne wpisy
Inaczej Shimizu podchodzi do tematu w Ju-on: The Grudge 2, najbardziej efektownej części i najmocniej korzystającej z surrealizmu w tworzeniu ekranowej grozy, ale też w zaskakujący sposób popychającej fabułę do przodu. Autotematyzmem rządzi ta odsłona, bowiem tym razem przeklęty dom odwiedza ekipa telewizyjna kręcąca materiał o nawiedzonym przybytku, a gościem programu jest gwiazda horrorów. Fikcja przeplata się tu z rzeczywistością, sny z jawą, czas i przestrzeń zostają zachwiane, a tragicznym potwierdzeniem naruszenia tych porządków są ponowne narodziny Kayako. W tej części japoński twórca rozwija w pełni możliwości swojego wyjściowego pomysłu, prezentując takie sytuacje, jak głowa tocząca się zamiast piłki oraz sufit porośnięty włosami, wyraźnie odwołując się do grozy fantastycznej rodem z Kwaidana, ukazując celowość działań mściwego ducha i niejako zamykając historię Kayako.
Shimizu już chyba wtedy uznał, że w temacie Ju-on powiedział wszystko, co chciał. Trudno bowiem traktować powstałe później amerykańskie wersje jako w całości jego autorskie dokonania – choć podpisał również i Grudge – Klątwę 2 (2006), czuć w obu filmach pewną rezygnację, zmęczenie, zważywszy, że wiele scen jest dokładną kopią japońskich oryginałów. Kompletnie chybionego Grudge 3: Powrotu klątwy (2009) już nie nakręcił, za to w tym samym roku Japonia upomniała się o swoją serię, wypuszczając dwa godzinne filmy, bez Shimizu za sterami. Ju-on: Shiroi rôjo (White Ghost) straszy solidnie, przy okazji wracając do skromniejszej realizacji i scenariuszowej prostoty. Gorzej wypadł Ju-on: Kuroi sojo (Black Ghost), nieudolnie próbujący budować napięcie, choć starający się popchnąć pomysł klątwy w nowe rejony. Kolejny dyptyk powstał kilka lat później, ale Ju-on: Owari no hajimari (2014) oraz Ju-on: Za Fanaru (2015) bliżej do amerykańskich realizacji, zarówno pod względem budowania od podstaw historii Kayako i Toshiego, jak i podporządkowaniu fabuły głównemu bohaterowi. Groza wyraźnie ustępuje tu miejsca niezbyt przekonującej próbie odświeżenia formuły, i choć oba filmy już w samych tytułach obiecują rychły koniec (pierwszy znany jest jako The Beginning of the End, drugi – The Final Curse), ten przypomina bardziej nowy początek. Jeszcze innym tworem jest zeszłoroczny spin-off, Sadako vs. Kayako, gdzie upiorna matka walczy z równie potworną bohaterką Kręgu. Powstał film już tylko dla fanów obu serii.
Na hasło Ju-on mam przed oczyma serię, gdy ta liczyła zaledwie cztery pełnometrażowe filmy. Dwa pierwsze przez użycie zwykłej kamery video przypominające trochę amatorskie produkcje bądź nasz Teatr Telewizji, oraz dwa następne, już zrealizowane z myślą o kinach, efektowniejsze, zastępujące chropowaty realizm poprzedników surrealną wyobraźnią ich twórcy. Każdym z nich Shimizu doskonalił swe techniki straszenia (choć wciąż uważam, że pierwszy film robi najlepsze wrażenie, jeśli chodzi o efekt szoku), wykorzystywał złożoną narrację, aby wyzyskać niekończący się horror i nieubłaganie klątwy, ale również pewną przypadkowość i bezcelowość koszmaru. W momencie, w którym zdecydował się nadać mu konkretny kierunek, zakończyć swą opowieść. Wiedział, co robi. Począwszy od amerykańskich wariacji przez kolejne japońskie reinkarnacje, oryginalny pomysł ulega ciągłym przeobrażeniom, tracąc na swej sile za każdym razem, gdy nowi twórcy próbują wyjść poza obręb klasycznej struktury Ju-on. Mimo to cykl trwa w najlepsze i podejrzewam, że za parę lat ponownie usłyszymy o kolejnych częściach. Przed tą klątwą nie ma ucieczki.
Na cykl Ju-on składają się następujące tytuły:
Ju-on (2000)
Ju-on 2 (2000)
Ju-on: The Grudge (2002)
Ju-on: The Grudge 2 (2003)
The Grudge – Klątwa (2004)
Grudge – Klątwa 2 (2006)
Grudge 3 – Powrót klątwy (2009)
Ju-on: Shiroi rôjo (2009)
Ju-on: Kuroi sojo (2009)
Ju-on: Owari no hajimari (2014)
Ju-on: Za Fanaru (2015)
Sadako vs. Kayako (2016)
korekta: Kornelia Farynowska