O jedną DZIAŁKĘ za daleko. Słynni filmowi NARKOMANI
Blake (Michael Pitt), Last Days (2005), reż. Gus Van Sant
Podobnie jak za Dżemem, za Nirvaną nigdy nie przepadałem, a takie postaci jak Ryszard Riedel czy Kurt Cobain postrzegałem i postrzegam jako młodzieżowe antywzorce, a nie żadne kultowe postaci. Kultowość jest tzw. pojęciem pustym. Zbiór odpowiadających jego nazwie desygnatów funkcjonuje jedynie w obrębie umysłów ich odbiorców. Niemniej faktem jest, że na naszym poletku Riedel, a na światowym Cobain stali się jednymi z najbardziej znanych narkomanów. Nie mogło ich więc zabraknąć w tym zestawieniu. Z tym że Michael Pitt w roli Blake’a to pewien ekscerpt czy też dekokt z osobowości Cobaina, zwłaszcza jej stanu pod koniec jego życia. Dlatego opowieść o Blake’u nie jest żadną biografią, lecz impresją na temat schodzenia w samobójstwo. Gus Van Sant zaserwował nam opis agonii psychicznej równie poruszający, co biologiczne umieranie. Blake (czy też Cobain) to postać przedstawiona bez górnolotności. Przypomina zwierzę, skamlące, przestraszone, które ktoś kiedyś próbował oswoić, a teraz, gdy już przyzwyczaił je do wygodnego życia obok zawsze ciepłego zapiecka, rzucił na pastwę dzikiej rzeczywistości, w której ono nie potrafi już istnieć.
Jerzy Górski (Jakub Gierszał), Najlepszy (2017), reż. Łukasz Palkowski
Ten film jest jak przypowieść etyczna, opowiastka o życiu, które faktycznie jest jak pudełko czekoladek. Niekiedy wyjmie się tak gorzką, że całe opakowanie się takie wyda i nada jedynie do wyrzucenia. Paradoksalnie właśnie wtedy nie należy się poddawać. Brzmi górnolotnie? A może jak tania propaganda w stylu „terapia w weekend”? Historia Jerzego Górskiego może być tak odbierana, na zasadzie „od zera do bohatera”, z tym że tu chodzi o niemal zupełne zejście na dno owego bohatera. Podnieść się z takiego stanu jest rzeczą tytaniczną, a podnieść się i zostać tym, kim Górski został, jest sporadyczne jak znalezienie czterolistnej koniczyny. Raz w życiu taką znalazłem, a naprawdę sporo czasu spędziłem, zbierając zieleninę dla świnek morskich, królików i innych zwierząt, które od dzieciństwa posiadałem w domu. Jakub Gierszał nie miał sobie równych w tej roli. A narkoman Górski nie znalazłby się w tym zestawieniu, gdyby nie stał się zdolnym do nadludzkich wyczynów triathlonistą Górskim.
Renton (Ewan McGregor), Trainspotting (1996), reż. Danny Boyle
Rzeczywistość, w której funkcjonuje heroinista Renton, jest bardzo podobna do Parku Igieł, czyli miejscówki Bobby’ego. Narkomani żyją w czymś w rodzaju nieformalnych społeczności. Współpracują ze sobą, gdy chodzi o poszukiwanie kasy na działki, ale również nie mają obiekcji, żeby wsypać kolegę z ulicy, którego np. mafia zaczęła wykorzystywać do dystrybucji prochów. Taki jest to podły świat, od którego Renton decyduje się w końcu uciec. Być może to nie stan jego ciała dał mu do zrozumienia, że powinien to zrobić, lecz pamiętna scena, kiedy szuka prochów we własnej kupie. Niezbyt mądre było je chować w odbycie, skoro zawsze można w najmniej spodziewanym momencie dostać rozwolnienia. Ucieczka jednak nie była taka prosta, jak się pozornie wydawało, zwłaszcza gdy środowisko typowo przestępcze upatrzy sobie ćpunów jako doskonałych pomniejszych dealerów. Wartość postaci Rentona jako narkomana dla tego zestawienia nie polega więc jedynie na samej jego walce z nałogiem. Danny Boyle za pomocą niesamowitego kunsztu aktorskiego Ewana McGregora ukazał znacznie szerzej tło walki z nałogiem przeciętnego człowieka z ulicy, którego nie stać na drogie kliniki, który funkcjonuje jako część ekosystemu z biednej dzielnicy, gdzie wyrwanie takiego jednego elementu często oznacza zaburzenie dla ćpania u innych członków społeczności, nie zawsze na to gotowych. Tym więc trudniej uciec z takiego środowiska, gdy inni boją się, że rozpadnie się ich świat ćpania z powodu jednego rodzynka z silniejszą wolą.
Bonus
Paulette (Bernadette Lafont), Babcia Gandzia (2012), reż. Jérôme Enrico
Na koniec nieco humoru. Mam istotne wątpliwości, czy penalizacja narkotyków na całym świecie dała cokolwiek dobrego w zakresie zmniejszenia liczby ludzi uzależnionych. Czy aby nie stworzyła całego tego narkotykowego biznesu, a teraz już jest za późno, żeby z nim radykalnie skończyć, gdyż wspiera on rządzący establishment, który skrzętnie korzysta z jego finansowych usług? To jednak nie czas i miejsce na rozważanie, co by było lepsze. Niech więc ten skomplikowany temat osłodzi nam wszystkim urocza staruszka, Paulette, która bez złych intencji chce jakoś poradzić sobie w życiu i jeszcze pomóc kilku osobom w swoim otoczeniu. Wiem, że handluje narkotykami. Wiem, że zniszczą one wielu ludzi. Alkohol jednak niszczy o wiele więcej istnień, a państwa czerpią z niego zyski w postaci np. akcyzy. Ocena moralna czynów Paulette jednak wcale nie jest taka prosta. Jeśli widzieliście film, może domyślacie się, co mam na myśli.