search
REKLAMA
Od szeptu w krzyk

Noc żywych trupów (1968)

Krzysztof Walecki

14 kwietnia 2017

REKLAMA

Noc żywych trupów niejako skróciła dystans między widzem a fabułą, co w tym gatunku jest niesamowicie rzadkie, proponując podporządkowanie się stylistycznej surowości, zagrożeniem zaś, bardziej niż niedawno zmarłych ludzi, czyniąc świadomość zaburzenia pewnego porządku. A właściwie porządków. Powracający do życia martwi są bowiem pogwałceniem praw natury i religii, filozoficznym abstraktem zmieniającym historię ludzkości, wyznaczającym cezurę dla nowej rzeczywistości.

Dzisiaj się o tym zapomina – filmy i seriale o zombie spowszedniały nie przez jednowymiarowość sytuacji, gdzie ważnym jest nie zostać ugryzionym oraz powalenie żywego trupa strzałem w głowę, lecz dlatego, że zatrzymały się na opisie świata, nie trudząc się zadawaniem pytań o głębszy wymiar takiego stanu rzeczy. Mogę wybaczyć Russo i Romero wzmiankę o wysłanej na Wenus satelicie, rzekomo odpowiadającej za zmartwychwstanie ciał, gdyż cały ich film przesiąknięty jest przeczuciem początku końca – cokolwiek przyszłość niesie dla bohaterów, nic już nie będzie takie samo.

Film jednak odczytywano na wiele różnych sposobów. Jako krytykę wojny w Wietnamie, jako ważny głos w kwestiach rasowych, jako socjologiczny komentarz na temat podzielonej Ameryki, w żywych trupach dopatrując się bardziej zagrożenia metaforycznego, rzadziej zaś typowego dla gatunku antagonisty. Nie ma się czemu dziwić, bo zombie to od zawsze pozbawione właściwości, charakteru i świadomości upiory, określone tylko przez swą potrzebę mordu i jedzenie ofiar. Niewdzięczny bohater, chyba że twórców, bardziej od ukazania walki z nim, interesuje przekaz, jaki z sobą niesie. I choć Romero zaprzeczał, aby niektóre z dostrzeżonych przez krytykę podtekstów były celowe, trudno w to uwierzyć, zwłaszcza jeśli spojrzeć na następne filmy tego twórcy.

W Szaleńcach (1973) rząd Stanów Zjednoczonych najpierw tworzy broń biologiczną, a gdy ta przypadkowo zostaje zastosowana na amerykańskich obywatelach, do akcji wkracza wojsko. Politycy tymczasem wykłócają się o to, czy najlepszym wyjściem nie byłoby zrzucenie bomby atomowej na zainfekowane miasteczko. Opus magnum reżysera, czyli Świt żywych trupów (1978), zabiera nas do wielkiego centrum handlowego, gdzie zombie służą krytyce konsumpcjonizmu, wskazując prawdziwe zagrożenie w bezmyślnych praktykach dnia codziennego. Od tego wszystkiego uciekają bohaterowie dramatu Rycerze na motorach (1981), którzy współczesne myślenie zastępują średniowiecznym kodeksem rycerskim. Romero był ewenementem na horrorowym poletku, gdyż ze swoim społeczno-satyrycznym zacięciem potrafił ukazać posokę, jednocześnie wskazując na jej źródło w naszej rzeczywistości. Jego troska o swój kraj i kondycję ludzką przez bardzo długi czas nie przybierała formy moralizatorskiej – jako baczny obserwator tego, co tu i teraz, ubierał swą refleksję w szaty kina grozy, przemycając jakby od niechcenia ważkie tematy. Nie wszystkie jego filmy można nazwać ambitnymi (przesiąknięte czarnym humorem Creepshow oraz Małpia intryga z lat osiemdziesiątych są pozbawione jakichkolwiek aspiracji poza zapewnieniem dobrej zabawy), zaś w niektórych głębia wydaje się pozorna (Dzień żywych trupów z 1985 roku stanowi wyraźny, odczuwalny aż do dziś, spadek formy reżysera), ale wśród twórców z tamtych lat Romero był chyba jedynym autorem horroru politycznego, nie tyle gatunku, ile rodzaju charakterystycznej wypowiedzi, języka kina, który sam stworzył i którego nikt poza nim nie używał.

Nieprzypadkowo Noc żywych trupów trafiła do zbiorów Biblioteki Kongresu jako dzieło znaczące dla kultury, sztuki i historii. Choć film ten jest czarno-biały, gorzka ironia nie pozwala traktować tego co, oglądamy, jako jednowymiarowej opowieści o walce żywych z martwymi. Ben jest dobry i mądry, ale również niewolny od gniewu. Cooper to uparty głupiec, stwarzający większe zagrożenie niż horda potworów, lecz jednocześnie chcący zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie. Telewizja i radio, zamiast służyć pomocą, wprowadzają zamęt niejasnymi informacjami, a idące z ratunkiem siły porządkowe składają się z lubiących sobie postrzelać prymitywów. Można się bać żywych trupów, tego, że jedzą zwłoki, że są wybrykiem natury, że godzą w nasz światopogląd, ale najbardziej przerażająca u Romero nie jest wcale ich obecność, lecz jej brak. Usuńmy zombie z tego obrazka i nagle okaże się, że nie potrzebujemy ich, aby zamienić nasze życie w piekło. Nienawiść i głupota to domena żywych, nie martwych.

korekta: Kornelia Farynowska

Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/