search
REKLAMA
Zestawienie

Niezależne filmy na NETFLIXIE, które WARTO ZNAĆ

Karolina Michalska

3 października 2020

REKLAMA

Joy

Hamburg to miasto, w którym dzieje się akcja kolejnego już filmu pt. Joy. Ale cała historia rozpoczyna się w małym miasteczku w Nigerii, gdzie szaman, odprawiając tak zwany rytuał juju, z jednej strony zapewnia młodej kobiecie bezpieczeństwo, z drugiej bierze od niej kawałek paznokci i fragment włosów i rzuca na nią klątwę – jeśli ta nie spłaci długu, to stanie jej się krzywda. Sposobem, w jaki ma zarobić na zaciągnięty dług, jest prostytucja. Dziewczyna nie jest jedyną, która wierzy w te szamańskie brednie. Precious, bo tak ją nazywają, mieszka wraz z kilkoma innymi Nigeryjkami pod okiem tak zwanej opiekunki, która co tydzień przychodzi odebrać należytą część długu. Precious na początku nie potrafi odnaleźć się w roli prostytutki, ale szybko zostaje przywołana do porządku. Brutalna kara, która na nią spada, wywołuje współczucie starszej koleżanki – tytułowej Joy. Ta postanawia wdrożyć ją w panujące zasady, nauczyć, jak radzić sobie z tym zawodem. Jak być twardym i niezależnym. Precious bowiem kompletnie sobie nie radzi z sytuacją, w jakiej się znalazła. A musi spłacić zaległy dług. Co gorsza, rodzina dziewczyny doskonale wie, czym zajmuje się ona w Hamburgu, a mimo to możliwość pobytu w Europie tak czy inaczej oznacza dla nich lepsze życie. A życie prostytutki nie jest łatwe. Dziewczyny są zobowiązane zarobić należytą kwotę, inaczej nie będą w stanie wywiązać się z długu. Z jednej strony więc dobrze jest mieć wielu klientów, z drugiej, czego łatwo się domyślić, jest to dość dołujące, a zagrożenie czeka na nie z każdej strony. Ale z biegiem czasu nastawienie Precious ulega zmianie. Zmienia się też życie Joy, która próbuje współpracować z niemiecką organizacją do spraw nielegalnych emigrantów. I tu pojawia się w filmie bardzo ciekawy komentarz społeczny, bowiem jeśli kobieta będzie chciała zeznać przeciw siatce przestępczej, dla której pracuje, to nikt nie zapewni jej ani azylu, ani bezpieczeństwa. To chyba wystarczający komentarz. Interesującym elementem tego filmu jest też scena, w której do austriackiego baru wchodzi święty mikołaj w towarzystwie krampusów. Są to pół demony, pół kozy, które w trakcie świąt karzą nieposłuszne dzieci. Krampusy wygłaszają przemowę na temat szkodliwości mamony, na temat skąpstwa i chciwości, patrząc w kierunku Joy i Precious. Reżyser zestawia zatem w jednym filmie wierzenia afrykańskie z wierzeniami europejskimi.

Dramat ten pozbawiony jest prawie całkiem muzyki i miałam czasem wrażenie, że oglądam film dokumentalny. Choć nie spodziewałam się po nim wiele, to bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i być może i na was zrobi dobre wrażenie, choć na pewno nie wywoła pozytywnych emocji.

Notatnik Sary

Z Afryką związany jest też kolejny film pt. Notatnik Sary. Z krótkiej informacji na początku dowiadujemy się, iż na terenie Demokratycznej Republiki Konga toczy się walka z rebeliantami o koltan, czyli tak zwane czarne złoto. W centrum tych wydarzeń udaje się naiwna, nieświadoma sytuacji prawniczka Laura (Belén Rueda) Kobieta jedzie tam w poszukiwaniu zaginionej dwa lata wcześniej siostry Sary (Marian Álvarez). Kiedy wojsko i ONZ odmawiają jej udzielenia pomocy, kobieta prosi o wsparcie prywatnego biznesmena (Manolo Cardona). Ich współpraca nie idzie jednak zgodnie z planem i kobieta musi odnaleźć inny sposób na poszukiwanie siostry. Sara w tym czasie widziana była w towarzystwie rebeliantów. Pytanie tylko, co okaże się dla Sary ważniejsze – wolontariat czy rodzina? I czy zdoła uciec?

Hiszpański film w reżyserii Norberta Lópeza Amada tylko powierzchownie porusza temat rozłąki dwóch sióstr. Centralnym, moim zdaniem, problemem jest sytuacja, jaka panuje w Demokratyczne Republice Konga. Ten wstrząsający i kontrowersyjny film porusza kwestie wojny, wyzysku, dzieciobójstwa czy gwałtów. Pokazuje, do czego prowadzi walka o pieniądze i jak bardzo ludzie mogą być zezwierzęceni. Z jednej strony to opowieść o poświęceniu, którego w tym dramacie wiele, a także o braku podziałów, z drugiej strony wręcz odwrotnie – to film o tchórzostwie i obojętności. To opowieść także o tym, czym jest strach i jak ludzie nie potrafią sobie z nim radzić. Ciekawą postacią jest też główna bohaterka Laura. Z jednej strony czujemy jej determinację i rozumiemy rozpacz, jaką przeżywa, z drugiej w swojej naiwności i całkowitym nieprzygotowaniu do sytuacji jest niezwykle irytująca. Ostatnią kwestią, która porusza film i którą należy podkreślić, jest fakt, iż każdy tak naprawdę wie, do jakich sytuacji dochodzi w tamtej części świata. I nie mówimy już tylko o posiadaczach telefonów komórkowych, do których produkcji używany jest koltan (wszak niemożliwym wręcz w dzisiejszych czasach jest żyć bez telefonu komórkowego), ale o organizacjach, które wiedzą o tym, do jakich tragedii tam dochodzi, jednak niewiele z tym robią. Myślę, że Notatnik Sary to kolejna już propozycja Netflixa, której warto poświęcić swój czas.

Złocisty ptak

Ludność hinduska sanowi zaledwie 7% populacji Singapuru. To właśnie problem tej mniejszości narodowej porusza w swym filmie niezależnym pt. Złocisty ptak K Rajagopal. Siva (Sivakumar Palakrishnan), główny bohater, po odbyciu kary więzienia wychodzi na wolność i zaczyna dorabiać jako najemnik żałobny. Praca ta jednak nie przynosi mu zysku. Dodatkowym zmartwieniem mężczyzny jest fakt, że jego żona i córka zniknęły bez śladu. Matka Sivy (Seema Biswas) wynajęła jeden z pokoi ich obskurnego mieszkania lokatorom z Chin, przez co Siva we własnym mieszkaniu czuje się jak intruz. Milczący i poirytowany próbuje bezskutecznie dotrzeć do jakichkolwiek informacji dotyczących miejsca pobytu jego żony. W międzyczasie zaprzyjaźnia się z pewną Chinką. Kobieta dorabia jako prostytutka w wyjątkowo obskurnym miejscu, a Siva zgadza się na odgrywanie roli jej ochroniarza. Jak potoczą się dalsze losy tej dwójki, reprezentującej mniejszości narodowe Singapuru?

Film Złocisty ptak, mimo iż bardzo mnie zaciekawił, ma też swoje minusy, od których zacznę. A właściwie to od jednego minusa – film w pewnym momencie zaczął mi się nieco dłużyć. Co dziwne, bo jestem miłośniczką długich ujęć czy niespiesznie rozwijającej się akcji. Tu jednak sporo scen dałoby się skrócić czy nawet wyciąć. Ale przejdźmy teraz do pochwał, a będzie ich sporo. Po pierwsze – co chyba oczywiste – tematyka. Myśl, że nieczęsto w filmach pokazywany jest rozdźwięk, jaki panuje między bogactwem Singapuru a skrajnymi warunkami, w jakich przyszło tam żyć ludności hinduskiej. Film nie jest ponury, ale gorzki i przygnębiający. A przytłaczają nie tylko warunki życia Sivy czy kobiety z Chin, ale też to, w jak rasistowski sposób są traktowani. Przytłacza postawa samego głównego bohatera, który w filmie nie uśmiecha się ani razu. Mężczyzna ma tyle problemów, że zupełnie nie potrafi cieszyć się odzyskaną właśnie wolnością. Nie pociesza nas nawet relacja, do jakiej mimo bariery językowej dochodzi między nim a bezimienną Chinką. W tym filmie wszystko jest dołujące, co dobitnie podkreśla jeszcze prawie zupełny brak muzyki. Ale nie zrażajcie się – choć być może nie brzmi to ani optymistycznie, ani zachęcająco, zapewniam, że ta cała gorycz ma sens. I warto przyjrzeć się tej historii bliżej.

Avatar

Karolina Michalska

Absolwentka Filologii Polskiej ze specjalizacją Filmoznawstwo i Teatrologia. Kocha zwierzęta i podróże - ale przede wszystkim nietuzinkowe kino z wszelkich (nawet tych najbardziej abstrakcyjnych) stron świata. Święta Filmowa Trójca: Pasolini, Bałabanow, Kubrick.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA