search
REKLAMA
Zestawienie

NIEPOPULARNE opinie o STAR WARS

Właściwie niepopularną opinią może być każda, która podważa status quo, czyli wszystko to, co stworzył George Lucas.

Odys Korczyński

12 grudnia 2022

REKLAMA

„Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” trzymają poziom najstarszych części

Co do kontrowersyjności tej tezy mam szczere wątpliwości, a to dlatego, że zapewne znajdzie się wielu widzów, którzy nie są związani emocjonalnie z pierwszymi chronologicznie częściami, więc stwierdzą, że nie ma sensu kruszyć kopii o jakieś filmy sprzed lat, których fanami są teraz stare dziady. Całkiem to jest możliwe, chociaż powoduje gęsią skórkę na moich rękach. Przemiany pokoleniowe mają to do siebie, że wywracają nieraz estetykę do góry nogami, a i odbiór sensu. I tak porównując ostatni film sagi, wizualnie jest on znacznie lepszy od Imperium kontratakuje, a to może mieć kolosalne znaczenie.

Dobrze, że Han Solo zginął

Obiektywnie dobrze dla Harrisona Forda, bo uwolnił się od roli po tylko dziesięcioleciach. Poza tym zostawmy nasze sentymenty do Hana na boku. Teraz dopiero to widać jasno. Wtedy jeszcze nie było, bo Przebudzenie Mocy wzbudzało nadzieję na wielką opowieść filmową. Dzisiaj, po zakończeniu sagi, lepiej by było nie zobaczyć Hana Solo wśród tylu papierowych postaci. Usunął się w cień w odpowiednim momencie. Wiem, zaraz powiecie, że powrócił na chwilę, ale to już epizod, taka drobnostka, niestanowiąca rysy na jego archetypicznym wizerunku. Dobrze więc, że został uśmiercony, a to, że śmierć przyszła z rąk syna jest świetnym dramatycznie zabiegiem.

Części IV, V i VI powinny zostać ponownie nakręcone

Dzisiaj się to wydaje niewyobrażalne, lecz powiedzmy za 30–40 lat? Umrze pokolenie, które pamięta części IV, V i VI. George’a Lucasa także nie będzie na świecie, a prezesem Disneya będzie ktoś inny, o ile firma będzie istniała. Ktoś więc stwierdzi, że historii sprzed lat należy się nowy początek – wręcz nowa nadzieja, bo jest filmem archaicznym i niedostosowanym do współczesnego widza. Tak więc, co będzie stało na przeszkodzie, żeby taką produkcję nakręcić? Zupełnie nic.

Yoda jest postacią zbędną w uniwersum GW

Czym byłby GW bez zielonego stworka? Być może nie powinienem go tak nazywać, bo ktoś poczuje się urażony. Mam tego świadomość. Yoda jednak jest postacią nieco śmieszną, mającą za zadanie rozładować atmosferę, wywołać u widza uśmiech na twarzy, a jednocześnie refleksję. Sztuczność Yody jednak nie została nigdy tak naprawdę opanowana. Zawsze pozostawał odseparowany od reszty bohaterów, realnych, tych głównych. Aż przyszedł czas prequeli. Patos nieco wzrósł, a Yoda wciąż pozostał takim małym, śmiesznych stworkiem, który nie sprawia wrażenia, że można darzyć go szacunkiem. To celowa konstrukcja postaci na zasadzie przeciwstawienia sfery fizycznej cechom osobowościowym, która miała wywołać tzw. ciepło na sercu widza. Zastanówmy się jednak, czy taka postać w ogóle była w GW potrzebna?

Zakon Jedi to banda nieudaczników

Trudno nie odnieść takiego wrażenia. Świadczą o tym zwłaszcza części I, II, III, kiedy tuż pod nosem Zakonu rośnie w siłę Palpatine, a nikt się tego nie domyśla, nawet Obi-Wan. Zbyt są wszyscy zajęci kontemplacją Mocy, która tak naprawdę nic szczególnego im nie daje, prócz zaciemniania prawdy o rzeczywistości. Jak można było nie ochronić młodych adeptów sztuki Jedi. Jeśli faktycznie jasna stron Mocy jest tak nieudolna, to zupełnie nie dziwi mnie, że Sithowie uznali, że trzeba działać, nawet jeśli jeszcze wcale nie mieli planów eksterminacji całego dobra w Galaktyce. Problem moralności jasnej i ciemnej strony Mocy jest trudny do rozstrzygnięcia, bo z jednej strony oczywiste jest, że wyznawcy ciemnej strony dopuszczali się czynów strasznych, ale z drugiej wyznawcy tej jasnej byli ślepi na niebezpieczeństwa. Coś tam może czuli, ale to raczej dziecięce przeczucia niż faktyczne przewidywanie, prowadzące do działania i ochrony Zakonu. Ogólnie więc można stwierdzić, że dobrze się stało, że taka indolentna organizacja przestała istnieć. Złe jest natomiast całe cierpienie, które za tym poszło. Czy dało się go uniknąć?

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA