search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Nie tylko Spielberg i Cameron. Co się stało z reżyserami hitów sprzed dekad?

Grzegorz Fortuna

1 września 2016

REKLAMA

Jako że zawsze byłem kinowym nerdem, już w dzieciństwie interesowało mnie, kto wyreżyserował oglądany przeze mnie film. Wprawdzie nie do końca wiedziałem wówczas, na czym całe to reżyserowanie właściwie polega, ale starałem się zapamiętywać twórców, których nazwiska powtarzały się w gazetach z programami telewizyjnymi i na okładkach kaset wideo. Jakiś czas temu udało mi się odgrzebać zeszyt, w którym zapisywałem tytuły obejrzanych filmów – wraz z gwiazdkami rysowanymi czerwonym markerem – i dotarło do mnie, jak wiele z tych nazwisk nie pojawia się już ani w czołówkach dzisiejszych przebojów kinowych, ani w newsach na stronach o kinie. Jasne, wiemy doskonale, co robią Spielberg i Lucas, podejrzewamy, że Cameron ciągle dłubie przy drugim Avatarze, oglądamy nowe filmy Ridleya Scotta i Davida Cronenberga. Cała armia reżyserów odpowiedzialnych za hity sprzed dwóch czy trzech dekad odeszła jednak w niebyt. Sprawdźmy więc, co się z nimi stało.

John McTiernan

1

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych wyreżyserował dwa filmy, które odcisnęły niemałe piętno na ówczesnej popkulturze – Predatora i Szklaną pułapkę. W następnej dekadzie podbił stawkę Polowaniem na Czerwony Październik, Szklaną pułapką 3 i Bohaterem ostatniej akcji, za nakręcenie którego otrzymał ponoć prawdziwie gwiazdorską gażę w wysokości pięciu milionów dolarów. Nic dziwnego, że McTiernan mógł wtedy przebierać w ofertach – odrzucił ponoć propozycje zrealizowania Batman Forever, Speeda: Niebezpiecznej prędkości i Predatora 2.

Przełom tysiącleci przyniósł McTiernanowi trzy finansowe i artystyczne klapy – Trzynastego wojownika z Antoniem Banderasem, kuriozalne pod każdym względem Rollerball i Sekcję 8. z Samuelem L. Jacksonem i Johnem Travoltą. Dla twórcy Szklanej pułapki był to jednak dopiero początek kłopotów. W kwietniu 2006 roku McTiernan został oskarżony o okłamanie agenta FBI w sprawie wynajęcia prywatnego detektywa, który miał rzekomo podsłuchiwać producenta Rollerball Proces ciągnął się przez siedem lat, po drodze na światło dzienne wychodziły nowe fakty, ale nie ma chyba sensu streszczać tu dokładnego przebiegu sprawy. W 2013 roku reżyser trafił do więzienia, gdzie spędził niespełna rok, a w międzyczasie ogłosił bankructwo. Trudno dzisiaj określić, czy kiedykolwiek wróci za kamerę, bo choć przyznał, że pracuje nad paroma projektami, żaden z nich nie trafił jeszcze do preprodukcji.

 

John Carpenter

2

Zasłynął przede wszystkim jako twórca horrorów wybitnych (Coś) lub bardzo dobrych (Halloween, Oni żyją, Mgła, W paszczy szaleństwa), ale na koncie ma także Wielką drakę w chińskiej dzielnicy, Ucieczkę z Nowego Jorku i Atak na posterunek 13, który nakręcił, będąc jeszcze przed trzydziestką. Gdybym miał wyróżnić w tym zestawieniu reżysera najbliższego mojemu sercu, byłby to właśnie Carpenter. Tym bardziej żałuję, że reżyser tak często miał w życiu pecha. Już Coś, być może największe arcydzieło Carpentera, choć dzisiaj uważane za film kultowy, zostało w czasach swojej premiery zmiażdżone przez krytyków i niemal kompletnie pominięte przez widzów, zainteresowanych wówczas o wiele bardziej przystępną wizją kontaktów z kosmitami, którą w E.T. przedstawił Spielberg. Wielka draka w chińskiej dzielnicy okazała się natomiast kasową klapą, co zmusiło Carpentera do kręcenia filmów z mniejszymi budżetami.

Lata dziewięćdziesiąte to już pasmo porażek, zwieńczone Duchami Marsa, które nie zagrały ani jako blockbuster, ani jako nowy horror mistrza gatunku. Po premierze filmu w 2001 roku Carpenter ogłosił, że czuje się wypalony jako reżyser i zamierza opuścić Hollywood na dobre. Od tego czasu nakręcił tylko jeden film pełnometrażowy, niezbyt udany Oddział z Amber Heard z 2010 roku. Realizuje się na szczęście jako kompozytor – jego pierwszy studyjny album, Lost Themes, to kawał doskonałej, staroszkolnej elektroniki, a przy okazji zbiór motywów przewodnich z filmów, które nigdy nie powstały. Druga płyta Carpentera, Lost Themes II, ujrzała światło dzienne w tym roku. Za pewne pocieszenie może więc posłużyć fakt, że nawet jeśli nie obejrzymy już nowych filmów Carpentera, to śmiało możemy się wybrać na jego koncert, reżyser gra bowiem w całej Europie, a bilety nie są tak drogie, jak można by się spodziewać.

 

Richard Donner

3

Być może jeden z najbardziej wszechstronnych rzemieślników, jakich znało Hollywood. Jego kariera wystartowała po premierze Omena w 1976 roku, a później było tylko lepiej: Superman, czyli pierwsza wysokobudżetowa ekranizacja komiksu superbohaterskiego, kultowe Goonies, wreszcie cztery części Zabójczej broni. Mel Gibson, z którym Donner nakręcił sześć filmów, stwierdził ponoć kiedyś, że „niezależnie od tego, co powiesz o Richardzie, i tak odpowiednio go nie docenisz”.

W nowym tysiącleciu Donner nakręcił już tylko dwa tytuły – sensacyjne 16 przecznic i przygodową Linię czasu z Paulem Walkerem. Oba filmy sprzedały się słabo i otrzymały raczej niskie oceny, oba nie zostały też szczególnie zapamiętane przez widzów. Przez jakiś czas pojawiały się plotki, że reżyser zaangażuje się w produkcję kolejnych części Goonies lub Zabójczej broni, żaden z projektów jednak nie wystartował, a reżyser pozostaje na – w pełni zasłużonej – emeryturze.

 

John Milius

4

John Milius nie ma być może tak imponującego dorobku reżyserskiego jak inni wymienieni tu twórcy, ale jego obecność na liście nie powinna nikogo dziwić, to wszak prawdziwa – choć nieco zapomniana – legenda. W latach siedemdziesiątych Milius był jednym z najbardziej wziętych scenarzystów w Hollywood, pracował między innymi nad Czasem apokalipsy (to on jest autorem kwestii „Uwielbiam zapach napalmu o poranku”), Brudnym Harrym („No dalej, zrób mi tę przyjemność” z trzeciej części filmu o słynnym policjancie to też jego tekst), Szczękami (zgadnijcie, kto napisał monolog Roberta Shawa?) i Jeremiahem Johnsonem, a jego nazwisko wymieniano jednym tchem wraz z nazwiskami innych twórców Nowego Hollywood – Lucasem, Scorsesem, Malickiem czy Coppolą. Jako reżyser na stałe zapisał się w historii popkultury lat osiemdziesiątych, gdy obsadził Arnolda Schwarzeneggera w roli Conana Barbarzyńcy.

Większość z jego późniejszych filmów – jak Pożegnanie z królem czy Lot „Intrudera” – nie odniosła spodziewanego sukcesu. Po klapie tego ostatniego Milius wyreżyserował już tylko dwa mało znane filmy telewizyjne, nie przestał jednak ani pracować jako scenarzysta, ani inspirować innych. Postać Waltera Sobchaka, granego przez Johna Goodmana w Bigu Lebowskim, w dużej mierze bazowała właśnie na Miliusie. Sam reżyser współtworzył natomiast serial Rzym i grę komputerową Homefront. W 2013 roku pojawił się film dokumentalny o reżyserze – zatytułowany po prostu Milius.

REKLAMA