search
REKLAMA
Action Collection

NEGOCJATOR. 20 lat od premiery

Krzysztof Walecki

29 lipca 2018

REKLAMA

Niemożliwy scenariusz, ale ówczesne kino akcji żyło właśnie takimi nieprawdopodobnymi sytuacjami. Nie powinno zatem nikogo dziwić pojawienie się światełka w tunelu dla Danny’ego, a okazuje się nim Chris Sabian, wezwany przez Romana negocjator z drugiego końca miasta. Panowie się właściwie nie znają, ale reputacja Sabiana dobrze o nim świadczy, co więcej, nie ma on nic wspólnego z aferą korupcyjną, o którą oskarża się głównego bohatera. Jest zatem czysty, bezstronny i sprzyjający temu, aby sprawę załatwić bez rozlewu krwi. Od tego momentu film zamienia się w pojedynek dwóch pozytywnych (!) postaci, które otaczają bezduszni służbiści, ludzie skonfliktowani wewnętrznie w związku z domniemaną zdradą Romana oraz ci, którzy dążą do zabicia go. Wśród nich zastęp znajomych twarzy (David Morse, John Spencer, Ron Rifkin, J.T. Walsh, Paul Giamatti), aktorów na tyle dobrych, że nawet stereotypowo pomyślane postaci przekuwają w silnych i pamiętnych bohaterów. Oczywiście najważniejsi są tu grający główne role Samuel L. Jackson jako Roman i wcielający się w Sabiana Kevin Spacey. Aktorsko więcej niż wiarygodni, dodający thrillerowi akcji Graya klasy i wagi, co jednak nie przełożyło się na sukces kasowy filmu – Negocjator zaliczył dotkliwą klapę w sezonie, w którym królowały Armageddon Baya, Zabójcza broń 4 Richarda Donnera i Maska Zorro Martina Campbella.

Nieliczne sceny akcji oraz wyrozumiałe podejście reżysera do opowiadanej historii, który w czynie głównego bohatera dopatruje się bardziej aktu desperacji niż bohaterstwa, mogły w momencie premiery zasugerować mi sensację bliższą realizmowi, lecz oglądany dzisiaj Negocjator doskonale realizuje ideały gatunku końca zeszłego wieku. Muzyka Graeme’a Revella nie tyle ilustruje to, co dzieje się na ekranie, ile nadaje emocjonalny ton historii, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, co i jak w danym momencie ma czuć widz. Jest to kompozycja głośna, niepozbawiona patosu, najlepiej sprawdzająca się w scenach, kiedy życie Romana jest zagrożone, gorzej, gdy stanowi podkład pod dialog. Z drugiej strony, w filmie, w którym atutem bohaterów jest właśnie słowo, to staje się równie efektownym narzędziem, co broń; nic dziwnego, że najbardziej trzymającymi w napięciu momentami są wymiany zdań, nie zaś ognia.

Pojedynek między Jacksonem a Spaceyem nawet dziś robi wrażenie, gdyż obaj aktorzy nie potrzebują strzelanin, pościgów czy wybuchów do bycia bohaterami kina akcji (choć kamera Russella Carpentera nie odmawia sobie sztampowego obrazka, kiedy jeden z negocjatorów kroczy w zwolnionym tempie, gdy w tle dochodzi do eksplozji i pożaru). Jest w tym niemały paradoks, ponieważ ich postaci dążą do tego, aby tej akcji było jak najmniej. Zwłaszcza Sabian/Spacey, przez prawie cały seans przyczepiony do słuchawki, nieobecny podczas scen ataku na zabarykadowanego Romana, dopiero z czasem orientujący się, że nie wszystko jest oczywiste. Pomimo niedawnych kontrowersji i oskarżeń związanych z zachowaniem aktora oglądanie go w Negocjatorze nie jest w żaden sposób odmienne od seansu sprzed afery. Świadczyć to może o talencie dwukrotnego zdobywcy Oscara, który nawet w czysto gatunkowej sensacji daje popis swoich umiejętności, scalając się z graną przez siebie postacią do tego stopnia, że zapominamy o jego obecnej sytuacji. Albo o mojej sympatii do Spaceya, a zwłaszcza do filmów i ról z najlepszego według mnie okresu jego kariery (po K-PAX kino nie miało mu już do zaoferowania zbyt dużo). Jak na ironię, dopingujemy bohatera, w którego wciela się aktor dzisiaj wyklęty, w fabule o dobrym policjancie, który zostaje zmuszony do przekroczenia granicy prawa, opartej na autentycznej historii i czyniącej ze złoczyńcy postać pozytywną. Po dwudziestu latach od premiery Negocjator wciąż jest kinem ekscytującym, a teraz jeszcze przewrotnym.

REKLAMA