5 największych KLAP finansowych DCEU
Kiedy w 2018 roku Liga Sprawiedliwości osiągnęła przychody z kin na całym świecie na poziomie 656 mln dolarów, internet grzmiał, że jest to najgorzej zarabiający film w historii franczyzy. Niestety, później było już tylko gorzej… Przedstawiamy 5 największych klap finansowych DCEU.
5. „Shazam!” (2019)
Shazam! trafił na ekrany po słabej Lidze Sprawiedliwości i średnim Aquamanie, a więc w momencie, kiedy już tylko najbardziej zatwardziali fani zapoczątkowanego w 2013 roku filmowego uniwersum DC wierzyli, że w ramach tej franczyzy cokolwiek może się jeszcze udać. Skoro zawiedli zjednoczeni Batman, Superman, Wonder Woman, Flash, Cyborg i Aquaman mało kto liczył na to, że losy DCEU odmieni nieznany szerokiej publiczności superheros. A szkoda, bo film Davida F. Sandberga okazał się produktem zaskakująco udanym. Nie przełożyło się to jednak na sukces frekwencyjny. Produkcja z Zacharym Levim w tytułowej roli zarobiła jedynie 364 mln dolarów.
4. „Ptaki Nocy” (2020)
Fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn to jedna z pierwszych filmowych ofiar pandemii koronawirusa. Spin-off Legionu samobójców (2016) zadebiutował w kinach na początku 2020 roku, zaledwie miesiąc przed tym, zanim masowo zaczęto zamykać kina na całym świecie. Studio bardzo szybko ogłosiło przyspieszoną ścieżkę produkcji na streaming, co – w zaistniałych warunkach – jeszcze bardziej zniechęciło widzów do pójścia do kin. W efekcie szalony obraz spod znaku girl power zakończył swoją kinową karierę z wynikiem 205 mln dolarów zysku.
3. „The Suicide Squad” (2021)
The Suicide Squad Jamesa Gunna to absolutna perła wśród plastikowych wyrobów DCEU – film, który zasługiwał na gigantyczny sukces finansowy i pełne zachwytów recenzje. Szczęśliwie zdobył te drugie, jednak nie udało mu się przyciągnąć widzów do kin. Przyczyn było wiele. Pierwsza i najważniejsza wynikała z pandemicznej decyzji Warner Bros., by filmy trafiały tego samego dnia na duże i małe ekrany. W dniu kinowej premiery TSS można było zatem obejrzeć nie tylko na streamingu, ale i korzystając z pirackich źródeł. Nie pomógł też niesmak, jaki pozostawiło po sobie pierwsze kinowe podejście do Legionu Samobójców. „Dzieło” Davida Ayera nie podobało się chyba nikomu, w związku z czym publiczność z dużą dozą nieufności podeszła do jego sequelo-rebootu. Film Gunna ostatecznie okazał się wielką klapą finansową, zarabiając marne 169 mln dolarów, choć należało mu się 10 razy więcej.
2. „Wonder Woman 1984” (2020)
WW84 z pewnością nie można nazwać filmem wybitnym. Sequela świetnie przyjętej Wonder Woman nie można nazwać nawet filmem dobrym. Jest to bez wątpienia jeden z najgłupszych filmów superbohaterskich, jakie kiedykolwiek powstały, z jedną z najgorszych ról Pedro Pascala w całej jego karierze. Nie da się jednak ukryć, że porażka tej produkcji – podobnie jak w przypadku opisywanych wyżej tytułów – jest ściśle związana z pandemią COVID-19. Premierę filmu Patty Jenkins najpierw dwukrotnie przekładano, by następnie zdecydować się na śmiały ruch w postaci day-and-date release, a więc jednoczesnego udostępnienia w kinach i na VOD. Wonder Woman 1984, jak na bardzo kiepski moment swojej premiery, i tak poradziła sobie nieźle. Z wynikiem 169 mln dolarów zysków z kin, królowała w zestawieniach box office’ów z grudnia 2020 i stycznia 2021 roku.
1. „Shazam! Gniew bogów” (2023)
Sequel Shazama! niestety pandemią zasłaniać się nie może. Film trafił do kin w marcu 2023 roku niemal zupełnie niezauważony i przeszedł kompletnie bez echa. Po raz kolejny można zrzucić to na karb kiepskiej kondycji całej franczyzy, niewielkiej popularności tytułowego bohatera oraz stosunkowo szybkiej premiery w internecie, ale warto zauważyć również to, że produkcja nie spotkała się z zachwytem publiczności. Gniew bogów wciąż jeszcze można oglądać w kinach, ale nic nie wskazuje na to, by miał spektakularnie odbić się od dna i zarobić znacznie więcej niż osiągnięte dotychczas 133 mln dolarów zysku w światowym box offisie.
Quo vadis, DCEU?
Franczyzie, która w swoim modelu miała przypominać Kinowe Uniwersum Marvela, bez wątpienia zaszkodziła pandemia oraz wynikająca z niej decyzja włodarzy Warnera, by maksymalnie przyspieszyć udostępnianie filmów na platformie streamingowej. Nie był to jednak jedyny problem, z jakim zmagało się DCEU. Wielkie nadzieje, które pokładano w zgromadzeniu najsłynniejszych superherosów świata razem na dużym ekranie, zostały wielokrotnie zawiedzione. Z koszmarnymi recenzjami spotkały się wyczekiwane Batman kontra Superman: Świt sprawiedliwości (2016) oraz Liga Sprawiedliwości (2017). Jeszcze gorzej oceniano Legion samobójców (2016). Z dwunastu filmów franczyzy, które dotychczas trafiły na ekrany kin, zaledwie pięć uchroniło się przed mianem „zgniłego pomidora” na Rotten Tomatoes. Nie dziwi więc, że przełożyło się to na box office. Paradoksalnie, najbardziej straciły na tym filmy najbardziej udane, bo porażki finansowe The Suicide Squad (2021) czy Birds of Prey (2020) to nie tylko wina kiepskich decyzji biznesowych studia, lecz w dużej mierze efekt rozczarowania filmem Davida Ayera z 2016 roku.
Na szczęście decydenci z Warner Bros., nie zważając na finansową klapę nowego Legionu Samobójców, docenili sukces artystyczny produkcji i oddali rozszerzone uniwersum DC w ręce Jamesa Gunna, licząc na to, że twórca marvelowej trylogii o Strażnikach Galaktyki pomoże ich franczyzie wstać z kolan. Czy tak się stanie? Świetnymi The Suicide Squad i Peacemakerem reżyser udowodnił już, że potrafi nadać ekranowemu uniwersum DC zupełnie nowy, nieoczywisty kierunek. Jego plany na przyszłość brzmią równie intrygująco. Pierwsze efekty wielkiego rebootu DCEU zobaczymy jednak dopiero w 2025 roku.