search
REKLAMA
Recenzje

KOMADA – A WHISKY FAMILY. Poruszające anime o pędzeniu bimbru

Jeżeli „Komada – A Whisky Family” próbuje nam coś udowodnić to, że pasja jest pojęciem względnym.

Janek Brzozowski

12 lipca 2025

REKLAMA

Nie jestem w tej dziedzinie żadnym ekspertem – staram się zaglądać do kieliszka jak najrzadziej – gdybym miał jednak wybrać alkohol, który smakował mi w życiu najmniej, to z całą pewnością wskazałbym na whisky. Przepraszam z góry wszystkich koneserów szacownego trunku, ale nawet czysta wóda przejdzie mi przez gardło gładziej niż ten mętny szczoch o smaku oraz konsystencji płynu do mycia naczyń. Jakkolwiek dziwnie by to w tym kontekście nie zabrzmiało – zdarzyło mi się niegdyś uczestniczyć w targach poświęconych whisky. Doświadczenie prawdziwie surrealistyczne: średnia wieku uczestników 50+, wszyscy przechadzają się od stoiska do stoiska z kieliszkami zawieszonymi na smyczach, co rusz wlewając w siebie kolejne dawki wysokoprocentowego alkoholu. Jeżeli o mnie chodzi, to zatrzymałem się na pierwszej darmowej próbce: resztę dnia spędziłem, próbując pozbyć się z języka tego specyficznego, wyjątkowo ohydnego posmaku. Możecie sobie zatem wyobrazić, że na seans anime, którego fabuła kręci się wokół produkcji whisky, nie szedłem ani z wielkim entuzjazmem, ani z przesadnie wysokimi oczekiwaniami. A jednak: wyszedłem z kina poruszony i oczarowany.

Stało się tak przede wszystkim dlatego, że Komada – A Whisky Family Masayukiego Yoshihary, wbrew swojemu angielskiemu tytułowi, nie jest filmem stricte poświęconym whisky. Oczywiście, tajniki produkcji alkoholu odgrywają w nim istotną rolę – na dobrą sprawę można byłoby jednak wstawić w ich miejsce jakąkolwiek inną branżę. Rdzeń historii – opowiadającej o rodzeniu się pasji, związanych z tą pasją wyrzeczeniach i trudnych wyborach, jakie stawia przed nami życie – okazuje się bowiem wystarczająco silny i uniwersalny.

Fabułę Komady śledzimy przede wszystkim z perspektywy Kotaro, 25-letniego dziennikarza, który otrzymuje od swojego przełożonego zadanie napisania serii artykułów dotyczących produkcji japońskiego whisky. Kotaro nie ma zielonego pojęcia na ten temat – do pomocy zostaje mu więc przydzielona Rui Komada, utalentowana blenderka, posiadająca własną destylarnię. Początkowo zblazowany i raczej sceptycznie nastawiony względem całej sprawy, z czasem Kotaro wnika w świat whisky coraz głębiej. Zaczyna angażować się w historię Rui, pomagając jej w odtworzeniu smaku KOMO: kultowej, rodzinnej marki, której receptura zaginęła wiele lat wcześniej, na skutek pożaru i trzęsienia ziemi.

Przyjęcie perspektywy niewyspecjalizowanego w temacie dziennikarza to relatywnie prosty, a jednocześnie arcygenialny wybieg – dzięki niemu odbiorcy tacy jak ja, tzn. niebędący z whisky za pan brat, zyskują w filmie swoją reprezentację. Obecność Kotaro sprawia, że czujemy się podczas seansu anime Yoshikary w miarę komfortowo: nie toniemy w podstępnym żargonie branżowym, tracąc sens co drugiego słowa. Początkowe zagubienie bohatera odpowiada naszemu zagubieniu: wkraczamy w nowe środowisko razem z nim, poznajemy jego sekrety systematycznie, krok po kroku. Co istotne, nieopierzony pismak funkcjonuje w Komadzie jako pełnoprawna, tzn. psychologicznie wiarygodna i rozwinięta postać – jest zatem kimś więcej niż tylko pustym fokalizatorem, wykorzystanym przez twórców w sposób cyniczny do tego, aby przedstawić nam zagmatwane losy Rui i jej rodziny. W umiejętnie poprowadzonym wątku Kotaro odbija się, jakby mimochodem, najważniejsze przesłanie filmu, dotyczące naszego podejścia do pracy – odnajdywania sensu życia w dobrym jej wykonywaniu.

Podziw, jaki bohater czuje w kierunku Rui, od początku wymieszany jest z zazdrością. Kotaro nie zazdrości jednak kobiecie licznych sukcesów w branży, nie zazdrości jej rodzinnego biznesu, nie zazdrości nawet posłuchu, jakim darzą ją starsi i bardziej doświadczeni współpracownicy. Zazdrości jej pasji: miłości, do tego, czym zajmuje się zawodowo. Jeżeli Komada – A Whisky Family próbuje nam coś udowodnić to, że pasja jest pojęciem względnym. Możemy odkryć ją przypadkiem, rozwinąć w międzyczasie – nie musimy wysysać miłości do literatury, kina albo whisky z mlekiem matki (sam jestem tutaj najlepszym przykładem: na poważnie filmem zainteresowałem się bowiem dopiero w liceum). Największy szok Kotaro przeżywa, kiedy dowiaduje się, że Rui marzyła w dzieciństwie o studiach artystycznych i wcale nie w smak było jej kontynuowanie rodzinnego biznesu. Zmusiły ją do tego okoliczności: nagła śmierć ojca i widmo zamknięcia firmy. Potrzebowała czasu, aby zaakceptować nową sytuację i pokochać swoją pracę. Całe szczęście subtelną animację Yoshihary wystarczy obejrzeć tylko raz, aby należycie ją docenić.

Film znalazł się w programie 18. edycji festiwalu Animator.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA