search
REKLAMA
Ranking

NAJLEPSZE TŁUMACZENIA TYTUŁÓW FILMOWYCH

Jacek Lubiński

15 listopada 2016

REKLAMA

Odlot

title_takingoff

Gwoli ścisłości nie piję znowu do Pixara (którego zarzuciłem TU), tylko do kultowego w niektórych (podziemnych) kręgach filmu Miloša Formana z początku lat siedemdziesiątych (choć prócz tych dwóch, są jeszcze inne przykłady użycia tego zwrotu). Z pozoru to tłumaczenie błahe, bez iskry. A mimo to zgrabne, nie silące się na pseudozabawy z oryginałem, którego wszak można było pokusić się o różne przekłady – zwłaszcza odwołując się do slangu, również polskiego. Należy przecież pamiętać, że to film o paleniu trawy, zatem łatwo byłoby tłumaczowi poszybować w przestworza kreatywności. A tak jest prosto, łatwo, przyjemnie i zrozumiale. Natomiast wracając jeszcze do Pixara – tak, w jego przypadku też się to sprawdza, acz bardziej ze względów użytecznych.

 

Skrawki życia

title_quilt

Zdecydowanie jeden z najlepszych tytułów polskich. Tak długo, jak oryginalny może wydawać się osobom postronnym atrakcyjny, to jednak po jego dosłownym przetłumaczeniu wyszedłby niezły burdel sugerujący jakiś program telewizyjny – poradnik dla szwaczek. Tymczasem rodzimi translatorzy całe sedno filmu zawarli w dwóch zgrabnych słowach, które dodatkowo o wiele lepiej się wymawia, jak i zapamiętuje. Wszak tytułowa kołdra de facto składa się z wycinków z żywotów poszczególnych bohaterek. Inna sprawa, że dokładnie tak samo przetłumaczono u nas wcześniej książkę, na podstawie której film powstał, zatem nie mogło być inaczej.

 

Szklana pułapka

title_diehard

Będę wiecznym obrońcą tego tłumaczenia. Zwłaszcza że przeciwnicy przekładu jego pozorną idiotyczność argumentują z reguły lamentem odnośnie sequeli (mało trafnie, bo i tam szkło w różnych formach znajdziemy). Abstrahując już od tego, że oryginalny idiom jest właściwie nieprzetłumaczalny na język polski – a przynajmniej nie w taki sposób, by zachować jego pełny sens i efekt, przy jednoczesnym nie popadaniu w śmieszność – człon „szklana” nie odnosi się tutaj li tylko do feralnego materiału, z którego zbudowany jest w dużej mierze budynek Nakatomi, ale też swoistej, niewidzialnej bariery, której z jakiegoś powodu bohater nie może przekroczyć. Celność tłumaczy okazała się tu zatem lepsza od niektórych z terrorystów, którzy opanowali rzeczony biurowiec. To doskonały przykład inwencji twórczej w tym zgubnym fachu.

 

Szklanką po łapkach

title_spy

Idziemy za ciosem. Tym razem angielski tytuł zgrywy ze Szklanej pułapki jest dość prostacką grą słów, która nie bawi się z oryginałem w żaden specjalny sposób, a działa bardziej na zasadzie skojarzenia (Leslie Nielsenek nie parodiuje tu zresztą jedynie filmu z Bruskiem Williskiem). Polski tymczasem robi dokładnie to, co powinien – śmieje się z pierwotnego nazewnictwa, jednocześnie samemu będąc zabawnym stwierdzeniem, które jest także odpowiednio frapujące. To przy tym bodaj najbardziej konstruktywny i zapadający w pamięć przekład z całej serii podobnych komedii – cała reszta albo w ogóle nie była tłumaczona (na przykład Hot Shots!), albo też rezultat takich starań nie wywoływał szczególnych emocji. A tymczasem Szklanką… wydaje się być śmieszniejsze i bardziej przekonujące od samego filmu.

 

Śmiertelnie proste

title_blood

Przykład przekładu podobnego do Aż poleje się krew – i bynajmniej nie przez wzgląd na obecność posoki w obu tytułach. Tutaj również oryginał można było przetłumaczyć albo bardziej dosłownie albo też z mniejszym zacięciem. Tymczasem zdecydowano się pójść w prostotę, która działa zarówno na wyobraźnię, jak i wymowę – ponownie dobrze brzmi, odpowiednio układając się na języku. Jest w tym tytule pewna obietnica, którą film spełnia w stu procentach. W połączeniu tych dwóch słów jest też swoista szorstkość, potrzebne do zainteresowania odbiorcy „mięso”, charakter. Sprawdza się doskonale – tak po prostu.

 

Twierdza

title_rock

Lubię ten tytuł i tyle. Jest… cóż, twardy, silny, wyrazisty – trafnie oddaje kluczową lokalizację filmu, jak i jej wykorzystanie przez (anty)bohaterów. No i gdy się go wymawia, to od razu wiadomo, o co kaman. Nie to, co w oryginale, który w momencie premiery był z pewnością dla wielu widzów niejasnym odniesieniem do góry kamieni, a wraz z upływającym czasem może kojarzyć się mniej ogarniętym odbiorcom z biografią pewnego wrestlera, który także zagrał przecież u Michaela Baya…

 

I tyle mojego. A na deser wyciągnięta z otchłani internetu analiza konsekwencji tłumaczeń, a raczej jej braku. No bo jeśli Dennis the Menace to Dennis rozrabiaka, to The Phantom Menace to Widmo rozrabiaka

Jeśli: Die Hard to Szklana pułapka
To: Hard to Kill to Pułapka do zabijania a Die Another Day to Oszklij jutro

Jeśli: City Slickers to Sułtani westernu
To: Sex and the City to Seks i sułtani

Jeśli: The Postman to Wysłannik przyszłości
To: The Postman Alway Rings Twice to Wysłannik przyszłości zawsze dzwoni dwa razy

Jeśli: The Fall to Magia Uczuć
To: The Fall of the Roman Empire to Magia uczuć Cesarstwa Rzymskiego

Jeśli: Trojan War to Ten pierwszy raz
To: Lord of War to Władca pierwszego razu

Jeśli: Must Love Dogs to Facet z ogłoszenia
To: The Dogs of War to Wojenne ogłoszenia

Jeśli: Coyote Ugly to Wygrane marzenia
To: The Good, the Bad and the Ugly to Dobry, zły i marzenia

Jeśli: Butterfly on a Wheel to Godziny Sstrachu
To: 18 Wheels of Justice to 18 strachów sprawiedliwości

Jeśli: Dirty Dancing to Wirujący seks
To: Dirty Harry to Wirujący Harry

Jeśli: Final Destination to Oszukać przeznaczenie
To: Final Fantasy to Oszukać wyobraźnię

Jeśli: Cruel Intentions to Szkoła uwodzenia
To: Cruel Justice to Szkolna sprawiedliwość

Jeśli: Angel to Eskapada
To: Charlie’s Angels to Eskapady Charliego

Jeśli: The Avengers to Rewolwer i melonik
To: Toxic Avenger to Toksyczny rewolwer i melonik

Jeśli: Fight Club to Podziemny krąg
To: Fight for Love to Podziemia dla miłości

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA