NAJLEPSZE momenty z MCU w 2022 roku
Rozmowa z potworem i ponowne jego wejście („Wilkołak nocą”)
To jest właśnie ta szczypta humoru, która łamie klimat grozy. Komediowego obnażenia najstraszniejszego ze znanych łowcom potworów dokonuje Elsa. Jest świadkiem efektownego morderstwa, którego dokonuje potwór na Jovanie, wyjątkowo obrzydliwym typie, więc go nie żal. Następnie Elsa podnosi ręce i wypowiada jeden wyraz… Nie zdradzę go tu, ale jest śmiesznie, bo potwór z przerażającego monstrum staje się potworem zaskoczonym i nawet trochę zażenowanym. Pod koniec filmu za to potwór o osobliwym imieniu pojawia się w kluczowym momencie. Bez niego żadne dobro by nie zostało w tej filmowej historii.
Pierwsze pojawienie się Wilkołaka i czarna krew na ekranie („Wilkołak nocą”)
Jak na długość produkcji, dużo czasu musimy wytrzymać w niepewności, nim pojawi się ten upragniony wilkołak. Ciekawe, jaki procent widzów faktycznie domyślił się, że to Gael García Bernal będzie głównym filmowym potworem, a nie ten z testowego polowania? Piękne artystycznie jest to jego wyjście ze swojego ciała, w klatce, zadręczony jak zwierzę, aż w końcu wydostaje się na wolność i wymierza sprawiedliwość na dręczycielach. Ten zabieg jest w sumie prosty i ograny, jednak w samym Marvelu taka forma dramatyczna się właściwie nigdy nie zdarzyła. Jednak nawet gdyby oceniać tę produkcję obiektywnie, poza MCU, warto by ją docenić za genialne zbudowanie klimatu za pomocą środków w kinie już tak dobrze znanych, a zwłaszcza w klasyce horroru. Polecam więc czarną, symboliczną krew spływającą po kadrze, wraz z postępami morderstw dokonywanych przez wilkołaka. Im więcej jej widać, tym widz czuje się coraz bardziej zamknięty, niemal tak samo osaczony jak wilkołak.
Dark Strange i Zombie doktor Strange („Doktor Strange w multiwersum obłędu”)
Sam Raimi posiada niekwestionowany talent do tworzenia obrazów na wpół pretensjonalnych, na wpół artystycznie wartościowych. Nie inaczej jest ze spotkaniem doktorów Strange’ów – jednego z racjonalnego, zaakceptowanego świata, jako ten jedyny możliwy, i tego zbuntowanego, poszukiwacza, chcącego za wszelką cenę odwrócić swój los. Jest znakomicie w tej scenie, dopóki Strange’owi nie z tego świata nie otwiera się trzecie oko. Z Zombie Strangem jest zupełnie tak samo. Równie znakomita jest jego wizualizacja, kiedy pokonuje i interioryzuje zbłąkane dusze, rosnąc tym samym w siłę, a napięcie opada, gdy jako zombie rozpoczyna dość banalną rozmowę z Americą.
Mantis jest siostrą Petera Quilla („Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta”)
Pierwszy raz ta informacja pada tak w sumie od niechcenia w rozmowie Mantis z Draxem. Drax właściwie doskonale o tym wie, jednak trzyma to w tajemnicy przed Peterem. Ten drugi raz jest jednak inny. Mniej abstrakcyjny, a ludzki i ciepły. Mantis daje tę informację w prezencie Peterowi, a on nareszcie czuje, że nie jest sam.
Uhonorowanie Chadwicka Bosemana, a reszta to sztampa („Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”)
Gdzieś ta Wakanda tak doczepiona jest do całego MCU na siłę. Czuć to już było w pierwszej Czarnej Panterze. Teraz, gdy Chadwicka zabrakło, a Marvel nie zdecydował się na recasting, widać to doskonale, a przedstawienie następczyni Iron Mana jest wielkim gwoździem do futurystycznej trumny dla Wakandy i uniwersum. Naprawdę trudno się otrząsnąć, że Iron Man teraz będzie tak wyglądał. Ważnym natomiast momentem jest upamiętnienie Bosemana, na co zwracam uwagę na koniec tego zestawienia.