W dobie wszechobecnych żartów z influencerów trudno być w tym temacie szczególnie błyskotliwym, dlatego Eugene Kotlyarenko nawet nie próbuje. Wpada za to z impetem na scenę i dokręca śrubę do takiego stopnia, że chyba bardziej się już nie da. Kurt (rewelacyjnie balansujący na granicy incelskiego przegrywa i morderczego psychopaty Joe Keery) marzy o tym, żeby być sławnym w Internecie. Próbował już wszystkiego, ale ewidentnie – co widzimy w trakcie seansu – nie potrafi być ciekawą personą. Stawia więc wszystko na jedną kartę, instaluje kamery w swoim samochodzie i wyrusza w podróż po trupach (dosłownie) do celu. Zaskakująca forma – przez cały film faktycznie obserwujemy wydarzenia z perspektywy kamer Kurta – postępujące szaleństwo i tabloidowa krytyka kultury internetu składają się na prostą, ale nie prostacką rozrywkę.
Prześlicznie nakręcony w odcieniach czerni i bieli dramat historyczny Andrieja Konczałowskiego, 83-letniego (!) reżysera, po pierwsze zachwyca formą, a po drugie angażuje od pierwszych minut i do samego końca trzyma za gardło. Biorąc pod uwagę historię Polski, z łatwością przychodzi nam zrozumienie sytuacji społeczno-politycznej, jaka panowała w tym czasie w ZSRR, toteż wywołany podwyżką cen żywności protest robotników w Nowoczerkasku przyjmujemy z aprobatą. Następnie obserwujemy zaś działania władzy, która w oficjalnym przekazie do narodu pomija zamieszki, podczas gdy w rzeczywistości do walki z tłumem wysyła swoje oddziały. Krew płynie ulicami, politycy uciekają kanałami jak szczury, a nam gorzki uśmiech maluje się na twarzy, gdy idealistyczna protagonistka wyraża nadzieję na poprawę stanu rzeczy w przyszłości.
O pełnometrażowym debiucie Emmy Seligman pisałem już tutaj, więc tym razem opiszę go skrótowo. Otwierający podium zestawienia tytuł to żydowska komedia przywodząca na myśl Opowieści o rodzinie Meyerowitz… Noah Baumbacha czy Hannah i jej siostry Woody’ego Allena. Te górnolotne porównania absolutnie nie są przesadzone, gdyż to także skupiona na dialogach farsa, opisująca toksyczne relacje rodzinne oparte na nieufności i kłamstwach. Jednak w przeciwieństwie do przywołanych tytułów sytuacja intensyfikuje się dosłownie z minuty na minutę, a kolejne problemy spadają na bohaterkę jeden za drugim. Jednocześnie film Seligman stoi solidnie na własnych nogach i prezentuje garść trafnych obserwacji co do okazyjnych spotkań w gronie rodzinnym. Niezręczność sytuacji, w które wplątuje się Danielle (Rachel Sennott), przyjdzie nam poczuć na własnej skórze, tak jak i zadawane przez ciocie i babcie nieznośne pytania: jakie ma plany na przyszłość, gdzie pracuje, co robi, z kim się spotyka. Zależnie od własnych doświadczeń może być odbierany jako horror!
Punk rock is dead? Z tym stwierdzeniem z pewnością nie zgodziłby się główny bohater filmu, Simon (znakomity Kyle Gallner), buntownik z nieodłącznym papierosem w ustach, przechodzący przez kolejne domy małego przedmieścia jak przecinak. W trakcie ucieczki przed policją trafia na równie zakochaną w punk rocku, uległą i pasywną wobec otoczenia Patty (Emily Skeggs), która zafascynowana naturą chłopaka „przechowuje” go w swoim domu. Otwarcie dla typowego romansu dla nastolatków? Tak, tyle że na tym się nie kończy. Nie dajcie się zwieść początkowemu nihilizmowi, gdyż opowieść szybko powędruje (co prawda zaskakująco szalonymi ścieżkami, ale jednak) w okolice emocjonalnej walki o wolność jednostki i indywidualizm. Niespodziewanie otrzymamy ogromną dawkę wzruszenia, a bohaterowie filmu – najpierw odpychający i antypatyczni – wyrosną na naszych oczach na pełnokrwiste postacie, które pokochamy zarówno za ich zalety, jak i wady. A wszystko to opakowane w energię, którą można by obdzielić kilka innych produkcji, i hałaśliwy, agresywny soundtrack. Rzadko kiedy romanse o nastolatkach są równie udane na tak wielu poziomach.
Na pierwszym miejscu film otwarcia zeszłorocznej edycji Nowych Horyzontów. Mający w sobie dużo z literatury, świetnie nakręcony (wręcz z malarskim zacięciem) melodramat osadzony w XIX wieku. Abigail (Katherine Waterston) żyje na skromnej farmie z mężem. Utrzymują się z roli, a kolejne dni upływają im na ciężkiej fizycznej pracy i spokojnych wieczorach w skrzypiących czterech ścianach. Kobieta jest pogodzona ze swoim losem, ale nie szczęśliwa – przynajmniej do czasu, gdy obok wprowadza się młoda para. Abigail i Tallie (Vanessa Kirby) zaprzyjaźniają się ze sobą, a z czasem ich przyjaźń rozwija się w znacznie bardziej zażyłą relację. Niezwykle kameralny (ograny prawie wyłącznie wokół czterech aktorów) film, raz chłodny w wymowie, a raz gorący do takiego stopnia, że ciepło rozlewa się po naszym ciele. Na dodatek zagrany perfekcyjnie – obie panie dają z siebie wszystko i bez cienia fałszu obrazują dziesiątki stanów emocjonalnych, z jakimi przyjdzie im się zmierzyć w trakcie rozwoju historii. Dla fanów Portretu kobiety w ogniu – seans obowiązkowy. Dla tych, którzy lubią opowieści o miłości niemożliwej – także.
W rankingu znalazły się i biografie, i thrillery, i komedie, i romanse, ba, mamy tu nawet eksperyment formalny! Jest różnorodnie i miejmy nadzieję, że wkrótce powyższe tytuły znów będziemy mogli legalnie zobaczyć na terenie naszego kraju. Obawiam się, że oczekiwanie premier kinowych na tym etapie graniczy z myśleniem życzeniowym, ale przynajmniej jeśli chodzi o VOD czy streaming, radzę mieć je na radarze. W rzeczywistości, w jakiej przyszło nam żyć, mogą się pojawić dosłownie z dnia na dzień.
Na które filmy czekacie najbardziej?