Najlepsze filmy KINOWEGO UNIWERSUM DC. Ranking czytelników
3. Wonder Woman (2017)
Podobne wpisy
Koniec końców film mimo swoich wad, przewidywalności, nijakich złoczyńców, momentami aż porażającego bezpieczeństwa formalnego i kilku przestrzelonych rozwiązań technicznych wychodzi ze starcia obronną ręką. Świat Amazonek pulsuje życiem, delikatny i uniwersalny humor bawi nie wywołując uczucia zażenowania, konstrukcja całości jest składna, a bohaterowie zmieniają się w trakcie filmu, reagują na wydarzenia, mają wyraziste charaktery. I w końcu jest ona – prawdziwa Wonder Woman, Gal Gadot, która rozkochuje w sobie widza pierwszym uśmiechem. Nareszcie ta najważniejsza komiksowa bohaterka wzięła sprawy we własne ręce i z siłą tarana przetarła drogę swoim koleżankom. Nie jest to produkcja idealna, ale ani przez moment do tego nie aspiruje – to po prostu przyjemny film rozrywkowy ze znakomicie scharakteryzowaną bohaterką, pełną charyzmy i uroku, zapewniający ponad dwie godziny dobrej zabawy. Wyzbyty łopatologicznego feminizowania, ale też nieepatujący seksualnością – znajdujący złoty środek na większość sytuacji (chociaż przez to pozbawiony większego szaleństwa i brawury), będący pochwałą kobiecości. I niebojący się swoich komiksowych korzeni, absurdalnych przerysowań. Niesamowite, że największymi nadziejami uniwersum z Batmanem i Supermanem są dzisiaj nieco przykurzona popkulturowo Amazonka oraz facet gadający z rybami. [Radosław Pisula, fragment recenzji]
2. Shazam! (2019)
(…) twórcy nie mogli sobie pozwolić na to, aby wizualnie zresztą nijaka (bardzo niewiele tutaj naprawdę dobrych efektów specjalnych) opowieść nie dawała wrażenia autorskości. Kiedy więc reżyser tylko może, nawiązuje do swoich poprzednich prac, a kiedy mu na to pozwalają, używa postaci z uniwersum komiksowego ze swadą i luzem. W pewnym momencie widzimy nawet, jak gościnnie występują aktorzy, którzy mieli zagrać Supermana i Flasha w anulowanym projekcie o Justice League spod ręki George’a Millera. Shazam! przywołuje również okres tak zwanej Złotej Ery Komiksów, kiedy wszystko w DC wydawało się tak naiwnie motywujące i bezpretensjonalnie rozrywkowe, o czym zapomniał Zack Snyder wraz ze swoją ekipą smutnych emo. Wybory aktorskie, pogodna i naprawdę dobrze zarysowana banda dzieciaków, która ma do odegrania ważniejszą rolę niż bycie tłem dla postaci granej przez Leviego, są poprawnie zaimplementowane, a każdy z wątków poprowadzono klasycznie i bez udziwnień. Traci na tym niestety Mark Strong, który wciela się w przeciwnika głównego bohatera. Choć rozumiemy jego motywację, kino trykociarskie zdążyło nas już przyzwyczaić do lepiej skonstruowanych antagonistów. Na szczęście z pomocą rusza wspomniana banda, której przewodzą Jack Dylan Grazer oraz rezolutna Faithe Herman. I jak sugerują ostatni akt oraz sceny po napisach (warto zostać, bo są aż dwie) – na pewno jeszcze tę wesołą paczkę zobaczymy. I spoko, jupiii! [Jakub Koisz, fragment recenzji]
1. Aquaman (2018)
Prościej powiedzieć, czego tu nie było, a trudniej zastanowić się, co zobaczymy w planowanym sequelu, bo reżyser James Wan opowiedział tu chyba jednocześnie wszystkie historie znane z komiksowych przygód Arthura Curry’ego. O dziwo jednak całość, jeśli chodzi konstrukcję, trzyma się w miarę nieźle, a nie wywrócić się pomaga jej ogrom dystansu, humoru, kolorów, pomysłowego światotwórstwa i cudownie bawiąca się na planie obsada – między Jasonem Momoą i Amber Heard aż iskrzy! Gdybyście chcieli kiedyś przedawkować narkotyki, oglądając przy tym kolejną część Szybkich i wściekłych, to już nie musicie tego robić – James Wan stworzył film dla was. Z Aquamanem jest jak z rudymi dziewczynami – musisz je kochać! [Filip Pęziński]