Czwórka facetów w średnim wieku postanawia eksperymentować z piciem, dozując sobie dzień w dzień porcję alkoholu. Brzmi jak zajawka rubasznej komedii, zwłaszcza jeśli zestawimy ją z wizytówką filmu, czyli tańczącym na tytułowym rauszu Madsem Mikkelsenem. Film Thomasa Vinterberga oferuje jednak o wiele więcej. Humor w Na rauszu posypany jest gorzką posypką, a „alkoholowy eksperyment” czwórki głównych bohaterów to nic innego jak dość bezradne zmaganie się z kryzysem wieku średniego. W jednym ze swoich najlepszych filmów Vinterberg eksploruje ambiwalencję ułożonego życia Duńczyków z klasy średniej, tworząc wokół niej dynamiczną narrację, która wymyka się zaszufladkowaniu – reżyser patrzy na bohaterów z empatią, ale bez przesadnej wyrozumiałości. To równocześnie feel good movie, jak i dojmujący dramat obyczajowy, w którym błyszczą wszystkie atuty aktorskie (i taneczne) Mikkelsena. [Tomasz Raczkowski]
Sen o Arrakis spełnił się z niemałą nawiązką. Diuna jest piękna, niepokojąca, a wyłaniające się z otchłani pustyni czerwie stanowią realne niebezpieczeństwo, więc ostrożnie stawiajmy każdy krok. Daliśmy się bez reszty wciągnąć w ten misternie odtworzony świat. Sale kinowe pochwaliły się kondycją sprzed pandemii; wydawcy dodrukowali kolejne wydania arcydzieła Franka Herberta. I w przeciwieństwie do młodego Paula Atrydy, znającego swoją przyszłość, my musimy czekać w niepewności na kontynuację widowiska od Denisa Villeneuve’a i ufać, że ta nadejdzie bez znaczącego opóźnienia. [Tomasz Ludward]