search
REKLAMA
Ranking

FILMOWE McGUFFINY, czyli co napędza akcję w hollywoodzkich filmach

Jacek Lubiński

14 października 2017

REKLAMA

tajemnica

Różyczka, czyli enigmatyczne imię/nazwa/model dziecięcych saneczek Obywatela Kane’a, to zdecydowanie jeden z pierwszych McGuffinów, które tak znacząco wpłynęły na historię kina. Z początku dosłownie mityczne słowo (w polskim przekładzie dodatkowo o niezbyt optymistycznym wydźwięku, choć i w słowniku gejowskim mające swoje drugie dno – dosłownie) okazuje się niezwykle absurdalnym twistem – nie tylko przez wzgląd na oczekiwania goniących za nim, pragnących sensacji na miarę XX wieku postaci. W pewnym momencie one same bowiem przyznają, że słowo to nie ma tak naprawdę znaczenia, a rozwiązanie jego genezy nic by im nie dało…


tożsamość

Tutaj na myśl przychodzi oczywiście jakikolwiek film o Jasonie Bournie, który z początku poszukiwał wszak własnego ja (a gdy już je znalazł, to chciał mieć jedynie święty spokój). Czynił to także Liam Neeson w… Tożsamości. Tam jednak zwykle z jej odkrywaniem przychodziły kolejne problemy, zadania, cele. Najlepszym i najczystszym przykładem jest tu zatem kryminalne arcydzieło Bryana Singera – Podejrzani, które w całości opiera się na próbie uzyskania odpowiedzi na pytanie: kim jest Keyser Söze? Maliną na torcie (a co, są także torty z malinami!) jest w dodatku odpowiedź – błaha w swej genialności, a mimo to tak pysznie satysfakcjonująca.


walizka

Chyba najpopularniejszy wśród filmowców McGuffin. Za ważną dla fabuły walizką bohaterowie ganiali między innymi w Mission: Impossible – Ghost Protocol, Śmiertelnym pocałunku, Roninie i Pulp Fiction. Dwa ostatnie pozostają najsłynniejszymi bagażami we współczesnej historii kina. Ta pierwsza walizka jest srebrna, ciężka i mocno nieporęczna. Ta druga to standardowy czarny neseser, który po otwarciu mieni się złotem. Zawartość obu pozostaje nadal jedną wielką enigmą, którą twórcy mają w głębokim poważaniu, a widzowie nawet po wielu latach od premiery prześcigają się w zmyślnych teoriach na jej temat.


zaginiony w akcji

Po co dążyć do pozyskania czegoś, skoro celem można zrobić… kogoś. Wbrew pozorom niezbyt częsty to zabieg, choć niemal za każdym razem diablo skuteczny. Czymże byłby wszak Kac Vegas bez poszukiwań biednego Douga i jaki byłby sens Szeregowca Ryana bez misji sprowadzenia do domu tytułowego bohatera. Szczególnie udał się ten McGuffin w filmie Stevena Spielberga, który zgrabnie myli tropy, przez co przez dwie trzecie projekcji nie tylko nie wiemy, jak Ryan wygląda, ale też powątpiewamy w to, czy w ogóle żyje. Co ciekawe, wcielający się w niego Matt Damon (tak, tak – on…) poniekąd powtórzył jeszcze tę rolę w paru późniejszych produkcjach, ale tam nie był już McGuffinem per se.


zakopane pieniądze

Forsa, kasa, szmal, hajs, mamona, dolce, zielone, kokosy… służyły za McGuffina oczywiście w wielu produkcjach. Jednak gdy myślimy o zakopanym majątku, w pierwszej kolejności przychodzi do głowy – a przynajmniej powinna – zwariowana, wypełniona gwiazdami swojej ery, iście epicka komedia Ten szalony, szalony świat. Tam już w pierwszej scenie dowiadujemy się o miejscu ukrycia dużej kasy i wszystkich szczegółach. A potem po prostu obserwujemy, jak bohaterowie wprost zabijają się w imię zasady „kto pierwszy, ten lepszy”. Myk z wyścigiem na czas do wielkiego bogactwa był również w Wyścigu szczurów, choć tam to już nie forsa gra nadrzędną rolę, lecz samo wyzwanie. Cóż, tak też można.

Tradycyjnie zachęcamy do rozszerzania listy w komentarzach – niech one staną się naszym własnym McGuffinem!

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA