search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej PRZERAŻAJĄCE SCENY GWAŁTU

Katarzyna Kebernik

28 czerwca 2019

REKLAMA

Dziwne dni (1995, reż. K. Bigelow)

W tej cyberpunkowej, bardzo klimatycznej historii ludzie zatracają się w futurystycznej, iście cronenbergowskiej rozrywce – specjalnym programie, który umożliwia wchodzenie we wspomnienia innych osób i odczuwanie ich doznań. Jak łatwo się domyślić, tego typu wynalazek szybko przyciąga amatorów różnego rodzaju zboczeń. Na jedno z takich wynaturzonych nagrań natrafia główny bohater, co stanowi punkt zwrotny całej opowieści. Znalezione nagranie to zapis gwałtu z perspektywy gwałciciela. W całej scenie przeraża nie tylko dodająca realizmu stylistyka found footage i oglądanie zdarzenia oczami sprawcy. Straszne jest przede wszystkim to, jak proroczy okazał się film Kathryn Bigelow. W końcu współczesny człowiek ma ułatwiony dostęp do jeszcze gorszych nagrań. Internet i dark web pękają od nich w szwach.

Cześć, Tereska (2001, reż. R. Gliński)

Pierwszy raz tytułowej bohaterki okazał się taki, jakie było całe jej życie – boleśnie rozczarowujący. Tereska aż do momentu gwałtu ma w sobie pewną niewinność i delikatność. Nie jest tak zdemoralizowana jak jej przyjaciółka; wydaje się, że po młodzieńczym buncie może jeszcze wyjść na prostą, jeśli tylko zainteresują się nią rodzice albo znajdzie wystarczająco silną motywację do zmiany. Gwałt, jakiego dokonuje na dziewczynce chłopak, w którym jest zakochana, niszczy w niej resztki dobra. Gwałciciel stwierdza, że chodzą ze sobą już wystarczająco długo, i po prostu kładzie się na Teresce – bez gry wstępnej, na podłodze, nie zważając na jej płacz i protesty. Po tym traumatycznym zdarzeniu nastolatka zostaje dodatkowo upokorzona, ponieważ chłopak opowiada o całym zajściu swoim kolegom, którzy robią z niej pośmiewisko. Kiedy w następnej scenie Tereska katuje Edzia – wcześniej przedstawiając mu zmyśloną, wyidealizowaną wersję swojego pierwszego razu – wiemy już, że bohaterka wkroczyła na drogę bez powrotu. Szarość, nuda, patologia kryjąca się pod przebraniem normalności zniszczą wszystko na jej smutnym blokowisku. Nawet miłość i czułość.

Człowiek pogryzł psa (1992, reż. A. Bonzel, B. Poelvoorde, R. Belvaux)

Urodzeni mordercy wydają się dobranocką dla dzieci w porównaniu z tym belgijskim mockumentem. Człowiek pogryzł psa porusza podobne problemy co film Olivera Stone’a – takie jak społeczna, podsycana przez media fascynacja przemocą i seryjnymi mordercami – ale robi to w jeszcze okrutniejszy, bardziej bezkompromisowy sposób. Oto oglądamy bowiem fikcyjny reportaż z codziennego życia mordercy. W takiej też ultrarealistycznej, quasi-dokumentalnej formie utrzymana jest scena zbiorowego gwałtu – chyba najmocniejsza w całym filmie. Epizod przypomina napad na dom pisarza w Mechanicznej pomarańczyroześmiana grupa mężczyzn w szampańskich nastrojach (trwają święta Bożego Narodzenia) włamuje się do mieszkania, w którym właśnie kocha się małżeństwo. Ekipa filmowa po kolei gwałci kobietę, naigrawając się przy tym z jej męża. Mamy do czynienia z taką eskalacją bestialstwa, że cała scena staje się niemal niemożliwa do obejrzenia. Po wszystkim następuje przeskok czasowy: oglądamy panoramę mieszkania już po zbrodni. Czarno-białe ujęcie ukazuje zmasakrowane zwłoki małżeństwa (widok jak z autentycznych zdjęć rzezi wołyńskiej) i zwyrodnialców odpoczywających na podłodze po skończonej „zabawie”… Dla mnie scena gwałtu z filmu Człowiek pogryzł psa pozostaje najstraszniejszą spośród tych, które kiedykolwiek widziałam, a sam film – jednym z najbardziej wstrząsających przeżyć, jakie zaserwowała mi sztuka.

Uwolnienie (1972, reż. J. Boorman)

deliverance

Ten nieco zapomniany dziś film z Johnem Voightem i Burtem Reynoldsem zawiera wyjątkowo ekscentryczną scenę gwałtu. Grupka mężczyzn wyrusza na wyprawę w Appalachy, gdzie staje się celem agresji lokalnych mieszkańców. Autochtoni nie życzą sobie gości na własnym terytorium i postanawiają dać jednemu ze schwytanych mężczyzn, Bobby’emu, wyjątkowo okrutną nauczkę. Ich zachowanie jest chore i zdziczałe. Rozbierają go, a następnie gwałcą. Oprawca każe przy tym kwiczeć gwałconemu mężczyźnie jak prosię, co biedny Bobby skwapliwie czyni… Scena gwałtu w Uwolnieniu jest, cóż, jedyna w swoim rodzaju. Z jednej strony obrzydliwa i przerażająca, z drugiej zawiera w sobie coś groteskowego i pewną dozę przegięcia, które biorą całe wydarzenie w nawias.

Katarzyna Kebernik

Katarzyna Kebernik

Publikuje w "KINIE", Filmwebie, serwisie Film w Szkole i (oczywiście) na film.org.pl. Edukatorka filmowa w Zespole Edukacji Ferment Kolektiv. Lauretka II nagrody w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze Festiwalu Kamera Akcja.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA