Najbardziej PRZERAŻAJĄCE SCENY GWAŁTU
Ciało i krew (1985, reż. P. Verhoeven)
Paul Verhoeven po raz drugi. Holenderski reżyser wkroczył do Hollywood z impetem, serwując widzom bezprecedensową, niezwykle sugestywną wizję średniowiecza. Do dzisiaj wyjątkowo mocna pozostaje scena gwałtu Martina (Rutger Hauer) na księżniczce Agnes (Jennifer Jason Leigh), w którym aktywnie uczestniczy dowodzona przez niego drużyna rzezimieszków-najemników. Scena przeraża ze względu na zdumiewającą radość, z jaką grupa ludzi gwałci płaczącą Agnes. Dodatkowo niziutka Leigh wygląda w tym filmie na najwyżej 15 lat, co rzuca się w oczy jeszcze bardziej w zestawieniu z potężną sylwetką Hauera. Być może jednak najbardziej szokująca jest w tym wszystkim reakcja młodziutkiej księżniczki na gwałt. Agnes po początkowym szoku zaczyna aktywnie i chętnie uczestniczyć w całym akcie, co zdumiewa jej gwałciciela. W dalszej części filmu świadomie uwodzi Martina i uczy się nim manipulować. Czy sprytna dziewczyna stara się po prostu przetrwać wśród przestępców? A może w wyniku syndromu sztokholmskiego naprawdę zakochała się w swoim oprawcy? Odpowiedzi na te pytania zawieszone są w próżni, bo w średniowieczu w wydaniu Verhoevena nie ma myśli i ducha. Są tylko ciało i krew. Reżyser portretuje ludzi o mentalności daleko odbiegającej od tej współczesnej: żyjących chwilą i rządzonych przez najbardziej podstawowe z instynktów, krążących po targanej wojnami Europie na podobieństwo dzikich zwierząt i niebezpiecznych drapieżników. Kultura Zachodu znajduje się jeszcze w swej dziecięcej fazie, więc żyjący w niej ludzie również są jak dzieci: bezmyślni, okrutni i radośni.
Elle (2016, reż. P. Verhoeven)
Paul Verhoeven po raz trzeci – a i tak mogłabym napisać o innych scenach gwałtu w jego filmach, np. o tej z Showgirls. Reżysera nie interesują postaci jednoznaczne moralnie i obdarzone prostą konstrukcją psychiczną. Główna bohaterka, grana przez fenomenalną Isabelle Huppert, to kobieta skomplikowana. Dojrzała, wiedząca, czego chce, zamożna – ale przy tym mająca w sobie pewien mrok, a nawet zło. Kiedy na samym początku filmu do jej domu włamuje się mężczyzna i bardzo brutalnie ją gwałci, widzowie dostają jasny i klarowny komunikat: to nie będzie miły i przyjemny seans. A sama scena gwałtu wśród okruchów zbitego szkła nie będzie ostatnim szokującym wydarzeniem, które zaserwuje nam reżyser. Napastowanie seksualne obudzi w Michèle pragnienia i instynkty, o które sama siebie nie podejrzewała. Kobieta zacznie poszukiwać kolejnych doznań na granicy bólu i przyjemności, łaknąć niebezpieczeństwa i ryzyka. Po odkryciu tożsamości swojego gwałciciela wciągnie go w perwersyjną grę… Verhoeven bez oceny i moralizatorstwa pokazuje, jak pokrętna, niejednoznaczna i nieuchwytna jest ludzka seksualność.
Dawno temu w Ameryce (1984, reż. S. Leone)
Jedną z najbardziej pamiętnych scen filmu jest ta, w której Klucha gwałci swoją miłość z młodzieńczych lat, Deborah. Seksualna napaść mężczyzny jest wyjątkowo brutalna; bohater grany przez Roberta De Niro rzuca się na krzyczącą kobietę jak zwierzę, a w jego gwałtownych ruchach nie ma nic z czułości, którą deklarował chwilę wcześniej, recytując Deborah fragmenty Pieśni nad pieśniami. Zdarzenie następuje tuż przed przerwą dzielącą monumentalny obraz Leone na dwie części – i rzeczywiście można interpretować je jako symboliczne zwieńczenie pewnego etapu. Można powiedzieć, że w dzieciństwie Max i Deborah toczyli swoisty pojedynek o duszę Kluchy, starając się zagarnąć ją na wyłączność. O ile Max popychał głównego bohatera do robienia najgorszych rzeczy, przekonywał go do wejścia na drogę przestępstwa i zarabiania szybkich pieniędzy, o tyle Deborah reprezentowała świat piękna, szlachetnych ideałów i wyższych aspiracji, do których zawsze tęsknił zaczytujący się w Martinie Edenie Klucha. Gwałt na ukochanej jest dla niego jak zemsta za złudne nadzieje i niezrealizowane marzenia. Wreszcie zgwałcenie Deborah podkreśla moralną ambiwalencję głównego bohatera. Leone nie tworzy kryształowych, jednowymiarowych protagonistów, a Dawno temu w Ameryce to nie Ojciec chrzestny. Klucha może być szarmancki i romantyczny w czasie randki, ale jeśli wybranka odmówi mu po wszystkim seksu, to po prostu siłą go sobie weźmie. To nie jest świat, w którym dokonujący najgorszych zbrodni gangsterzy pozostają słodcy i mili dla swoich kobiet. Klucha gwałci zatem nie tylko swoją ukochaną, ale też cały mit szlachetnego, rycerskiego gangstera stworzony przez Hollywood.
Nieodwracalne (2002, reż. G. Noé)
O tej scenie napisano już chyba wszystko. Z dużym spokojem można nazwać ją najsłynniejszą sceną gwałtu w historii kina. Uchwycony na jednym, niemal 14-minutowym ujęciu zapis napaści, gwałtu i pobicia zaatakowanej w podziemnym tunelu Alex to ekstremalnie trudna w odbiorze scena. Dość powiedzieć, że sama penetracja trwa niemal trzy minuty. Bestialstwo oprawcy, jego psychiczne i fizyczne znęcanie się nad ofiarą czynią całe ujęcie nieznośnym, a mistrzowska gra aktorska Moniki Bellucci, niezwykle wiarygodnie oddającej strach i cierpienie napastowanej kobiety, sprawia, że modlimy się, by ten koszmar wreszcie się skończył. Szczegółową analizę sceny gwałtu z Nieodwracalnego możecie przeczytać TU. Trochę szkoda, że to jedno ujęcie – jakkolwiek świadczące o mistrzowskim rzemiośle twórców – stało się swoistą wizytówką całego filmu, któremu przypina się łatkę szokującego dla samego szokowania. A to przecież głęboko poruszająca opowieść o związku dwojga kochających się ludzi, których wspólne plany zostają nieodwracalnie zrujnowane przez gwałt. Do tego całość jest ciekawym eksperymentem formalnym: wydarzenia zostają zaprezentowane od końca.