Najbardziej PRZEKONUJĄCE filmowe wizje APOKALIPSY
Nazajutrz – panika wśród obywateli
Wybuch bomby atomowej to wynik działań militarnych – jednak największe jego konsekwencje odczuwają cywile. W takim przeświadczeniu zrealizowany jest telewizyjny obraz Nicolasa Meyera opowiadający o dniu, w którym napięte stosunki między stronami zimnej wojny w końcu puszczają, co kończy się nuklearnym atakiem na Stany Zjednoczone. Co ciekawe, na miejsce wybuchu filmowej bomby scenarzyści wybrali Kansas z tego powodu, że był zaliczany przez specjalistów do najmniej prawdopodobnych celów. Film przedstawia polityczny rys konfliktu, ale skupia się na zwykłych ludziach, których dotyka ta niemożliwa do wyobrażenia tragedia. Nazajutrz to losy rozłączonych rodzin, losy ludzi tracących życie i nadzieję. To obraz rozpaczy i niemożliwej do wypełnienia pustki. To obraz świata, który w jednej chwili przestaje być taki, jak dotychczas.
Emisja filmu w amerykańskiej telewizji była wyjątkowym wydarzeniem. Szacuje się, że przed telewizorami zgromadziło się wtedy 100 milionów osób – wynik do tej pory niepobity w kontekście emisji telewizyjnych produkcji fabularnych. Film wywołał niemały strach wśród społeczeństwa. Kilka dni po emisji wyemitowano debatę, w której jedną ze stron był popularyzator nauki Carl Sagan. Wtedy to Sagan przedstawił szerszej publiczności koncepcję nuklearnej zimy i posłużył się obrazową metaforą zimnej wojny: oto w zamkniętym pomieszczeniu wypełnionym benzyną stoi dwóch przeciwników. Jeden ma dziewięć tysięcy zapałek – drugi tylko siedem. Obu obchodzi jedynie przewaga nad przeciwnikiem – żaden z nich nie bierze pod uwagę, że ewentualne konsekwencje użycia zapałek dotkną także i jego. Ta historia dotyczyła oczywiście wyścigu zbrojeniowego USA i ZSRR i gromadzenia zapasów bomb atomowych. Wracając do filmu – utrzymany w surowym, niemal dokumentalnym stylu prezentuje sugestywną wizję nuklearnego holocaustu, łącząc polityczny realizm z osobistym wymiarem tragedii.
These Final Hours – chaos i folgowanie instynktom
Podobne wpisy
Kolejny australijski film w zestawieniu – przypadek? Land Down Under wydaje się idealną scenografią do apokaliptycznego spektaklu przez swój specyficzny, spalony słońcem, pusty krajobraz. Jednak These Final Hours, relatywnie nieznany film, prezentuje wizję nieco odmienną od tej z Mad Maxa. Oto, zgodnie z tytułem, ostatnie godziny przed końcem świata, który wyznaczy uderzenie zbliżającej się w kierunku Ziemi asteroidy. Głównego bohatera poznajemy, kiedy opróżnia butelkę whisky na krótko po seksie ze swoją kochanką. Ubiera się i na rauszu wychodzi z domu. Jego celem jest dotarcie do Perth, gdzie trwa ostatnia wielka impreza. W tej niecodziennej aurze hedonizmu, fatalizmu i nihilizmu bohater otrzymuje niespodziewaną szansę spojrzenia na sprawy z innej perspektywy. Na jego drodze pojawia się mała dziewczynka szukająca zaginionego ojca. Chcąc nie chcąc, bohater angażuje się w poszukiwania. Film Zaka Hilditcha jako jeden z niewielu realizuje pomysł dzikiej imprezy bez hamulców jako sposobu na pożegnanie ze światem. Wzorem bohaterów korzystających z ostatnich chwil życia po diagnozie śmiertelnej choroby, tutaj ludzkość postanawia wyprawić się na drugą stronę w iście orgiastycznym stylu. Nie sposób zaprzeczyć, że dla wielu ludzi takie rozwiązanie byłoby jedynym sposobem na pogodzenie się z nadchodzącym końcem – bo kiedy się wyszumieć, jeśli nie teraz?
Take Shelter – wyparcie
A gdyby… a gdyby jednak ta biblijna wizja apokalipsy miała się sprawdzić? Gdyby Bóg wysyłał nam wszelkie sygnały, że zbliża się zagłada, a my byśmy je ignorowali? Nie dziwi, że w wydarzeniach z trzech pierwszych miesięcy 2020 roku wielu ludzi dopatruje się zwiastunów końca świata. Film Jeffa Nicholsa opowiada o jednym z nich. Grany przez Michaela Shannona mężczyzna, prosty i głębokiej wiary człowiek, głowa rodziny, zaczyna mieć dziwne, przerażające wizje. Wkrótce pojmuje, że są to sygnały o zbliżającej się apokalipsie. Zaczyna budować schron dla siebie i swojej rodziny. Determinacja mężczyzny i obłąkańcze przekonanie o zbliżającym się końcu sprawia, że zostaje uznany za wariata. Mimo zapewnień z każdej strony, że świat wcale nie zmierza ku końcowi, wizje nie mogą go opuścić. Finał filmu nie przynosi jednoznacznej odpowiedzi, kto miał rację. A jednak w całej tej niejednoznaczności jedna rzecz pozostaje faktem – lepiej mieć podziemny schron na czarną godzinę, niż go nie mieć… Take Shelter to film o wierze i jej braku – ale nie chodzi tylko o wiarę w Boga. Chodzi zwłaszcza o przyjęcie do wiadomości pewnych faktów. Nawet jeśli apokalipsa z wizji bohatera nie nastąpi, to będzie on przygotowany na trudniejsze czasy. Miesiąc temu wydawało nam się, że koronawirus nie jest żadnym zagrożeniem – dziś zastanawiamy się, czy światowa gospodarka przetrwa ten kryzysowy czas i w jakim stopniu zmieni się świat, który znamy. Daleko od wirusa do apokalipsy, ale mechanizm ignorowania znaków jest ten sam. “Take shelter” znaczy: “schroń się”…