NA SZCZYT I Z POWROTEM. Najciekawsze role Charliego Sheena
Upadek z piedestału – Portret umysłu Charlesa Swana III (2012)
Częścią sukcesu Dwóch i pół był fakt, że grana przez niego postać była autentyczna dzięki spójności z luzacką osobowością aktora. Problem jednak w tym, że w niedojrzałym, wiecznie imprezującym Charlie’em Harperze z Dwóch i pół zbyt dużo było prawdziwego Charliego Sheena. Kiedy 2011 Sheen wylądował na kolejnym odwyku i pozwolił sobie na niezbyt przyjemne komentarze o twórcy serialu, Chucku Lorre, producenci stracili cierpliwość i zwolnili aktora z hukiem, zastępując go Ashtonem Kutcherem, a samą postać – skądinąd w dość żenujący sposób – wypisali z fabuły. Właściwie z dnia na dzień Sheen z megagwiazdy stał się publicznym pośmiewiskiem, a jego marka poszybowała na łeb na szyję. W mgnieniu oka najlepiej opłacany aktor serialowy stał się personifikacją wywołanego przez używki upadku. Nie chodzi jednak tylko o sam status i zachowanie prywatne, ale również o to, co po zwolnieniu z Dwóch i pół Sheen robił aktorsko. Po głośnym rozstaniu aktora z CBS na całkiem niezły pomysł wpadła stacja FX, angażując aktora do bazującego na Dwóch gniewnych ludziach serialu Jeden gniewny Charlie, który miał skapitalizować zamieszanie wokół aktora. Równolegle Roman Coppola nakręcił Portret umysłu Charlesa Swana III, który, jak się zdaje, miał przywrócić Charliego kinu, a razem z serialem otworzyć nowy rozdział w jego karierze. O ile jeszcze Jeden gniewny Charlie, zanim przy sporym udziale ekscesów okrutnie zmanierowanego Sheena szybko zakończył żywot, miał obiecujące początki i wysokie wyniki oglądalności, to o filmie Coppoli chyba niewiele osób usłyszało i jeszcze mniej dziś pamięta. Niezależnie od tego, czym to dzieło w założeniu miało być, jest obrazem kiepskim, a co gorsza, w tytułowej roli ekscentryka indywidualisty Sheen jest zaledwie cieniem dawnego siebie. Aktor próbował stworzyć własne alter-ego i (chyba) ograć swoją pozaekranową osobowość, ale efekt jest co najwyżej przeciętny. Podobnie jak cały film Sheen jest w Portrecie… nijaki i jakby wymuszony. Zdaje się, że aktor stracił energię gdzieś podczas kręcenia kolejnych odcinków Dwóch i pół i na plan filmu z 2012 roku wkroczył imitujący go wrak, parodiujący w pozbawiony ikry sposób dawne łobuzerstwo aktora. Film ten jest w mojej opinii wskaźnikiem upadku Sheena i świadectwem najciemniejszego momentu jego kariery.
Wyrzutek na obrzeżach – Maczeta zabija (2013)
Dziś gwiazda Charliego Sheena mocno przygasła i zdaje się, że przestał być już nawet szczególnie gorącym tematem do żartów i internetowych memów. Po opisanym wyżej głośnym upadku opadł już kurz, a niegdysiejszy ulubieniec widowni zaniechał prób powrotu na szczyt, przynajmniej na jakiś czas. Obecnie aktor funkcjonuje raczej cicho i spokojnie na obrzeżach świata wielkiego filmu, nieczęsto goszcząc na ekranie, a częściej – choć też niespecjalnie intensywnie – przypominając o sobie w mediach. Ostatnim faktycznie mocnym akcentem Sheena w mainstreamie był tzw. Charlie Sheen Effect dotyczący badań i profilaktyki przeciw wirusowi HIV. Sytuacji nie zmieniła także rola w nisko ocenianym 9/11, poświęconym zamachowi na World Trade Center, w którego sprawie Sheen od lat zabierał głos. Niezłym wskaźnikiem obecnej kondycji Sheena i jego kariery jest występ w filmie Roberta Rodrigueza Maczeta zabija z 2013 roku. W sequelu pastiszu oldschoolowego kina akcji Sheen wcielił się w prezydenta USA, który nie tylko wybudował mur na granicy z Meksykiem, ale i zalegalizował marihuanę, zapewniając państwu dobrobyt po wsze czasy. A przy okazji może pochwalić się genialnym spotem wyborczym i całkiem imponującym programem kosmicznym. Jego epizodyczna rola w Maczeta zabija nosi w sobie wiele znamion tzw. easter egga i puszczania oka do fanów, jak również nawiązuje poniekąd do czasów świetności Sheena i błazeńskiej głowy państwa w Hot Shots 2. Choć więc Charlie’emu daleko dziś do dawnej formy i chwały, to w odpowiednim opakowaniu – a takie zapewnia film Rodrigueza, dostatecznie przerysowany i kampowy – wciąż przyjemnie go oglądać i widzieć, że nie stracił poczucia humoru, a także ma nadal coś do zaoferowania, występując w gatunku, w którym kiedyś był mistrzem.