Na letni relaks. Filmy, które pozwolą ci ZAPOMNIEĆ o STRESIE
Seans ulubionego filmu to dobry sposób na odprężenie się po ciężkim dniu. Niektóre tytuły mają wręcz terapeutyczne właściwości – potrafią błyskawicznie wprowadzić widza w stan błogiego ukojenia, uspokajając niespiesznym tempem akcji, bawiąc subtelnym humorem, hipnotyzując misternie utkaną szatą wizualną. Filmy z poniższej listy są jak muzyka relaksacyjna słuchana w ciepły, deszczowy dzień i mogą stanowić idealne dopełnienie leniwego letniego wieczoru, kiedy nic nie ma prawa zakłócić naszego spokoju oraz wyciszenia.
Kochankowie z księżyca
Filmy Wesa Andersona potrafią zrelaksować każdego widza, głównie dzięki obsesyjnej precyzji reżysera w skrupulatnym komponowaniu scenografii. Symetryczne kadry i stylizowane przestrzenie w wykonaniu reżysera nierzadko zaś zahaczają o fetysz, ponieważ w każdym jego filmie można bez trudu natknąć się na specyficzne wyznaczniki stylu. Kochankowie z księżyca, których głównymi bohaterami są dzieci, nie stanowią tu wyjątku. 12-letni Sam oraz Suzy zakochują się w sobie i postanawiają razem uciec. W pościg za nimi ruszają rodzice dziewczynki, funkcjonariusz policji, harcmistrz i cały zastęp skautów. Choć w ogromnej większości film skupia się na gorączkowym pościgu, film ani na chwilę nie zmienia swojego powolnego tempa. Wszystkie ruchy, działania i postawy bohaterów wydają się być precyzyjnie zainscenizowane i wyreżyserowane jak w teatrze, co w połączeniu z wszechobecną stylistyką lat 60. sprawia, że z seansu wyciąga się dużo wizualnej satysfakcji. Świat uroczego absurdu Kochanków z księżyca wydaje się być nieco zastygły w czasie, co pozwala przyjrzeć się każdemu poszczególnemu kadrowi, który wydaje się być precyzyjnie rozplanowanym obrazkiem. Choć historia głównych bohaterów jest w gruncie rzeczy tragiczna, ma w sobie wiele sielankowości i uroku, co w połączeniu z miłą dla oka wyszukaną stylistyką oraz (paradoksalnie) przyjemnie spowolnionym tempem akcji tworzy idealny film na odstresowanie.
Tamte dni, tamte noce
Oglądanie filmu Luki Guadagnino jest jak bycie na wczasach bez ruszania się z kanapy. To nie tylko piękny, czuły i nastrojowy film o miłości, ale także idealna reklama wakacji w północnych Włoszech. Dni nastoletniego Elia mijają na jeździe na rowerze, czytaniu książek pod drzewami, komponowaniu muzyki klasycznej i flirtowaniu z przyjaciółką, z którą wychodzi wieczorami na klimatyczne potańcówki. Między bohaterem a dojrzałym Olivierem, przyjacielem rodziców, powoli zaczyna wytwarzać się ekscytująca, odurzająca, podniecająca chemia, którą podsyca gorąco włoskiego słońca, cierpkość czerwonego wina oraz słodycz brzoskwiń. Akcja filmu płynie w ospałym tempie, jakby lejący się z nieba żar spowalniał czas na ziemi. Rzuceni tak na pożarcie białych od żaru i oszałamiających dni letnich bohaterowie wyczują siłę wzajemnego przyciągania, która rozbudzi w nich enigmatyczną namiętność. Wszystko to w otoczeniu pięknej, nasyconej zielenią włoskiej przyrody oraz przy akompaniamencie błogiej, relaksującej muzyki. Tamte dni, tamte noce to błyskawiczny wakacyjny wypoczynek między kolejnymi dniami pracy.
Samsara
Samsara to film, który wyróżnia się na tle pozostałych tytułów. To wyjątkowy pod każdym względem dokument, prezentujący barwną mozaikę obrazów odmiennych i nierzadko bardzo odległych zakątków świata, którym towarzyszy muzyka Lisy Gerrard i zespołu Dead Can Dance. Film kręcony w ciągu pięciu lat w aż 25 krajach przybiera postać niewerbalnej medytacji, podróży przez najpiękniejsze zakątki Ziemi z człowiekiem jako bohaterem zbiorowym. Reżyser Ron Fricke pozwala mówić obrazom, rezygnując z jakichkolwiek dialogów. Narrację w pełni przejmują obrazy buddyjskich świątyń, chińskich fabryk, arktycznych pejzaży, górskich krajobrazów, estetycznie zdemolowanych przez huragan przedmieść. Niektóre obrazy zestawione są ze sobą w taki sposób, by, jak u Siergieja Eisensteina, wywołać określoną reakcję – skłonić do przemyśleń, sprowokować uśmiech czy zdziwienie. Przyziemność szybko zaczyna przeplatać się z duchowością oraz mistyką odwiedzanych miejsc; film penetruje w ten sposób niezgłębione obszary ludzkiej duchowości. Satysfakcjonująca rytmika zmieniających się obrazów otulona hipnotyzującymi dźwiękami wprawia widza w stan medytacyjnego półsnu. Obrazy zmieniają się żywo jak w barwnym kalejdoskopie. I choć widowisko Rona Fricke’a bezpośrednio konfrontuje widza z ogromem różnorodności naszej planety, Samsara intuicyjnie wprowadza w stan relaksu i wewnętrznego wyciszenia. Jest jak precyzyjnie skomponowana międzykulturowa symfonia.
Filmy Makoto Shinkaia
Japońska animacja jak żadna inna odznacza się wyjątkową subtelnością i urzekającym powabem w obrazowaniu świata przedstawionego. Wszystko to za sprawą szczegółowej kreski, która w skrupulatny sposób oddaje piękno każdemu najmniejszemu elementowi przyrody. Widać to mocno w filmach studia Ghibli, lecz nie tylko. Makoto Shinkai jest mistrzem opowiadania intymnych, kameralnych historii, w których przekazuje ogromny ładunek emocjonalny. Idealnie ukazuje to kilkuminutowa miniatura Ona i jej kot, która jest minimalistyczną perłą przekazującą nad wyraz dużo treści oraz uczuć. Innym przykładem może być 5 centymetrów na sekundę, historia nieszczęśliwej miłości obejmująca okres od czasów młodości, przez dojrzewanie, aż do dorosłości, która płynie po ekranie w niespiesznym, leniwym tempie. Wszystko prócz pociągów wydaje się być tutaj spowolnione. Pociągi zaś to ważna wizytówka animacji Japończyka. W każdym jego filmie pociągi, trakcje, odgłosy maszyn pędzących po szynach odgrywają wręcz rytualną rolę. Reżyser oddaje im dużo uwagi, malując je z przesadną czułością oraz fascynacją sięgającą najmniejszego detalu.
Najlepszym tytułem Shinkaia na krótki, niezobowiązujący relaks jest jednak Garden of Words. Ten 45-minutowy film opowiada historię pewnej przypadkowej miłości. 15-letni chłopak i dorosła kobieta spotykają się w każdy deszczowy dzień w tej samej parkowej altanie. Akcja filmu rozgrywa się przede wszystkim w deszczowe poranki bądź popołudnia, tak więc rytmiczny stukot uderzających o powierzchnie kropel deszczu przyjemnie nastraja widza, w czym nie przeszkadzają oszczędne i nienatarczywe dialogi. Sceny budowanej przy akompaniamencie deszczu czułej relacji między bohaterami, przeplatane widokówkami z anonimowego, otulonego ciepłym deszczem japońskiego miasta, uspokajają wewnętrznie, pozwalając zapomnieć o jakimkolwiek zmęczeniu.