search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Na co do kina #5

Rafał Oświeciński

9 listopada 2012

REKLAMA

2 tygodnie nie było, ale teraz już jest, mniejsza o szczegóły. Na co w tym tygodniu do kina?

9.11.12

 

Pokłosie

Pierwsze skojarzenia są najważniejsze. To film o mordzie w Jedwabnem! – rzucił kolega. Palą Żydów w stodole! – rzuciła koleżanka. I z racji owych skojarzeń nastawionych na szokujące ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej na wsi podlaskiej „Pokłosie” jest ważne. Bo budzi ducha uśpionych od kilku lat demonów (wspomniane Jedwabne), a przy okazji… No cóż, pomijając kontekst historyczny, innych okazji jest kilka. Raz że do reżyserii powraca Władysław Pasikowski, autor kultowych „Psów” i kilku macho-filmów, o których lepiej zapomnieć – ten twórca, idący trochę na opak oczekiwaniom względem „prawdy historycznej”, dobrze rozumie kino gatunkowe, szczególnie thriller, nawet jeśli nie zawsze był przez widzów rozumiany. A kolejna okazja to Maciej Stuhr, który powoli wrasta w świat ról dramatycznych (po niedawnej „Obławie” i „Daas”), co wychodzi mu wybornie. Syn jeszcze nie dorasta ojcu, ale za parę lat i wobec niego będziemy wszyscy bić pokłony.

Samo „Pokłosie” jest całkiem nieźle oceniane. Pojawiają się głosy pełne superlatyw, ale i głosy krytyczne (nie wobec historii, raczej wobec sposobu realizacji, jakości reżyserii). Do kina na pewno warto się wybrać.

 Recenzja już jest.

 

Na zawsze Laurence

Dla miłośników kina o transwestytach poszukujących swojej definicji wolności i miłości. Przepraszam za spłycenie, naprawdę. Xavier Dolan na koncie ma już sporo filmów, w tym znakomite „Zabiłem swoją matkę”, którą nakręcił w wieku lat 20. Obecnie ma lat 23 i wydaje się być w jakiś sposób ukształtowanym, choć wciąż poszukującym twórcą. Tym razem mniej o sobie i własnych traumach, a bardziej o innych, podobnie gender-zbzikowanych i w klimatach wczesnych almodovarów. Kto co lubi.

 

Recenzja już jest.


 

 

 

Hotel Transylwania

Film, na który Rafał Donica czeka od miesięcy, bo wiadomo – Frankenstein… 😉 Komputerowa baja z postaciami z klasyków horroru, zapodana na wesoło i prorodzicielsko tzn. strachu tu niewiele, za to śmiechu co niemiara plus przyjaźń, odpowiedzialność i tym podobne wartościowe banialuki. Prawdopodobnie intertekstualność dzieła mocno przez dorosłych wyczuwalna i to nie tylko ze względu na konkretnych bohaterów z ich świata, ale sporo mrugnięć okiem, których dziecięce główki nie zauważą. „Hotel Transylvania” ma całkiem dobre recenzje, pomysł dość oryginalny, więc… Chyba warto.

 

 

Alex Cross

Alex Cross to bohater kryminałów Jamesa Pattersona. Seryjny zabójca, policja, dochodzenie, psychologia. Takie klimaty. Pamiętacie „7”? OK, jest to gatunkowy wzór, „Alex Cross” jest czymś w tym stylu, ale oczywiście kilka klas niżej pod każdym względem. Poprzednie ‘przygody’ detektywa-psychologa mogliśmy obserwować w „Kolekcjonerze” i „W sieci pająka”, gdzie główną rolę grał niezrównany Morgan Freeman. Nie powiem, były to niezłe thrillery – pełne klisz, ale zgrabnie zrealizowane. No i z Morganem.

Tym razem w jego buty wchodzi nie kto inny, jak Tyler Perry. W Polsce mniej znany, ale obeznanym z amerykańskim box-officem na pewno ta postać nie jest obca. Facet jest bowiem producentem, reżyserem i głównym aktorem w hitach przeznaczonych dla czarnoskórej publiczności. I nie ważne, jakiej jakości są te dziełka (najczęściej kiepskie), to ze względu na wyraźny target, trafiają w sam środek tarczy. Filmy typu „Medea Family Reunion”, „Małżeństwa i ich przekleństwa” są robione za grosze i zarabiają dziesiątki milionów baksów – w praktyce tylko za Oceanem. Tym razem Tyler Perry dostał szansę na zaistnienie w bardziej mainstreamowym filmie, z czym poradził tak sobie. Film zdobył bowiem masę kiepskich ocen, ale trudno powiedzieć, czyja to wina: słabej reżyserii Roba Cohena, tandetnego scenariusza, mało wyrazistych aktorów? 12% świeżości Zgniłych Pomidorów mówi samo za siebie.

 

Barbara

Film niemiecki. A Niemcy naprawdę potrafią robić dobre kino, szczególnie te, dzięki któremu rozliczają się choćby z nazistowską („Sophie Scholl”) czy komunistyczną  („Życie na podsłuchu”, ) przeszłością. „Barbara” to niemiecki kandydat do przyszłorocznego Oscara oraz zdobywca Srebrnego Niedźwiedzia na ostatnim Berlinale. Tym razem na tapecie NRD i losy pewnej lekarki, która chce wyemigrować na Zachód. Totalna inwigilacja, podsłuchy, agenci bezpieki, osobiste dramaty, moralna dwuznaczność – tego wszystkiego możecie spodziewać się w „Barbarze”. Ja to lubię i jestem w kinie (choć do studyjnych mam daleko).

 

 

 

 

 

Niech żyją Antypody

Nasi dystrybutorzy chyba co tydzień wpuszczają do kin jakiś dokument. Czy dobrze? Dobrze! Kłopot w tym, że niewielu widzów chce to oglądać i wiele wygląda bardzo podobnie – ładne obrazki z różnych zakątków Ziemi. Tak jest i tym razem – Victor Kossakovski wybrał się na wycieczkę do 4 miejsc na mapie świata i antypodów tych miejsc: Argentyny i Chin, Hiszpanii i Nowej Zelandii, Chile i Rosji oraz Botswany i Hawaje. Ot pretekst do rozmyślań o naturze społecznej, która choć w wielu elementach się różni, to równie wiele ma punktów stycznych. Fajne? No pewnie, ale w niedzielne popołudnie na kanale podróżniczym.

 

 

 

Na co w tym tygodniu do kina? Oczywistą odpowiedzią zdaje się być “Pokłosie”, ale pójdę pod prąd i choć filmu Pasikowskiego nie ominę, to jednak najbardziej intryguje mnie niemiecka “Barbara”, której zwiastun poniżej. 

 

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA