search
REKLAMA
Ranking

MEDALE ZAMIAST OSCARA? Aktorzy próbujący sił w sporcie

Jacek Lubiński

30 września 2017

REKLAMA

Lucas Black

Kolejny dziecięcy aktor oraz jeden z ekipy szybkich i wściekłych od jakiegoś czasu coraz rzadziej pojawia się na dużym ekranie. Wszystko przez… golf, którym ponoć fascynuje się od szkoły średniej (a w której, jak większość amerykańskich chłopców, grał w futbol). Black notorycznie udoskonala swój kunszt w różnorakich turniejach na terenie całych Stanów Zjednoczonych i jest ponoć naprawdę dobry. Na tyle dobry, że w jednym ze swoich filmów – Seven Days in Utopia – własnoręcznie wykonał wszystkie golfowe tricki. Jak wieść niesie, Lucas poważnie rozważa karierę profesjonalisty.

Mickey Rourke

Niesforny Mickey już od czasów młodości udanie romansował z boksem. Wtedy na 30 swoich walk wygrał aż 27, z czego sześć przez nokaut. Potem zasmakował w filmie, który parę razy próbował połączyć ze swoją sportową pasją (Swój chłopak oraz późniejszy Zapaśnik, który podsycił w nim zainteresowanie pokazowymi walkami WWE). W pewnym momencie zniknął zresztą z ekranów, próbując swoich sił na profesjonalnym ringu. Zrobił to jednak zbyt późno i pomimo aż ośmiu nieprzegranych walk pod rząd nie był już w stanie konkurować z najlepszymi. To właśnie wtedy jego twarz zmieniła się niemal nie do poznania na skutek licznych obrażeń. Co ciekawe, kilka lat temu ponownie zrobiło się głośno o powrocie Rourke’a na ring, kiedy to odbył pokazową walkę ze znacznie młodszym od siebie Rosjaninem – walkę wygraną, ale, jak się potem okazało, ustawioną. Bywa i tak.

Patrick Dempsey

Znany głównie z serialu Chirurdzy aktor już od ponad dekady pasjonuje się wyścigami samochodowymi, które zaczął uskuteczniać profesjonalnie kilka lat temu. Dotychczas z sukcesami brał udział w takich imprezach jak Rolex 24 at Daytona, 24h Le Mans, Baja 1000, American Le Mans Series oraz World Endurance Championship. Dempsey jest także współwłaścicielem zespołu Vision Racing i od jakiegoś czasu prowadzi własną ekipę o nazwie Dempsey Racing. I choć jako kierowca wcisnął ostatnio hamulec w swojej sportowej karierze, można być pewnym, że w kwestii wyścigów nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Paul Newman

Ta legenda kina mimo bycia daltonistą również uwielbiała rywalizację na torze, z czego była zresztą znana w Hollywood. Co ciekawe, w przeciwieństwie do jego kolegów, sportowa kariera Newmana rozkwitła dopiero u progu pięćdziesiątego roku życia, kiedy to wystartował pod pseudonimem P.L. Newman w zawodach na Thompson International Speedway. W 1979 roku brał udział w 24h Le Mans, do którego powrócił nawet w roku 2000, startując w niższej kategorii Petit Le Mans. Wygrał cztery narodowe mistrzostwa Sports Car Club of America i ścigał się w Trans-Am Series w ekipie Boba Sharpa. I to tylko wierzchołek jego dokonań. Newman był tak dobry, że Nissan nazwał nawet na jego cześć jeden ze swoich specjalnych modeli aut. Aktor założył także dwie ekipy kierowców – Newman Freeman Racing i Newman Wachs Racing – z którymi związany był już do końca życia. I to dosłownie, bowiem nieodżałowany gwiazdor swój ostatni wyścig odbył zaledwie miesiąc przed śmiercią, w wieku aż 83 lat (dla porównania: ze sceny aktorskiej zszedł trzy lata wcześniej). O jego sportowym obliczu – podobnie jak w przypadku McQueena – powstał nawet dokument, Winning: The Racing Life of Paul Newman.

Will Ferrell

Zataczamy koło. Parę lat temu ten lubiany komik – który swoją drogą ma na swoim koncie kilka udanych parodii filmów sportowych – zdecydował się na krótką, acz osobliwą i intensywną przygodę z baseballem. Zagrał w pięciu różnych meczach dla dziesięciu różnych drużyn – i, co ciekawe, w każdym na innej pozycji. Jego występ odbył się w części przygotowawczej do właściwych rozgrywek (tak zwane spring training) i był jedynie odważną akcją charytatywną, ale Ferrell poradził sobie całkiem nieźle – jak na żółtodzioba. No i przy okazji, jak na aktora przystało, nakręcił film na ten temat (Ferrell Takes the Field).

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA