MASTERPIECES OF POLISH CINEMA. Najwybitniejsze polskie filmy według Martina Scorsesego

Scorsese nie pominął Rękopisu znalezionego w Saragossie (1964), który na pewno zostałby doceniony także przez Luisa Buñuela i Francisa Forda Coppolę, gdyby mieli za zadanie sporządzić podobne tematycznie zestawienie. Amerykański reżyser powrócił do Tadeusza Konwickiego, wyróżniając Salto (1965), a lata 60. zamyka ponowna obecność Kawalerowicza. Tym razem na szczególną uwagę Scorsesego zapracował Faraon (1966), którego reżyser pozostał wierny ascetycznemu stylowi, jaki wyznawał podczas kręcenia filmów czarno-białych. Filmową adaptację powieści Bolesława Prusa cechuje oszczędna kolorystyka, szereg kameralnych ujęć i powściągliwa, nieprzekraczająca granicy stonowanej ekspresji gra aktorska. Myślę, że Faraona pod niejednym względem wiele dzieli od rozmachu dzieł historycznych i kostiumowych z Hollywood, zatem tym większy powód do uciechy, że był w stanie trafić w gust Scorsesego.
Podobne wpisy
Lata 70. także reprezentuje zestaw sześciu utworów. Pojawia się tu opowiadający o trudach wchodzenia w dorosłość Trzeba zabić tę miłość (1972) Janusza Morgensterna oraz Wesele (1973). Adaptacji dramatu Stanisława Wyspiańskiego podjął się Andrzej Wajda. Na tym etapie listy Scorsesego po raz pierwszy pojawia się nazwisko Krzysztofa Zanussiego i jego Iluminacja (1973) – dość specyficzna przede wszystkim pod względem kadrowania. Nie brakuje drugiego wielkiego dzieła Wojciecha Jerzego Hasa, czyli Sanatorium pod klepsydrą (1973), bezsprzecznie jednego z najbardziej zajmujących pod względem budowy świata przedstawionego polskiego filmu. W przygotowaniu scenografii Has osiągnął jeszcze lepszy efekt niż podczas realizacji przytaczanego już Rękopisu znalezionego w Saragossie, a dodatkowo udowodnił, że potrafi znakomicie operować paletą kolorów.
Scorsese nie pominął Ziemi obiecanej (1974) Wajdy, która otrzymała nominację do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego. Dekadę zamykają Barwy ochronne (1976) – powszechnie uważane za największe dokonanie Zanussiego. Tak jednoznacznie bym tego nie stwierdzał, lecz bez wątpienia w żadnym innym filmie warszawski twórca nie stworzył tak pełnokrwistego duetu bohaterów. W Barwach ochronnych główne role zagrali Zbigniew Zapasiewicz oraz Piotr Garlicki.
Przy Zanussim zostajemy, albowiem lata 80. inauguruje Constans (1980), który zarówno pod kątem poszczególnych motywów, jak również zabiegów technicznych dość silnie budzi asocjacje z Iluminacją oraz niepojawiającą się w zestawieniu Spiralą (1978). Uważam, że te trzy filmy wspólnie składają się na pewną myśl, którą Zanussi zademonstrował na ekranie. Pojawia się także Człowiek z żelaza (1981), który pomimo rażących błędów montażowych, został pierwszym w historii polskim laureatem Złotej Palmy. Nie wiemy, czy ten triumf miał wpływ na decyzję Scorsesego, ale jestem zaskoczony, że Amerykanin nie uwzględnił (trochę) lepszego Człowieka z marmuru (1976).
W zestawieniu umieszczono także Austerię (1982), której czas akcji przypada na moment wybuchu I wojny światowej i jest to kolejny powszechnie szanowany utwór Kawalerowicza. Swoją listę Scorsese zamknął dwoma filmami Krzysztofa Kieślowskiego. Pojawia się Przypadek (1981) oraz Krótki film o zabijaniu (1988) – dłuższa o kilkanaście minut kinowa wersja Dekalogu V.
Pokazy w Wielkiej Brytanii zostały rozbudowane o filmy twórców, których dokonań wcześniej nie prezentowano. Premierowo wobec tego na liście pojawili się Roman Polański, Jerzy Skolimowski oraz Agnieszka Holland. Z ich pokaźnego dorobku wybrano odpowiednio Nóż w wodzie (1961), Walkower (1965) oraz Aktorów prowincjonalnych (1978). Zastanawiający jest wybór drugiego z filmów. Myślę, że bez znajomości Rysopisu (1964) odczyt pewnych scen z przygód Andrzeja Leszczyca może być nieczytelny.
Czy na liście Scorsesego brakuje innych ważnych w polskiej kinematografii tytułów? Bez wątpienia, zatem można się spierać o to, który bardziej zasłużył na miejsce w tym zestawieniu. Niemniej amerykański reżyser podzielił się z widownią swoimi odczuciami, swoim gustem, zatem pytania typu „A gdzie Kanał?” albo „Nic z Hoffmana?” nie są moim zdaniem na miejscu, aczkolwiek… Nie omieszkam zaprosić czytelników do dyskusji.
korekta: Kornelia Farynowska